21 października 2011

Wyjątkowo pechowo pęknięta szyna

Ja to mam "szczęście", *@^%# MAĆ! Wymyśliłem sobie żeby zafocić przed pracą jeżdżący tylko w piątki pociąg z Moskwy do Nicei. Ma bowiem bardzo ładne rosyjskie wagony, jest słusznej długości (a nie takie wypierdki jak większość składzików PKP) i do tego czeskiego Pershinga na czele. Wprawdzie dwa razy już go dziabnąłem i uznałem że starczy, lecz w dwóch poprzednich piątkach zauważyłem że pociąg prowadzi nie zielono-kremowy lok, lecz niebiesko-biały. A tego zafociłem tylko na postoju, z "Vltavą" na Centralnym. Naszła mnie więc chrapka, by pstryknąć mu fotkę za dnia z tym ciekawym składem. I nie na Ochocie jak dwoma poprzednimi razy, lecz na Zachodniej. Specjalnie wyszedłem z domu na wcześniejszy pociąg z Miedzeszyna niż ten, którym zazwyczaj jeżdżę do roboty. Na Wschodniej "rusek" już stoi, tylko z jaką lokomotywą? Rusza mój kibel i zza innego składu wyłania się... niebiesko-biały Pershing! :) Ha, dobra nasza! Już mi nie uciekniesz :) Wysiadłem na Zachodnim, przeszedłem na peron 6 i czekam aż zwierzyna pojawi się na horyzoncie.
Kadr wybrałem sobie elegancki - z semaforami wyjazdowymi przy prawej i lewej krawędzi przyszłej fotografii, a nad wszystkim górują Pałac Kultury i budowany apartamentowiec Złota 44. Szkoda tylko, że Słonko nie chce wyjść. Ale dobra tam, nie liczyłem na to, więc się nie wkurzam. Dobra, gdzie ten pociąg, kurde - już ładnych parę minut po 10, a z Centralniaka powinien ruszać 9:56. Tak przynajmniej w lecie jeździł, może coś się zmieniło w rozkładzie. Sprawdzam więc Sitkola w komórce i faktycznie, o 10:00 ma przyjazd na WC. Odjazdu nie podają, ale pewnie stoi tradycyjne 8 minut, no to gdzieś tak 12-15 po 10 powinien się pojawić. Czekam więc dalej, ale zaczyna robić się zimno - stoję na odsłoniętej betonowej pustyni a piździ jak w kieleckiem ;) Czas umila pani megafonistka, którą nie wiem skąd wytrzaśnięto - chyba z najgłębszej wiochy zabitej dechami pod białoruską granicą - kobita przeciąga ostatnią sylabę, nie wymawia niektórych samogłosek (szczególnie "i", którą w jednym słowie wymawia a w innym nie) i źle odmienia rzeczowniki przez przypadki! W efekcie jej zapowiedzi brzmią mniej więcej tak: "Opóźnionyy pociąąg koley mazowieckieeeej z Warkiii do Warszawy Wschodnieeeej wjedziee na tor dwudżeeesty trzeczyyy przy peroniee drugiiiiiim" - ostatnie słowo przeciąga wręcz do niemożliwości - ryczałem ze śmiechu przy każdym jej komunikacie!! Aż próbowałem te zapowiedzi nagrać na dyktafon w komórce, ale prawie nic nie słychać. Przydałby się jakiś odpowiedniejszy w tym celu sprzęt, bo naprawdę warto  udokumentować taką wioskę w sercu stolicy! W uszy rzuca się jeszcze to, że przy KAŻDEJ zapowiedzi podawane jest opóźnienie danego pociągu. Ja walę, wszystko pospóźniane, nieważne z jakiego kierunku, WSZYSTKO!!! To co będzie w zimę...? A tymczasem tej cholery na która czekam jak nie było tak nie ma nadal - co za czort, czyżby niepostrzeżenie przejechał gdy akurat przechodziłem pod ziemią z peronu na peron? Chyba tak, bo już 20 po dziesiątej. Chociaż nie wydaje mi się to za bardzo możliwe, bo mój kibel jechał prawie równolegle z dalekobieżnym łódzkim kiblem, więc jak niby miałby go "rusek" wyprzedzić? Swoją drogą, na wyświetlaczu tego pstrokatego EN57AKM-a widnieje relacja "Łódź Fabryczna", choć w sobotę ów dworzec został zamknięty dla pociągów i od weekendu pociągi kursują na dworzec Łódź Kaliska. Potwierdza to zapowiedź megafonisty (szkoda, że nie tej wieśniary hehe) - czy tak kuźwa trudno zmienić relację na wyświetlaczu?? Jeszcze kilka podmuchów lodowatego powietrza i z nosem na kwintę poddaję się :(( Wróciłem niepocieszony na peron 2, by wsiąść w byle jaki pociąg jadący przez Ochotę i spóźniony o pół godziny dotrzeć w końcu do pracy. W tym momencie megafon ogłasza, że z uwagi na... pękniętą szynę między Warszawą Centralną a Warszawą Zachodnią pociągi doznają opóźnień, o szczegółach których będą odrębne komunikaty. I stała się jasność, alleluja! Już wiadomo, czemu "rusek" nie pojawił się jak dotąd na Zachodnim. Tymczasem w mój peron podjeżdża - jakże by inaczej - opóźnione InterRegio "WOŚP" z Rzeszowa. Nie powinienem bądź co bądź do niego wsiadać, bo nie obowiązuje w nim karta miejska, choć jedzie przez Śródmieście - jak KM-y i SKM-ka, w których okresowe bilety ZTM obowiązują, ale mam już wszystko w dupie. Przejadę się na pocieszenie bonanzą jeden przystanek. Ledwo ruszyliśmy i na wysokości biurowców vis a vis Mauzoleum Kolejnictwa minąłem się z... Pershingiem, jadącym - żeby było "śmieszniej" po torach podmiejskich, a nie dołem w wykopie jak zawsze. Dodam, że łódzki kibel jechał jeszcze wykopem, czyli to z niego mechanik musiał zauważyć pęknięcie szyny, wszczął alarm i odjazd "ruska" z Centralnego został wstrzymany. Rewelacja, *#%^@ mać!!! :(( Nie ma to jak "udanie" rozpocząć piątek. Do pełni szczęścia zabrakło tylko żeby mnie kondi shaltował za jazdę na gapę między Zachodnim a Ochotą.

1 komentarz:

  1. No to nie poszlo bardzo :-) co do zapowiedzi dla mnie numerem jeden we Warszawie jest WC: "Pociag TLK do Lublyna przez Dęblyn" w koncu Stolyca :-)

    OdpowiedzUsuń

Wal śmiało!