16 marca 2002

Ostatki gagarinów między Białymstokiem a Czeremchą

Drrrrrryyyyyyńńńńń, dryyyyyńńńń!!! Co za czort? Po omacku szukam czegokolwiek, co mogłoby uciszyć natręta. Mam! Uwaga leci... siuuuu, bach, drrryyyyyńńńń... rzut kapciem w zegarek niecelny. Bydlę jedno ani myśli przestać się wydzierać. Łypię okiem na cyferblat. 2:30 - co za dzika pora... No ale cóż, poświęcenie fotozapaleńca kolejowego nie zna granic ;-) Szybkie śniadanie i godzinę po próbie morderstwa zegarka czekam na wehikuł, którym powiezie mnie na tzw. ścianę wschodnią. Jako ostatni dosiadam się do współtowarzyszy wyprawy - członków warszawskiej delegatury w osobach: Jeżyk, NadSZYSZKOwnik, Jarosz oraz gościa specjalnego - Remika. Rąsia, rąsia i jadymy - czeka nas przygoda, a każdej chwili szkoda ;-) Naszym celem jest Bielsk Podlaski, gdzie spodziewamy się ustrzelić zwierza szynowego gagarinem zwanego. Podróż wśród ziewań upływa pod znakiem precyzowania planu podróży oraz opowieści naczelnego aero-desantowca delegatury - Jeżyka. Przed 6:00 dojeżdżamy do Bielska. Obserwator Remik wypatruję swym sokolim wzrokiem zwierzynę. OK, znaczy wycieczka będzie udana :-)  Za powodzenie wycieczki wychylamy z Jaroszem po bronxie - wszak wiadomo, że piwko przy gagarku z rana lepsze niż śmietana :-) Cykamy pierwsze tego dnia fotki i za chwilkę ST44-793 rusza luzem do Białegostoku. A my za nim oczywiście. W Strabli gagarin oczekuje na nadciągającą z naprzeciwka SU45-242 z bonanzami (zamiast spodziewanej przez nas Bipy). Jako że lok ciągnie się 30 km/h, a my 4 razy szybciej, toteż bezproblemowo urządzamy sobie fotostopy na niemal każdym przejeździe. W końcu około 8 docieramy do Białegostoku. Tu mamy sporo czasu, bo planowy odjazd towar ma o 9:48. Zostawiwszy więc aparaty w bagażniku idziemy na popas do poddworcowych budek fast-foodowych. A tu ni stad, ni zowąd niespodzianie przed naszymi oczami przedefilował nasz gagarek w węglarkami.