17 listopada 2013

Objazdowy weekend

Pod koniec września zajrzałem do dostępnego w internecie PLK-owego "Sieciowego harmonogramu zamknięć torowych do wykonania w rozkładzie jazdy 2012/13" z ciekawości, czy nie szykują się jakie zamknięcia na JSL bądź linii z Płocka do Kutna. I alleluja – znalazłem informację, że w dniach 9–16 listopada przewidziane jest zamknięcie dla ruchu linii 33 na okoliczność wymiany nawierzchni torowej i drogowej na dwóch przejazdach między Kutnem a Florkiem oraz między Florkiem a Strzelcami Kujawskimi. Ponieważ zamknięcie miało mieć charakter całodobowy oznaczało to, że… będą objazdy przez Sierpc!! Czyli trzecie – po tych z września 2010 i lipca 2012 r. – w najnowszych dziejach JSL :) Miesiąc później na stronie Kolei Mazowieckich ukazało się ogłoszenie o zmianach w rozkładzie jazdy: "w związku z budową wiaduktu kolejowego w Płocku, w dniach 15–21 listopada 2013 r., na odcinku Kutno – Płock – Sierpc, zamiast pociągów będzie kursowała komunikacja zastępcza". Dzień później kolega Krystian Chyżyński wrzucił na fejsbukową grupę poświęconą JSL >>> skan rozkładu zamknięciowego dla stacji Lipno, który potwierdzał nieco przesunięty termin objazdów. Z niecierpliwością odliczałem dni do ich rozpoczęcia, a przede wszystkim weekendu 16-17.XI na kiedy to zaplanowałem 2-dniową wyprawę. W połowie tygodnia gruchnęła wiadomość (dzięki M@tej!) że tuż przed rozpoczęciem objazdów, w czwartek miało dojść do… zamknięcia szlaku między Lipnem a Lubiczem w godz. 8-13.30, zaś w piątek (pierwszego dnia objazdów!) między 12:40 a 16:10 na okoliczność prać nawierzchniowych (oczyszczanie podsypki, wymiana niektórych podkładów i szyn, regulacja toru z uzupełnieniem tłucznia). Toteż pierwsze dość skąpe doniesienia kolegów z piątku nie mogły dziwić – ot, ST44-1113 z SM42-471 z towarkiem Trzepowo – Toruń Towarowy, CTL-owe ST44-R008 z SM48-293 na manewrach w Płocku i to by było w zasadzie na tyle. Ale i tak nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed wyjazdem, szczególnie że nie zaplanowano żadnych prać remontowych na weekend :) Tak więc w piątek wieczorem nastawiłem budziki na 4 rano i pełen dobrych przeczuć udałem się na krótki spoczynek.

DZIEŃ 1 – sobota, 17 listopada

Chyba się starzeję, bo tym razem nie obudziłem się kilka minut przed budzikiem, a tak się działo zawsze przed wyjazdami, na które miałem duże ciśnienie. Prysznic, kawą, małe śniadanie i o 5:10 ruszam w drogę. Przed Płońskiem muszę dotankować KIAnkę. Dobrze wyszło z koniecznością zajechania na Shella na wysokości Dalanówka, bo ledwo co ruszyłem ze stacji a zaskrzeczało niezastąpione radyjko :) Płońsk wołał jakiś pociąg, po nieparzystym numerze 112005 sądząc, jadący od Nasielska – no to mi się trafiło od razu na dzień dobry! Dyżurny informował „Sokółkę” (aha, znaczy Orlen jedzie), że na stacji czeka podmiana maszynistów, więc żeby się zatrzymał w okolicy nastawni wykonawczej. Oczywiście dojechałem tam wcześniej. Faktycznie, stało auto przy którym fajki ćmiło dwóch gości.
- Dzień dobry, panowie jesteście maszynistami na podmianę? – zagadałem, tak jakbym nie wiedział ;-)
- Taaa – padła zdawkowa odpowiedź. (oho, myślę sobie, jakiś wyjątkowo rozmowny typ)
- A to Orlen jedzie, nie?
- Taaa… (dobra, widzę że nie pogadam sobie)
- OK, dzięki.
Wyjąłem z bagażnika statyw i poszedłem w krzaki (na tory znaczy) ustawić się do zdjęcia, bo tymczasem zdążyła już tamara z beczkami wjechać. Ale co to? Za TEM2-119 jest też i drugi lok, w szarówce budzącego się powoli dnia wygląda na elektrycznego Traxxa. Super! Znaczy objazdy jak ta lala :) Zajęty robieniem zdjęć nie zauważyłem, czy z tamary wyszedł jeden mechanik, czy też z pomocnikiem. W każdym razie drugi z tych kolesi, do których parę minut wcześniej zagadywałem okazał się tylko szoferem auta dowożącego „świeżą” drużynę i odbierającego tę, której skończyły się godziny. Po chwili tamara krótkim trąbnięciem zakomunikowała swój odjazd. Mnie się za nią nie spieszyło, bowiem było jeszcze zdecydowanie za ciemno, by choćby myśleć o robieniu zdjęć pociągu w ruchu. Zamiast więc pędzić jak wariat nie wiadomo po co, wysłałem na grupę posta o szczęśliwym początku „polowania” i na spokojnie, spacerowym tempem, jechałem sobie mniej więcej równolegle z pociągiem. Przed tarczą do Raciąża mechanik wywołał stację… po imieniu dyżurnego (Roman), przy czym nieco się przeliczył, bo spotkał się z taką kontrą: „Zygmunt, nie Roman. Roman będzie później”. Śmiechłem ;-)