28 lipca 2012

Lipcowe objazdy, podejście drugie

Po trzech tygodniach od poprzedniej wycieczki na JSL znów nabrałem ochoty na spotkanie z  pociągami objazdowymi. Co prawda zamknięcie szlaku Płock Radziwie – Płock Trzepowo nie było ciągłe, ale nieoceniony Jędruś wrzucił na p.m.k info z zarządzenia o przerwach w ruchu, z którego wynikało, że w okresie 27.07.2012 godz. 0:01 do 30.07.2012 godz. 23:59 szlak miał być zamknięty całodobowo. A jeszcze tak się sympatycznie składało, że zostaliśmy z Justyną (i psami) zaproszeni na podwójne imieniny przez bratanicę i konkubinę brata (obie Anie) organizowane na działce koło Wkry. Postanowiłem więc połączyć przyjemne z pożytecznym. Plan był taki, że jedziemy w piątek po pracy, nocujemy i jadę na pociągi skoro świt w sobotę, a na wieczór zjeżdżam na uroczystą kolację i w niedzielę po śniadaniu wracamy do Warszawy. Dotarliśmy grubo po 22, co w kontekście zamiaru wstania koło 4 rano nie nastrajało mnie jakimś szczególnym humorem. Najwidoczniej jednak byłem mocno zmotywowany, bo mimo że nie od razu poszedłem spać – wtrząchnąłem jeszcze lekką kolację – to i tak obudziłem się około 20 minut przed budzikiem! Ma się ten wewnętrzny zegar :) W sam raz żeby usłyszeć – gdy robiłem sobie mocno poranną kawę – pociąg jadący od Nasielska w stronę Płońska. Nastroiło mnie to bardzo pozytywnie! Mimo że nie miałem zamiaru rzucić wszystkiego i lecieć za nim jak kot z pęcherzem. Dokończyłem spokojnie kawkę, zebrałem nieliczne manele i spokojnie ruszyłem na zachód. Tak się jednak miło złożyło, że usłyszałem przez radio iż „uciekający” mi pociąg poczeka w Płońsku na krzyżowanie z szynobusem. Radość przyćmiła rozsadek, bo powinna mi się zapalić czerwona lampka! Informacja ta bowiem oznaczała, że osobowy z Sierpca nie kursuje według zmienionego pod objazdy rozkładu jazdy, tylko według normalnego. A to mogło oznaczać, że objazdów… nie ma! Na swoje usprawiedliwienie dodam, że gdy przed wycieczką 5 lipca nanosiłem sobie zmiany w rozkładzie szynobusów KolMazu, nie chciało mi się korygować tak wczesnoporannego kursu, jako że i tak nie miałem zamiaru focić w szarówce. A później już nie sprawdzałem, czy coś się w rozkładzie zmieniło :( Nauczka na przyszłość, że trzeba wziąć wszystko pod uwagę! Podjechałem w okolice tarczy ostrzegawczej przed wjazdem do Płońska od strony Sierpca, ale szynobus przejechał zanim zdążyłem dojechać. Lekko się poirytowałem, bo była to ta nowa PESA, a nie stary VT627, których mam już powyżej uszu. Po kilku minutach jednak pocieszył mnie widok orlenowskiej tamary 202 rozpędzającej się z krótkim składzikiem beczek po mijance z osobówką.

5 lipca 2012

Objazdy przez Sierpc

Gdy we wtorek 3 lipca Tomek Andrzejewski zamieścił na pl.misc.kolej post o zamknięciu ruchu na Płock Trzepowo – Płock Radziwie skutkującym skierowaniem ruchu pociągów z rafinerii przez Sierpc, wiedziałem że takiej okazji nie można przepuścić. A gdy nieoceniony jak zwykle Jędruś uzupełnił że objazdy potrwają do północy 5 lipca, decyzję podjąłem krótką: biorę urlop na czwartek i lecę focić ruch z prawdziwego zdarzenia! Na co dzień bowiem nie opłaca się, zwłaszcza przy obecnych cenach paliwa, jechać te 150 km do Sierpca (a i tak zawsze jadę dużo dalej w stronę Torunia), by zafocić jeden, góra dwa pociągi. Bogatszy o doświadczenia z poprzednich objazdów (wrzesień 2010) miałem 99% pewność, że spalona wacha nie pójdzie na marne :) Jakby tego było mało, nieco nawet wcześniej otrzymałem sms od Przemasa, że właśnie w czwartek rano poranną osobówkę Arrivy Toruń-Skępe-Toruń „obrobi” nowy nabytek w postaci VT646-017 w barwach Deutsche Bahn! Złapać dwie sroki za ogon – w to mi graj :) Gorzej, że ten bardzo poranny pociąg w drogę powrotną ze Skępego wyrusza już o 4:15… Cóż, nie do takich poświęceń byłem zdolny w młodości hehe. Nastawiłem więc budzik na 1:30 i kilka minut po 2 ruszyłem spod domu. Prognoza meteo zapowiadała pogodny dzień, jedynie rano mogło wystąpić niewielkie zachmurzenie. Niestety, zachmurzenie okazało się niemałe, ba – gdy przed Sierpcem zaczęło się przejaśniać doszedłem do wniosku, że chmura leży praktycznie na ziemi. To nie była jakaś tam zwykła mgła – to było tak gęste, o wilgotności praktycznie 100% i przez kilka kolejnych godzin nie chciało się oderwać od ziemi mimo obecności wiatru, że to musiała być chmura sięgająca aż do samej ziemi. Dość powiedzieć, że przejeżdżając przez przejazd w Sierpcu nie było widać stojącego na stacji składu beczek Petrolotu z M62-295 na czele gotowych do odjazdu w stronę Nasielska. To oczywiście nie poprawiało mi humoru, szczególnie po tym jak w Skępem okazało się, że jednak VT646 nie będzie. Przyjechał bowiem pospolity SA106-012, który po chwili zmienił czoło i jako pociąg 55021 ruszył do Grudziądza. Trudno, widocznie 646 z jakiegoś powodu musiał zostać dłużej na przeglądzie w arrivowskiej bazie w Nowej Wsi Wielkiej. Zacząłem się pomału wkurwiać i stwierdziłem, że póki co dalej nie jadę. Na szczęście po kilkunastu minutach humor poprawiło mi radyjko, z którego trzeszczenia wynikało że jedzie ku mnie pierwszy tego dnia towarek od Sierpca. Postanowiłem dziabnąć go przy semaforach wyjazdowych na Sierpc gdy wyłania się z chmury. Prowadził tandem ST44-1113+SM31-113, które niewiele wcześniej widziałem stojące przy szopie w Sierpcu. Postanowiłem trochę je pogonić, głównie ze względu na „trumnę”, którą na JSL widziałem dopiero drugi raz. Przegoniłem je gdzieś na wysokości Karnkowa, tak że bez problemów zdążyłem na wyjazd z Lipna. Mechanik z gagarina był strasznym gadułą, większość drogi przegadał z kolegą z trumny – a to że będzie pod górkę, a to że teraz będą jechać po płaskim, tak jakby gościu z drugiej lokomotywy jechał tą trasą pierwszy raz. Jednak zwracał się doń po imieniu zdrobniale, więc ewidentnie znali się dłuższy czas :) Sympatyczny koleś. W Lipnie mega niespodzianka – na bocznym torze ustawiony również do jazdy w stronę Torunia duet rumunów CTL-u z bekami :) Zamiast więc focić gagarka z trumną od lewego boku, jak zamierzałem pierwotnie, musiałem zmienić stronę toru tak, by dziabnąć je od prawej burty aby nie zasłoniły sobą składu wyprzedzanego. Noo, kurcze – wyprzedzanie się towarów na JSL to nie wiem, czy widziałem wcześniej! Musiałbym się przekopać przez dobre ponad tysiąc slajdów popełnionych na Jedynie Słusznej, aby coś takiego odszukać sfotografowanego w lepszych czasach. Odpuściłem sobie gonitwę za uciekającym składem decydując się poczekać aż zwolni on odstęp i będą mogły ruszyć rumuny, na które ustawiłem się na wyjeździe z lasu przed Konotopiem. Po niedługim czasie usłyszałem rozkaz na wjazd dyktowany przez Czernikowo dla 1113+113, następnie drugi na wyjazd do Lubicza, a potem dla CTL-a na wyjazd z Lipna. Tak oto pozbyłem się złudzeń, że radiowa blokada liniowa Bombardiera została uruchomiona. Jeszcze nie i chyba jeszcze długo, dłuuugo nie :) Po kilku minutach z lasu skąpanego w oparach chmury wyłoniły się ST43-R012+ST43-R005 ciągnąc skład pod górkę. Ich też postanowiłem nie gonić (w końcu to tylko rumuny…), bo już na radiu zgłaszał się kolejny skład opuszczający Skępe. Przemieściłem się ledwie kilkaset metrów w stronę Konotopia i czekałem. Pół godziny po rumunach ich śladem pojechały ST44-199+SM42-473 z następną partią beczek. Te dla odmiany postanowiłem pogonić do Czernikowa. Wydostałem się z labiryntu dróżek na szosę bydgoską i zameldowałem się na stacji z bezpiecznym zapasem czasowym. Po kilku minutach skład zgłosił się pod tarczą, że można dyktować rozkaz na wjazd. Dyżurny podyktował co trzeba i uzupełnił, że wjazd będzie na bok aby przepuścić skład z Torunia. O, fajnie, będzie krzyżowanie :) Ustawiłem się i czekam. Czekam, czekam i nic… W końcu mi się znudziło, do tego zmarzłem, bo byłem w krótkich gatkach i t-shircie, a na dworze całe 18 stopni, wedle wskazań  samochodowego termometru (lipiec w Polsce – yeah!). Wróciłem więc do samochodu w sam raz żeby usłyszeć w radiu rozkaz dyktowany na wyjazd z Lubicza. Eee, to mówię – można mu wyjechać naprzeciw gdzieś, szczególnie, że krzyżowanie gagarinów w Czernikowie mam sfotografowane i to „z lepszym składem” (jak to mawia jeden znajomy MK). Stwierdziłem, że pojadę do Obrowa, gdyż dawno tam nie byłem. Przez te kilka lat okolica przystanku diametralnie się zmieniła – wyrosło kilka domków oraz jakaś hala chyba magazynu względnie fabryczki w okolicach dawnego składu buraków cukrowych. Może być, postanowiłem tu poczekać. I znów, czekam, czekam a jego nie ma. Co tu się, kurwa, wyprawia? Wracam do samochodu i słyszę, że mechanik zgłasza do Czernikowa gotowość odebranie rozkazu na wjazd! Nosz kurwa, spóźniłem się :( Ale jak to możliwe? Przecież z Czernikowa do Obrowa przefrunąłem w try miga! A jednak… Wracam więc do Czernikowa co koń wyskoczy, jadę nawet kawałek za stację i skręcam w dróżkę na Złotorię, która ma tę zaletę, że wiaduktem przebiega nad torem i w normalnych warunkach widać stację. Ale nie ma normalnych warunków, jest cholerna chmura i nic nie widać. Nie wiem więc, czy uciekający pociąg już wjechał na stację, czy nie. Nie widać też końca składu z ST44-199. Odebrało mi chyba rozum ze zdenerwowania, że postanowiłem udać się w stronę Ograszki, a przecież nie było słychać dyktowania rozkazu na wyjazd dla żadnego z dwóch pociągów. A to oznaczało, że do krzyżowania jeszcze nie doszło. Nie dało mi to jednak wówczas do myślenia :( Na swoje usprawiedliwienie dodam, że musiało mnie zmylić zgłaszanie się po rozkaz pociągu, gdy byłem w Obrowie. Normalnie mechanicy zgłaszają się do dyżurnego, gdy są na wysokości mniej więcej tarczy ostrzegawczej. Jednak ten gamoń najwidoczniej odezwał się dużo wcześniej – albo gdy ledwo co minął Obrowo, albo wręcz jeszcze przed Obrowem! W każdym razie rozkaz na wyjazd w stronę Lipna dostał po ładnych 10 minutach po rozkazie na wjazd, co również świadczy o dystansie dzielącym go od stacji w chwili dyktowania rozkazu na wjazd. Ależ mnie przerobił! Ja już w tym momencie byłem bowiem między Ograszką a Konotopiem goniąc „uciekający” rzekomo skład. A niech to! :( Nie pozostało mi nic innego jak znaleźć motyw i grzecznie poczekać na niego. Po jakimś czasie niedoszłym uciekinierem okazał się być orlenowski M62-1848+T​EM2-086 ze „Świnoujściem”. Standard, ale nie mając żadnego lepszego pomysłu pogoniłem go. Zajechałem do Lipna pod tarczę od strony Sierpca. Są dwie – nowa świetlna i stara kształtowa. Do tego stare, przerdzewiałe wskaźniki informujące o zbliżaniu się do To, krzyż św. Andrzeja, betonowe słupki przy przejeździe i drewniane słupy linii teletechniczej. Trochę tego sporo i objęcie całego tego bałaganu w jednym kadrze jeszcze z pociągiem wymagało nie lada gimnastyki. Ale udało się i z efektu jestem zadowolony. Dalszą ganiankę sobie odpuściłem, bo dogoniłbym go w okolicy wyjazdu ze Skępego, a tam mam już „milion” zdjęć zrobionych. Z kolei dalej w stronę Sierpca słabo jest z drogami i można pociąg co najwyżej raz przegonić. Nie było sensu, w obliczu utrzymującego się megazachmurzenia. Zamiast wypalać ropę bez sensu postanowiłem zatankować własny bak przyrządzoną naprędce kanapką z mielonką. Było dopiero pół do dziewiątej, a ja już się czułem jakby minęło pół dnia, nic więc dziwnego, że po śniadaniu zaczął morzyć mnie sen. Postanowiłem z nim nie walczyć, lecz zdrzemnąć się, szczególnie że nastrajała do tego pogrążona nadal w chmurze szaro-bura okolica. Jeszcze tylko sfociłem drezynkę pomykającą od Skępego do Lipna i walnąłem się w kimę. Spałem sobie z dobre półtorej godziny, aż obudziło mnie nastawione na full radyjko. Do Lipna od Czernikowa zgłaszał się właśnie towar pod tarczą. Postanowiłem już wcześniej zrobić go z taką przydrożną skrzynką na listy. Wyglądała ta skrzynka na nieużywany relikt przeszłości, jakież więc było moje zdziwienie, gdy po paru minutach zatrzymał się koło mnie samochód, z którego wysiadł listonosz i zaczął w te przegródki upychać listy! Po następnych kilku minutach dyżurny zaczął dyktować rozkaz na wyjazd, a mój niepokój narastał z każdą chwilą. A to dlatego, że na dalszym planie obmyślanego kadru ze skrzynką pocztową był przejazd drogi przez tory. No i przez ten przejazd co chwilę przejeżdżał jakiś pojazd, choć na pierwszy rzut okaz wydaje się, iż droga prowadzi znikąd donikąd. Rodziło to obawy, że w momencie przejazdu pociągu jakaś franca podjedzie swym wehikułem i „przyozdobi” w ten wątpliwy sposób zdjęcia. I – tadaaaaam – oczywiście tak się stało :( Ale nie był to jakiś tam zwykły samochód. Podjechał mianowicie oczojebnie żółty Volkswagen z reklamą zakładu mechaniki pojazdowej na burcie. Cudownie :(( Dawałem głąbowi ręką do zrozumienia wpierw żeby się zatrzymał w pewnej odległości, a gdy nie zrozumiał gestykulowałem aby spierdalał (mówiąc krótko), lecz ni groma nie dotarło do baraniego łba – podjechał oczywiście do przejazdu tak blisko, jak tylko się dało, tak że migające koło niego beczki, prawie ocierały mu się o maskę. Zdjęcie do publikacji, ma się rozumieć, nie nadaje się, jest do wyrzucenia :( „Obyś zdechł, chuju” – pomyślałem w duchu tylko i pojechałem do Skępego, gdzie już bez żadnych przeszkadzajek w kadrze cyknąłem skład przy semaforze wjazdowym. Rozważałem gonitwę przez Ligowo i Koziołek, ale ostatecznie dałem se siana, w zamian stawiając na śmignięcie dobrą dróżką wprost do Sierpca. A właściwie do wsi Mieszczk tuż pod Sierpcem, by z przyczółka mostu nad Skrwą dziabnąć pociąg mijający tarczę ostrzegawczą. Tu wreszcie (a była już godzina 11) chmursko raczyło podnieść się i zaświeciło Słonko :)) W Sierpcu skład zatrzymał się na dłużej i zaczęły się manewry mające na celu wypięcie trumny. Lokomotywy cofnęły spod nastawni dysponującej do rozjazdu kierującego na trójkąt pod szopą, gdzie się rozłączyły. Gagarin podjechał do starszego brata 1101, a ponieważ w obu byli mechanicy to ucięli sobie pogawędkę przekrzykując pracujące na wolnych obrotach silniki swoich maszyn. Tymczasem trumna po przełożeniu rozjazdu skierowała się na tor wzdłuż budynków kompleksu lokomotywowni i wygasiła się. 1113 natomiast cofnął pod nastawnię wykonawczą Sn, po czym odstawił się koło trumny i również zgasił silnik. Tymczasem na radiu rozgorzała wesoła pogawędka mechaników z panią dyspozytorką, której najwyraźniej zrobiło się żal majstra z 1101:
- Panie mechaniku, co się pan tam będzie gotował w tym upale na maszynie? Pański pociąg dopiero za kilka godzin przyjedzie. Zapraszam na kawę.
- A mnie to nie zaprosiłaś – żartobliwym tonem wyraził niby-pretensję majster z 1113
- Bo ty jesteś miejscowy, a ja przyjechałem w gości – odparł maszynista 1101, który okazał się być mechanikiem z Nasielska.
Swoją drogą, dało mi to do myślenia – co tu robi mech z Nasielska? Wyszło mi, że ani chybi jak tylko… wspomniany pociąg za kilka godzin podejmie do Nasielska!! Jak się później okazało, nie myliłem się, ale nie spodziewałem się aż takiej atrakcji… Tymczasem widząc, że chwilowo nie zanosi się na nic ciekawego, coś mnie tknęło żeby oblookać wjazd do Sierpca od Brodnicy. Dawno tam nie zaglądałem i ciekaw byłem, co też tam się zmieniło? Zmieniło się to, że wszystko kompletnie zarosło dżunglą. Ruin budynku dawnej przepompowni praktycznie nie widać, czy to z poziomu prowadzącej ongiś doń ścieżki, czy też z nasypu. Na ów nasyp wdrapałem się (zmieniając uprzednio spodnie na długie, aby przedrzeć się przez pokrzywy), aby zafocić piękny zielony tunel z drzew przycinanych przez lokomotywy, tuż za mostem nad Skrwą. Nasyciwszy oczy widokiem przyrody odbierającej ludziom co jej, wróciłem na stację w sam raz po to żeby zafocić wjeżdżającą luzem od Torunia SM42-473 (ciekawe, że bez ST44-199, z którym w duecie prowadziła pociąg rano). Nie miałem jednak czasu, by się nad tym głębiej zastanawiać, gdyż od Płocka zgłosił się po chwili towar pod tarczą. Zwarty skład beczek prowadził kolejny tandem Rumunów CTL, ale musiał zatrzymać się w stacji celem uzupełnienia wody w maszynach. Nie za bardzo przypadło to do gustu dyżurnemu, który zaczął wypytywać mechanika lokomotywy prowadzącej ST43-R004 o powód postoju, gdyż musiał zdać z tego raport do Gdańska nadrzędnego nad Sierpcem. Na poboczu drogi wzdłuż stacji czekał już beczkowóz z wodą, z którego wkrótce pociągnięto wąż do pierwszej lokomotywy i puszczono wodę. Zrobiłem jedną fotkę i nie patrzyłem, czy drugi rumun też będzie pił H2O, bo wolałem udać się z buta na dość oddaloną od drogi miejscówkę na wyjeździe w stronę Torunia. Spodziewałem się, że z tankowaniem uwiną się szybko i zaraz ruszą w dalszą drogę. Okazało się jednak, że rumuny bardzo suszyło i piły tak długo, że gdy w końcu mechanik zgłosił gotowość kontynuacji jazdy, to dyżurny odparł że teraz to muszą czekać, bo ze Skępego właśnie zajął szlak towar. Wiadomość i dobra, i zła. Dobra, bo kolejny skład do kolekcji. Zła, bo już wysterczałem się z godzinę na odjazd rumunów, a tu mi przyjdzie kwitnąć jeszcze dobrych 20 minut. Ale opłacało się, oojjj i to jak się opłacało! Po nieco ponad kwadransie zgłosił się pociąg pod tarczą, że można robić wjazd, a po kolejnych kilkudziesięciu sekundach zza łuku w wykopie wyłonił się ST44-199 prowadzący skład gospodarczy!!! Za lokomotywą jechał zielony wagon mieszkalny, potem dźwig do układania przęseł torowych a dalej kolejnych kilkanaście wagonów, głównie platform. Napisy na nich głosiły iż należą do Zakładu Robót Komunikacyjnych „DOM” w Poznaniu, sp. z o.o. Ja pierdziu, raz tylko widziałem w Sierpcu składy remontowe pod koniec sierpnia 2004 r. (ale na postoju i bez loka), gdy zabierano się do remontu szlaku na Brodnicę, gdy miał zacząć tamtędy jeździć pociąg Lotosu z/do Emilianowa. Zdarzało się też napotkać pojedyncze maszyny torowe, jak podbijarka, gdy w lutym 2008 r. poprawiano stan toru koło Mieszaków. Ale nie udało się wcześniej zafocić takiego rodzynka w ruchu i to z gagarem!! Skład wtoczył się na stację i zatrzymał, ponieważ to nań właśnie czekał na szopie nasielski mechanik w 1101. Podczas gdy 199 zaczynał manewry aby zjechać na szopę, na zwolniony szlak do Skępego ruszyły CTL-owskie rumuny. Dziabnąłem je rezygnując oczywiście z uprzedniego zamiaru gonienia ich, przedłożywszy ponad to kontynuację focenia składu gospodarczego w drodze do Nasielska. Szczególnie, że na stacji obok siebie stały dwa składy – przedpołudniowe beczki do Płocka, do których między wjazdem SM42-473 a wyjazdem rumunów zdążył podstawić się ST44-1113, oraz pociąg gospodarczy, do którego właśnie podstawiał się 1101. Ruch jak w ulu na tej zazwyczaj wymarłej stacji, coś pięknego!! Dyżurny bardzo pospieszał mechanika żeby jak najprędzej zbierał się do odjazdu, bo po pierwsze – musiał zdążyć do Raciąża na krzyżowanie z szynobusem z Nasielska, a po drugie – chciał też szybko wypuścić 1113 do Płocka, który także musiał doskoczyć do stacji końcowej przed planowym odjazdem stamtąd szynobusa do Sierpca. Szkoda że pociągi nie stały na torach, z których możliwy byłby równoległy wyjazd – to by była fota, o matko! Niestety, ich drogi przecinały się. Postanowiłem skupić swoją uwagę na niecodziennym gościu, który ruszał jako pierwszy. Długo biłem się z myślami, gdzie by tu się ustawić, lecz nie mogłem się zdecydować. W chwilach rozterek zazwyczaj podejmuję decyzję „oszczędnościową”, tzn. nie jadę dłuższy kawał drogi tylko po to, by przekonać się że to nie było to o co mi chodziło, i zawracać, lecz ustawiam się w najbliższym motywie. Toteż stanąłem koło semaforów wjazdowych od Płocka i Nasielska. Pomyślałem, że jak gagarek pochodził na wolnych obrotach te około 20 minut, to gdy mechanik da mu ostro w palnik, to będzie ładnie dymił na siwo palonym olejem. Bingo! Tak właśnie się stało :) Z początku maszyna ostro się pociła żeby rozbujać skład po minięciu przejazdu w ciągu ul. Kolejowej, więc mogłem nafocić się do syta :-] A potem to już z górki: z wiaduktu w Mieszakach, Zawidzek z dawnym budynkiem nastawni, Koziebrody z mieszalnią pasz. Za Raciążem jak zwykle ostatnio stanąłem na awaryjnych na wiadukcie nowej obwodnicy. Najpierw dziabnąłem nadjeżdżający od Płońska szynobus, a potem z drugiej strony ruszający pociąg gospodarczy. Z tą obwodnicą to jest mała skucha, bo nie ma z niej jak zjechać do starą drogę do Płońska – trzeba wieeeelkim łukiem wracać do Raciąża. Miałem wprawdzie ochotę złamać przepisy i śmignąć pod prąd króciutkim zjazdem z drogi Raciąż – Płońsk na obwodnicę, ale przeważyła ta moja cholerna przyzwoitość, niechęć łamania przepisów na tak wyraźnego chama. Ostatecznie dogoniłem skład przed Baboszewem, ale znów nie mogłem się zdecydować gdzie go dziabać przed Płońskiem. I tu mi pasowało, i tam też coś nie grało (wszystko pod słońce), tak że ostatecznie dopiero popełniłem go z kładki nad torami w Płońsku. Tu skład zatrzymał się na kolejne krzyżowanie z szynobusem. Z wagonu mieszkalnego wyległo dwóch kolesi, których obserwowałem przez teleobiektyw – ewidentnie skończyło im się piwo :) Wzięli więc reklamówki i uderzyli po informacje do dyżurnego ruchu. Ten jednak chyba był nieużytecznym służbistą, co to brzydzi się alkoholem, bo zauważyłem że jeden z panów machnął ręką w geście rezygnacji na zasadzie „niczego nie dowiemy się od tego debila”. A przecież sklep jest tuż po drugiej stronie ulicy, może z 50 metrów od nastawni… Dalej ich nie obserwowałem, ale pewnie trafili do źródełka, bo instynktownie kierowali się w dobrym kierunku. Ja natomiast skierowałem się do auta, które wymagało zatankowania. Na dworcowym podjeździe bawiły się dzieci pod okiem dziadków, z czego dziadek ledwo stał na nogach. Widać „zmęczenie” dało mu się we znaki, bo przypierdolił się do mnie z mordą „Co to jest, parking?”. I usłyszał: „tak, kurwa, to jest parking dla samochodów podjeżdżających pod dworzec, a nie plac zabaw. Więc wypierdalaj pan z bachorami gdzie indziej!”. Ale go wcięło hehehe. Jeszcze mu żona dołożyła kuksańca w bark żeby mordę zamknął i rozbawiony cały mogłem – nie rozjeżdżając dzieci – ruszyć na stację benzynową. Uwinąłem się prędko, tak że zdążyłem jeszcze zafocić szynobus z Nasielska na nowym przejeździe drogowym tuż przed wiaduktem DK 7. Ale na gagarka znów nie mogłem podjąć jednoznacznej decyzji, gdzie go focić. Objechałem kilka motywów, ale w każdym coś mi nie pasowało (a to położenie względem słońca, a to zakrzaczenie, a to cośtam), tak że ostatecznie dziabnąłem go z drogi technologicznej biegnącej wzdłuż „siódemki” z polami zbóż na pierwszym planie. Natomiast co do Wkry to od razu wiedziałem gdzie go focić i tu nie było żadnych dylematów – na wyjeździe z byłej stacji, tak by w tle było widać parterowe bielone wapnem budyneczki dawnego skupu trzody, sklepu spożywczo-przemysłowego i czego tam jeszcze. Popełniłem też fotki „od dupy strony”, gdy pociąg mnie minął, gdyż fajnie do zdjęcia przypozowali panowie siedzący na schodkach wagonu racząc się zakupionym w Płońsku piwkiem. A wszystko to w oparach gagarinowych spalin – jakżesz im zazdrościłem!! Od Wkry w stronę Nasielska droga i tor biegną w znacznym od siebie oddaleniu, toteż na kolejne spotkanie z pociągiem musiałem podjechać aż do wsi Ruszkowo, gdzie obie drogi – żelazna i asfaltowa – znów zbliżają się ku sobie. Coś tam popełniłem, ale nic godnego większej uwagi. Podobnie jak przed Nasielskiem z wiaduktem toru nad drogą Nasielsk – Przyborowice, którą oczywiście nic nie raczyło jechać, gdy górą „przewalał” się pociąg :( Ostatnie fotki strzelił już na zmodernizowanej stacji w Nasielsku, na której wydawało mi się, że skład skończy bieg. Ale nie, gagarin zmienił tylko czoło pociągu, ustawił się do jazdy na północ i czekał na wolną drogę. Jak się później dowiedziałem, stacją docelową były Konopki (a jechał aż ze Zbąszynia). Ale nie czekałem już na odjazd, lecz obrałem kurs na dom w Miedzeszynie. I tak zakończył się ten owocny w fotki dzień na Jedynie Słusznej Linii ;-)