28 sierpnia 2011

Dwie wyprawy do Sierpca jednego dnia

Dwutygodniowe wakacji rodziców na działce koło Wkry, podczas których mieli przykazane zapisywanie godzin przejeżdżających pociągów, przekonały mnie ostatecznie że reaktywacja ruchu towarowego na Wschodniej JSL stała się faktem. Starszym stażem Czytelnikom nie muszę przypominać, ale nowych - jak to się ładnie z amerykańska nazywa "follower'ów" - uświadomię, że mowa w tym miejscu o rejonie geograficznym Nasielsk - Sierpc. Otóż, był ów rejon przez dłuższy czas odcięty od przewozów towarowych na skutek prowadzonej modernizacji stacji Nasielsk (de facto zbudowania jej od nowa), jak również odcinków położonych na południe w kierunku Warszawy, i związanej z tym mizernej przepustowości magistrali E-65. No, ale prędzej czy później (jak to w Grajdole - raczej później) rewitalizacja magistrali gdańskiej musiała się skończyć, a wraz z nią odżyły moje nadzieje na przywrócenie ruchu pociągów towarowych do Płońska i Raciąża z kierunku wschodniego. Toteż z wielkim entuzjazmem przyjąłem doniesienia urlopującego się Dzidka stwierdzającego, że dziennie przynajmniej jeden towar w kierunku Płońska jedzie. A bywało, że i trzy pociągi Rodzice słyszeli! Jednak mimo tylu bodźców pewnie nie dałbym rady wybrać się na focenie, gdyż zawsze w tyle głowy mam zakodowane "ważniejsze" sprawy do załatwienia w weekend na chwałę wybudowanego w Wawrze i urządzonego w 95% domu. Na szczęście, tak się sympatycznie złożyło, że byłem na działce potrzebny bratu który parę tygodni wcześniej zakupił nowy samochód i potrzebował kierowcy, by starego rzęcha - Fiata Bravę - przyprowadzić z działki do Warszawy. Zgodziłem się więc ochoczo pod warunkiem, że będę mógł nią uprzednio zajechać "baaardzo po drodze" ;-)) do Sierpca. Postawiony pod ścianą Starszy, zgodził się na mój warunek. Także od jakiegoś wtorku-środy odliczałem tylko czas do soboty, gdy wstanę rano i ruszę do Sierpca, gdzie - wstyd się przyznać - po raz ostatni byłem w październiku (pierwsza w historii zima [2010/2011], gdy nie wybrałem się na foty - skandal...). Po tak długiej nieobecności w moje Mekce miałem szczery zamiar poświęcić jej cały dzień. Wtem, w piątkowy wieczór, tuż przed wyjazdem, odezwał się znajomy basseciarz - pan Marek, z którym zawczasu zwąchaliśmy się jako zapaleni fani żużla, że ma do oddania bilety na Grand Prix Polski w Toruniu, bo wysiadł mu samochód i nie ma czym jechać z synem. Tymczasem brat już po mnie zajechał do Wawra i taka nerwówka - co tu robić, jak to wszystko zgrać, by wilk był syty i owca cała. I wymyśliłem, że pojadę z Robertem na działkę, wstanę skoro świt i jak coś będzie jechać po JSL to to sobie kawałek pogonię, po czym wrócę do Warszawy wczesnym popołudniem, podjadę po pana Marka i ruszymy kibicować biało-czerwonym do Torunia (syn w międzyczasie wymiksowali się z wyjazdu zwalniając bilet dla mnie). Spontaniczny plan ustalony, można przystąpić do realizacji - pierwszy przystanek: Osiek (rancho). Z lekkim kręciołkiem w głowie budzę się na żądanie natarczywej komórki przed 7, a wraz ze mną śpiący w tym samym pokoju ojciec. Kochana chłopina - wstał przede mną zaparzyć mi kawę, bo wie, że bez porannej kofeiny łeb mi później pęka! Podaje mi więc parujący kubek mówiąc: "idź spać, nic tak wcześnie nie jeździ", ale dobrze wie, że mówi po próżnicy - nie po to się budzę, żeby na swoją JSL-kę kochaną nie jechać! Gdy kończy zdanie, w tym samym momencie w oddali daje się słyszeć jakże znajome... NNNNUUUUMMMMM!!! Ooo, ja pierdolę, gagar dyma od Nasielska!!! Ruchy, ruchy, tempo!!! Kawę przełykam w zasadzie jednym haustem, o zjedzeniu czegoś do niej nawet nie ma mowy. Całe szczęście, że samochód przygotowałem poprzedniego wieczoru, także nie muszę się martwić, że czegoś zapomnę (np. aparatu...). Krótko mówiąc, nie upłynęły nawet dwie minuty od trąby jak odpalałem Bravę i ruszałem w pogoń za pociągiem. A gonionym składem okazały się beczki Petrolotu ciągnięte przez orlenowskie M62-584 i TEM2-169. Pierwszą miejscówkę wyznaczyłem sobie w okolicy tarczy ostrzegawczej do Płońska od strony Raciąża. Gdyby nie to, że zachciało mi się zajechać na stację w Płońsku, tylko po to by przekonać się że nic innego tam nie stoi i że semafor jest podany na przelot, i gdybym nie wlókł się kawałek za jakąś ciotą w Tico po mieście, to bym bez problemu zdążył. A tak to nie zdążyłem, zabrakło dosłownie 5 sekund :( Co gorsze, straciłem motyw ludzki w postaci lumpa ciągnącego jakiś wózeczek ze złomem (a ja tak lubię takie obyczajowe wstawki na zdjęciach, no...). Zagryzam niepowodzenie nadzieją odkucia się na kolejnych motywach. Aby nie kusić losu skierowałem się daleko, obierając za cel łuczek za nieistniejącą już tarczą ostrzegawczą do Baboszewa od strony Raciąża. W drodze otrzymuję sms-a od Kacpra Mościckiego, któremu dzień wcześniej zaproponowałem aby doszlusował do mnie porannym szynobusem z Nasielska. Pisze, że przyjechał samochodem z mamą i dziewczyną na Wkrę. Na tyle ile mogłem prowadząc samochód odpisałem więc, że gonię Orlena na zachód toteż szanse spotkania na szlaku przedstawiają się mizernie. Pociąg zjawia się trochę szybciej niżbym się spodziewał, ale tym razem jestem zwarty i gotowy - ustawiłem się na łuczku za Baboszewem i lecą pierwsze foty po 10-miesięcznym poście!! YEEEAAAH - to jest to co UOP-y lubią najbardziej, bez dwóch zdań :)))))))) Jak przystało na prywaciarza, mechanik sympatycznie odpowiada trąbieniem na przyjacielskie machanie z mojej strony. Potem łapię go w ostatniej chwili na prostej przed przystankiem Kaczorowo i z wiaduktu powstałej niedawno obwodnicy Raciąża. Oprócz nowej drogi omijającej miasteczko, nieopodal wyrosła potężna wytwórnia pasz Cedrob II, która - jak podejrzewam - da jakieś zajęcie stacji kolejowej... I właśnie z tą wytwórnią w tle i stadem koni na pierwszym planie, popełniłem fotkę składu zbliżającego się do semafora wjazdowego w Raciążu. Przez radio usłyszałem, że pociąg postoi około półtorej godziny, gdyż wpierw będzie musiał poczekać na przyjazd szynobusa z Sierpca, a następnie odczekać aż odstęp zwolni szynobus relacji Nasielsk - Sierpc. Także bardzo dobrze się złożyło, bo był czas na obmycie twarzy z resztek snu na stacji benzynowej, na której co prawda oficjalnej toalety nie było, lecz miły pan z obsługi użyczył umywalki służbowej ;) i posilenie się rogalem 7days. Jeszcze przed dokonaniem porannej toalety zadzwonił Kacper z zapytaniem, czy zdąży dojechać z Wkry do Raciąża przed odjazdem pociągu. Zapewniłem, że naturalnie tak. Tymczasem wróciłem na stację dziabnąć krzyżowanie szynobusów. Najpierw przyjechał VT627-102 z Nasielska i wjechał na bok, pod sam dworzec. Chwilę później torem głównym zasadniczym nadjechał z Sierpca dwuczłon VT628-012 w relacji do Warszawy Wschodniej (powoził ten sam sympatyczny mechu, z którym uciąłem sobie dłuższą pogawędkę gdy wracaliśmy z NadSZYSZKOwnikiem z imprezy Jarka Woźnego z Krzyża do Gniezna). Szynobusy się rozjechały, a ja w oczekiwaniu na Kacpra postanowiłem dla zabicia czasu pokręcić się po południowej stronie torów i sprawdzić czy nie da się podjechać od tej strony pod nastawnię dysponującą. Kiedyś się nie dawało i nic się w tej kwestii nie zmieniło ;) Wkrótce nadjechał znany mi z kacprowych fotek błękitny Chevrolet, poznaliśmy się wreszcie w realu i ruszyliśmy obadać jakieś dogodne miejsce na sfotografowanie pociągu. Łuczek za Raciążem nie przypasował ze względu na walące prosto w obiektyw słońce, podobnie jak jeden z przejazdów spory kawałek przed Koziebrodami, mnie więcej w miejscu gdzie dawno, dawno temu zlokalizowana była mijanka Kraszewo. Dopiero ostatnia prosta przed łuczkami poprzedzającymi wjazd do Koziebród znalazła uznanie w naszych oczach ze względu na nieco lepsze warunki oświetleniowe oraz drzewo i stadko krów w jego pobliżu. Cyknęliśmy fotki i rura za nim! Na dojechanie za Włostybory, gdzie pociąg wyjeżdża z rzadkiego szpaleru świerków przy torze, czasu mieliśmy niezbyt wiele, ale udało się bez nerwacji :) No a potem od razu do Mieszaków na wiadukt, bo tam bardzo Kacprowi zależało się znaleźć. Doświadczony wieloma latami ganianek myślałem, że wyprzedziliśmy go tak bardzo, że przyjdzie nam tu na niego poczekać dobrych 5 minut, a tymczasem nadjechał dużo szybciej. Znać, że pewne drobne naprawy toru w poprzednich latach poprawiły prędkość szlakową :) Dobrze, że po drodze z Włostyborów nie podkusiło mnie jeszcze gdzieś się na niego zasadzić. Wówczas jak nic obejrzelibyśmy sobie z wiaduktu tył pociągu oddalającego się do Sierpca. Następnie już na spokojnie udaliśmy się do Sierpca. Mnie najbardziej interesowało, czy zastaniemy tam nowy nabytek taborowy w postaci lokomotywy serii SM31. Dzień wcześniej na WRP pokazało się BarT-a zdjęcie ST44-199 i SM31-026 (i jakiejś stonki między nimi) stojących pod szopą, więc z jednaj strony wiedziałem czego się można spodziewać, lecz z drugiej - odbierało element zaskoczenia. Gdyż faktycznie "trumna" pod szopą stała :) Gagarin, którego wcześniej na JSL nie widziałem, był również obecny :) Na dodatek lokomotywy stały zderzak w zderzak, a nie jak dzień wcześniej - przedzielone stonką. Zanim zrobiliśmy im małą sesyjkę zdjęciową, strzeliliśmy fotki gagarinowi Orlenu zmieniającemu czoło pociągu. Potem podjechaliśmy w rejon nastawni wykonawczej i dworca, gdzie pożegnaliśmy się, bo spieszyło mi się z powrotem do Warszawy. Tam już czekał na mnie znajomy basseciarz-żużlowiec, zupełnie jak ja :)) A tak się "nieszczęśliwie" złożyło, że w piątek żona uszkodziła samochód, którym miał z synem i kimśtam jeszcze jechać na Grand Prix Polski do Torunia. Także w piątek wieczorem z nieba mi spadła możliwość obejrzenia tego spektakularnego widowiska, bo syn i ktośtam wymiksowali się z wyjazdu. Zadeklarowałem się, że pojedziemy moim wozem, a jeden nadmiarowy bilet sprzedamy pod stadionem (tak też zresztą zrobiliśmy). W drodze na Motoarenę nie obyło się oczywiście bez kolejnych tego dnia wizyt w Płońsku, Raciążu i Sierpcu - nie jechałem DK10, której nie znoszę - lecz powiatówką wzdłuż JSL :)) I to była niezwykle słuszna ta koncepcja, gdyż w Raciążu na stacji stał skład niebieskich "tadeuszy" do przewozu zboża i odczepione już od niego ST44-1101 z niebieską stonką. Pierwszy raz takie wagony na JSL widziałem! Ani chybi to dostawa zboża do tej nowej wytwórni pasz. W Sierpcu pojawił się za to skład czarnych beczek, takich jakie tradycyjnie jeżdżą do Świnoujścia. Na środku stacji stał sobie luzem czerwony M62-1703. Na focenie nie było jednak czasu, bo trzeba się spieszyć na mecz, a czasu mało, kruca bomba ;-) Coś tam Czernikowo i Lubicz gadały, ale to chyba do szynobusa. Turniej z cyklu Grand Prix był zajebisty, mimo niezakwalifikowania się do finału mego idola Tomka Golloba. W ostatniej serii startów wjechał w Mistrza ruski cieć Artem  Łaguta tak, że myślałem iż Tomek się nie podniesie... Struchlałem! Ale to jest gość ze stali (dosłownie - ze Stali Gorzów!) i wystąpił w półfinale, gdzie jednak zajął 3. miejsce. Ja to bym po takiej glebie z tydzień w szpitalu leżał, a ten mocarz po kwadransie znów wsiada na motocykl i się ściga - mega wielki szacun! W drodze powrotnej znów przejeżdżamy przez stację w Sierpcu, bo słyszymy w radiu że gagarin 1101 wybiera się luzem do Raciąża. Podjeżdżam więc prawie na peron i rzeczywiście - luzak stojący pod semaforem głośno dopomina się trąbieniem podania "wolnej drogi" na semaforze. Semafor jednak ani myśli przychylić się do jego prośby. Aż się na głos zastanawiam, na co ten dyżurny czeka? A mój towarzysz na to: "ej, Artur, zobacz w prawo - jakieś światła". O w mordę! Idzie towar pewno do Płocka. I rzeczywiście, torem najbliższym przy dworcu przewalił się dostojnie ten sam gagarin co go po południu widzieliśmy w stacji, czyli M62-1703, za którym jechały dwie tamary i próżne beki - o matko, toż to POTRÓJNA aTRAKCJA!!! Po przejeździe tego cudeńka szlabany na przejeździe się otworzyły, lecz po chwili znów zamknęły i do Raciąża ruszył ST44-1101. I my też. Tego, co się w Raciążu stało żadną miarą jednak nie pojmuję, niech mi to ktoś wyjaśni! Otóż... gagarin podpiął się do składu "tadeuszy", by je zabrać do Sierpca. Tylko po jaką cholerę??? Czy to możliwe żeby między godziną powiedzmy 13, gdy - według moich obliczeń - najwcześniej mógł się ów skład "tadeuszy" pojawić w Raciążu (ale pewnie było bliżej 16 - wszak gdy przejeżdżaliśmy o tej godzinie do Torunia lokomotywy stały jeszcze na stacji, tak jakby dopiero co odpięły się od składu i czekały na odjazd do Sierpca), a godz. 24 w sobotę udało się rozładować długaśny skład wielgachnych wagonów? Mnie to się wydaje niemożliwe, więc rodzi się pytanie: po co 1101 jeździł w te i nazad do i z Sierpca luzem? I czy coś się w międzyczasie działo z tymi wagonami...? Zapytać na stacji o północy nie za bardzo było kogo, szczególnie że zmęczenie całym dniem kręcenia kółkiem już mi się dobrze dawało we znaki. Niemniej jednak manewry z tymi "tadeuszami" i gagarinem robiącym kilometry bez sensownego celu stanowią dla mnie dużą zagadkę! Dalsza droga do Warszawy upłynęła już bez kolejowych atrakcji, także czas kończyć już tę relację ;-)