Pogłoski o remoncie torów w Płocku i związaną z tym koniecznością zamknięcia szlaku do Kutna docierały do mnie już jakoś na wiosnę. Nie brałem tego jednak zbyt poważnie, wiedząc że zakładane przez PLK plany modernizacyjne potrafią opóźnić się o ładnych kilka miesięcy, jeśli nie lat. Tym większe więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że we wrześniu remont faktycznie dojdzie do skutku. To zaś oznaczało jedno... ŻE CAŁY RUCH Z RAFINERII PÓJDZIE NA PÓŁNOC PRZEZ SIERPC. A więc Zachodnia JSL - reaktywacja!! :-)) Takiej okazji by pofocić do woli nie mogłem za skarby przegapić, szczególnie że już w pierwszych dniach objazdów Przemas zarzucił mnie informacjami jakie sprzęty sam widział w okolicach Torunia Wschodniego, tudzież jego znajomi fotografowali w rejonie Dobrzejewic. Dodatkowo na internetowych fotogaleriach pojawiły się zdjęcia tak nietypowych na JSL maszyn jak bordowo-żółtych lokomotyw Rail Polska, czarno-srebrnych maszyn CTL Logistics czy granatowo-srebrnych pojazdów Orion Kolej. Wszystko to sprawiało mi dość dużą torturę, ponieważ znajdując się między budową domu a pracą nie miałem specjalnie okazji, by wyrwać się na foty. W końcu jednak powiedziałem STOP temu wszystkiemu - mus jechać i basta! Termin wyprawy wyznaczyłem na sobotę 18 września. Godzinę wyjazdu wycyrklowałem tak, by w Płońsku pojawić się o wschodzie słońca, czyli około 7. Nie liczyłem na wiele w sensie focenia (mijanka szynobusów wypadła jakieś 40 minut wcześniej - jeszcze ciemno), ale zawszeć to milej jechać na zachód wzdłuż Jedynie Słusznej opromienionej ciepłym światełkiem, niż szarym świtem. Tymczasem już zjeżdżając ślimakiem z siódemki na dziesiątkę przyuważyłem w oddali światła na stacji. Ki czort? Przejeżdżam przez przejazd i oczom mym własnym nie wierzę - żółta stonka z żółtą platformą, żółtym dźwigiem i żółtym Gags-em!! Ale bonus :) Podchodzę do SM42-562 i czytam, że należy do warszawskiego Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury. Moje pojawienie się na wymarłej stacji wywołało czujność nudzącego się dotąd jak mops mechanika stonki. Otworzył drzwi, by zapytać... czy będzie w telewizji? Krztusząc się śmiechem rozczarowałem pana, ale wykorzystałem nadarzającą się okazję by zapytać co on tu w ogóle robi? Okazało się, że nic wielkiego - po prostu jedzie z Płocka do Warszawy, a ponieważ linia do Kutna jest nieprzejezdna, to robi wieeeelką pętlę. Zatem pierwszy objazdowy skład zaliczony :-) Chciałem cofnąć się trochę w okolice Dalanówka, no najdalej Krępicy, by go jeszcze sfocić w motywie polno-leśnym, ale zanim zdążyłem wrócić do samochodu, szynobus do Nasielska zwolnił właśnie szlak. Semafor dwoma ramionami podał pociągowi remontowemu wyjazd z boku. Nie pozostało nic innego jak zrobić pożegnalne zdjęcie i kontynuować plan jadąc do Sierpca i dalej - do Lubicza. Niestety, gdzieś tak na wysokości Raciąża wjechałem pod nadciągający z zachodu wał jednolitych chmur wysokiego piętra, które pozbawiły świat radosnych kolorów. W Sierpcu na szopie nie stało nic godnego uwagi, być może dlatego nie zatrzymałem się na śniadanie jak zwykle na poboczu na wysokości śpiących lokomotyw, lecz pojechałem kilkaset metrów dalej pod nastawnię wykonawczą. To była rewelacyjna decyzja, gdyż jeszcze zanim nalałem herbaty do kubka zauważyłem kątem oka zamknięte szlabany. Przy czym jedyny semafor wjazdowy, który widziałem - od Torunia pokazywał "stój". Galopada myśli - albo jedzie towar od Płocka, albo po prostu jeszcze nastawniczy nie podał semafora dla pociągu z Torunia, albo... Jezus Maria, gdzie aparat? Prędko, prędko, bo będzie za późno!! Trzecia możliwość to taka, że semafor został podany, tylko ja go nie widzę. Bo wjazd od Brodnicy zasłania mi nastawnia. To by tłumaczyło ciszę w eterze - wszak radiotelefon mam nastawiony na kanał 5., podczas gdy z Brodnicy do Płocka jest R4. Wypadam więc czym prędzej na ziąb bez czapki, w rozchełstanym polarze, bo już słyszę narastające dudnienie pociągu. Przeskakuję przez zdradliwie zarośnięty rów, szczęśliwie udaje mi się nie zaplątać w pajęczynę pędni wychodzących z nastawni i... tak jest, dobrze wykombinowałem - drugi raz w życiu widzę podany semafor wjazdowy od Brodnicy (pierwszy raz miał miejsce raptem 5 miesięcy wcześniej, gdy z okna nastawni oglądaliśmy wjeżdżający do Sierpca imprezowy pociąg "Wokół Doliny Drwęcy" >>). Po parunastu sekundach zza zakrętu wyłania się majestatycznie czerwony M62-584 prowadzący w duecie z SM42-2503 zwarty skład beczek. Pstryknąłem kilka zdjęć i rozdarłem japę ze szczęścia na całą okolicę :-)) Dopiąłem w końcu swego - sfotografowania towara wjeżdżającego do Sierpca z Brodnicy. Rozanielony cały wróciłem do ciepłego wnętrza KIAneczki, dokończyłem kanapkę wysłuchując przy okazji jak dyżurny ze Skępego dyktuje rozkaz zezwalający przejechanie obok wskazującego sygnał stój semafora wyjazdowego dla pociągu 155028 i ruszyłem w dalszą drogę. Ponieważ ostatnia cyfra numeru pociągu jest parzysta, to wiedziałem, że jedzie on w moim kierunku. Nie mogłem więc wyjechać mu naprzeciw zbyt daleko, bo byśmy się rozminęli. Nie miałem więc praktycznie żadnego wyboru - nie chcąc robić zdjęcia w okolicy Sierpca, najdalej mogłem zajechać do Koziołka. A że dość dawno go nie odwiedzałem, to tam właśnie się skierowałem. Po zaledwie kilku minutach kręcenia się przy torze na horyzoncie (a linia jest prosta jak drut) ukazały się światła lokomotywy. Kolejny czerwony gagarin, hurra! M62-295 tym razem do pomocy (właściwie o pomocy tu za bardzo nie ma mowy, myślę, że druga lokomotywa jest tylko na wszelki wypadek) miał TEM2-114. Parameter tylko był nikczemny, ale coś tam wyszło, nawet nie najgorzej. Chcąc wydostać się Koziołka do drogi asfaltowej ma się wybór trojaki: po pierwsze można jechać leśną drogą o nawierzchni żużlowej po północnej stronie torów i po jakichś 2-3 kilometrach odbić w prawo do DK10. Po drugie, można się cofnąć asfaltem do Ligowa (stąd właśnie przyjechałem), a po trzecie można wybrać najbardziej uciążliwą, najbardziej wyboistą i praktycznie nieznaną przyjezdnym dróżkę leśną wzdłuż południowej strony toru. Tę właśnie wybrałem, bo usłyszałem przez radio jak dyżurny z Sierpca mówił mechanikowi pociągu, który dopiero co sfociłem, że będzie musiał poczekać na dalszą jazdę do Płocka aż przyjadę stamtąd dwa pociągi - w tym jeden do... Raciąża. Ciekawość mą rozbudził tym Raciążem, ale jednak stwierdziłem, że nie będę się wracał. Jeszcze by się okazało, że to jakiś pociąg grzechu wart i pojechałbym za nim aż do Raciąża, a przecież nie taki był cel podróży. Postanowiłem poczekać na dalszy rozwój wydarzeń w okolicach Czermna. W którejś z dawniejszych relacji wspominałem, że znalazłem polny dojazd do przejazdu przez tory, obok którego stoi wskaźnik informujący o prędkości szlakowej. W stronę Torunia była to 9, zaś w stronę Sierpca cyfra 7. Od tamtego czasu dziewiątkę zmieniono na siódemkę, a siódemkę na szóstkę chyba. Już nie bardzo pamiętam, a sprawdzić nie mam jak, bo nie sfotografowałem pociągu z tym wskaźnikiem. Moją uwagę skupiło bowiem co innego - otóż na jednym ze słupów teletechnicznych uwił sobie gniazdo bocian :) I właśnie z tym nowym motywem postanowiłem sfocić sobie pociąg jadący od Sierpca. Gdyby zaś raczyło nadjechać coś z drugiej strony to byłby to motyw leśny, przy czym ściana drzew od lewej strony kadru kończyłaby się nieco w oddali odsłaniając wagony, zaś po prawej drzewa wystawałyby na całej długości ponad składem. Jak na złość jednak nic nie chciało nadjechać. Dobrze, że wziąłem sporo zaległych gazet z tygodnia, bo bym chyba jajko zniósł. No - myślę sobie - jak tak ma wyglądać ten wzmożony ruch, to obejdę się chyba smakiem i skończy się na 2-3 składach przez cały dzień. W międzyczasie usłyszałem, że pod tarczą do Lipna zameldował się jakiś towar. Ze słów nastawniczego wynikało, że tu pociąg kończy bieg i lokomotywa wróci luzem do Torunia. Dylemat - jechać, nie jechać? Stwierdziłem, że nie jadę. Bo nie po to tłukłem się po tych wybojach żeby teraz rezygnować z motywu z bocianem na rzecz jakiejś tam lokomotywy luzem - jeszcze pewnie 'Shreka'. Olewka, siedzę dalej. Dopiero po dwóch godzinach oczekiwania od strony Sierpca nadciągnął niebiesko-wściekle zielony (fuj!) ST44-1205 ze zwartym składem szarych beczek. Mimo, że nie podoba mi się strasznie ten schemat malowania kompletnie od czapy, postanowiłem zabić nudę goniąc go. Lepsze już enduro po leśnych dróżkach niż demotywujące siedzenie w jednym miejscu. Do Skępego nie było szans go dogonić, ale z wyprzedzeniem go w Karnkowie nie powinno być kłopotów. Zajechałem do takiego wiaduktu, którym tor biegnie nad dróżką do Chodorążka, niespiesznie cofnąłem na pole aby być przygotowanym do dalszej ganianki i myśląc, że mam jeszcze sporo czasu wyszedłem z auta obczaić gdzie by tu się ustawić jakoś inaczej niż zazwyczaj. Ledwo co jednak otworzyłem drzwi, dobiegł mych uszu nie pozostawiający złudzeń hałas szybko zbliżającego się pociągu. Jedyne co mogłem wymyślić to wbiec po zarośniętych schodach prawie na samą górę nasypu i cyknąć pociąg z niebieską barierką wiaduktu. Byłem pewien, że nic z tego nie będzie, ale nawet niegłupio wyszło - według mnie kadr ratuje względnie spora ogniskowa i widoczne w oddali po prawej stronie rozwalające się odkąd pamiętam budynki przystanku Karnkowo. Potem w samochód i rura do Lipna. Pociąg ma tu bardzo blisko toteż jedyne co mogłem zrobić, to popełnić zdjęcie w peronach. Tak też zrobiłem żegnając tym samym pociąg. Dalej postanowiłem go nie gonić, bo w CB usłyszałem "kolegów" informujących o "wahadełku" na wyjeździe z Lipna. Poza tym chciałem się dowiedzieć, lokomotywa którego przewoźnika odjechała luzem do Torunia. Zapukałem więc w okienko do dyżurnego. Zawsze uzyskiwałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, zwłaszcza taki jeden gość gaduła wręcz nie pozwalał się pożegnać - gada jak nakręcona katarynka :)) Tym razem jednak wychylił się jakiś nieznajomy. Wyglądał normalnie. Pytam więc po ludzku, który przewoźnik przyciągnął wagony? "Nie mogę powiedzieć, to tajemnica państwowa" - pada odpowiedź zupełnie serio. - Ale słyszałem przez radio kolejowe, że przyjechał do pana pociąg z Torunia i że lokomotywa wróciła luzem. To chyba nie jest jakiś wielki sekret co to była za lokomotywa? - nęcę człowieka.
- Już i tak panu za wiele powiedziałem - ten mi na to, choć przecież NIC NIE POWIEDZIAŁ JAK DOTĄD. Dobra, już leżę na łopatkach pozbawiony wszelkich złudzeń że się czegoś dowiem.
- Aha, czyli PRL wiecznie żywy u pana, tak? - mówię właściwie sam do siebie, bo odpowiada mi głucha cisza. O, i taki mnie afront spotkał w tym miłym kraju pełnym życzliwych sobie współobywateli :(( Podjechałem na plac ładunkowy obejrzeć sobie te ściśle tajne węglarki Cargo, ba - nawet wszedłem na wagon by obejrzeć ich strategiczny ładunek państwowego znaczenia. W wagonach leżało jakieś czarne drobne kruszywo - rzeczywiście, jest z czego robić aferę, eeech... No nic, mając wolny czas postanowiłem sprawdzić, jak długie jest to wahadło na jednopasmowym odcinku drogi. Jeśli byłoby długie i stałoby się zbyt długo, to musiałbym odpuścić sobie ganiankę za jakimś następnym pociągiem między Lipnem a Czernikowem i przebijać się dróżkami (na szczęście dobrze je znam) bliżej JSL między Konotopiem i Ograszką. Dalej już można wyskoczyć z powrotem na krajową dziesiątkę. Oczywiście trafiłem na obowiązkowy postój pod czerwonym i już po pięciu minutach wiedziałem, że ten odcinek szosy nie nadaje się do dalszego z niego korzystania. W końcu przebiłem się na drugą stronę i kawałek za Kikołem skręciłem w lewo w drogę na Konotopie. Tam jednak nie miałem zamiaru dojechać, tylko skręciłem w prawo do przejazdu przez tor wypadającego tak mniej więcej pośrodku między Konotopiem a Ograszką. Bodźcem do zagęszczenia ruchów był podyktowany przez dyżurnego z Czernikowa rozkaz dla pociągu 114582, a więc jakiegoś innego niż szarych beczek ze 'Shrekiem'! W pewnej chwili zza wszechobecnych pól kukurydzy wyłoniło się całkiem spore poletko słoneczników :) Tu postanowiłem zaczekać na tajemniczy pociąg choć wielkie jak talerze kwiaty zasłaniały trochę tor. Żeby to nie były słoneczniki to bym zrezygnował, ale akurat te rośliny bardzo mi się podobają i zdjęcia z nimi zawsze wychodzą ładnie, jakoś tak optymizmem z nich bije. Postanowiłem się więc trochę nimi pocieszyć, rozweselić nadal beznadziejną pogodą (do chmur doszedł silny wiatr, a zdarzały się i przelotne opady). Po niezbyt długim oczekiwaniu zza krzaków i słoneczników wyłoniła się czarna SM42-2073 z równie czarnym ST43-R001, trochę oszprejowanym na boku i sznurem beczek. Pociągu CTL Logistics przed objazdami na JSL nie widziałem i nie słyszałem z opowieści aby się pojawiał, toteż bardzo się ucieszyłem z "zaliczenia" kolejnego przewoźnika na "mojej" linii :)) Tak bardzo, że powziąłem decyzję o ganiance. Ponieważ jednak droga do Konotopia i dalej do Lipna zamieniła się po ostatniej zimie w szwajcarski ser i musiałem uważać, aby nie zostawić w dziurach zawieszenia, to dogoniłem go dopiero w Karnkowie. Z tego samego miejsca przy wiadukcie można popełnić zdecydowanie lepsze zdjęcia pociągu jadącego z Torunia niż z przeciwnej relacji. Tor idzie bowiem po wysokim nasypie i łagodnym łuczku, także można nacieszyć oczy rozciągniętym składem w pełni. Tu go pożegnałem, bo już przez radio zgłaszał się pod tarczą do Lipna jadący jego tropem kolejny skład! No, to mi się podoba, nareszcie taka intensywność ruchu, jakiej się spodziewałem! :) Aby nie kusić losu i nie rozminąć się z anonsowanym na falach eteru następnym składem wybrałem wariant bezpieczny - bezmotywie w pół drogi między Karnkowem a Lipnem (no, może trochę bliżej Lipna). Zajechałem, popatrzyłem i już miałem odpuścić to sobie z niesmakiem gdy wtem przylookałem przyczajonego (a może śpiącego?)... biało-czarnego kota. Na bezrybiu i kot ryba - stwierdziłem na pocieszenie - i popełniłem fotografię kota i kolejnego 'Shreka' pod postacią ST44-1112 (ten ma chociaż mniej tej oczojebnej zieleni). Miałem go nie gonić, ale radio zaskrzeczało: "Świnoujście, na razie nie ma wyjazdu, czekacie na krzyżowanie z 11474". Aha, czyli mijanka w Skępem. No to jedziemy. Zajechałem a przy peronie pod wyjazdowym tandem czerwonych tamar Orlen KolTransu - TEM2-089 i TEM2-059. Bardzo dobrze, podwójnej aTrakcji tamar jeszcze na JSL-ce nie fociłem :) Za niedługo pojawił się niebieski gagarin Cargo, został wpuszczony na bok i "Świnoujście" ruszyło do Torunia. A ja za nim, ma się rozumieć. Coś mnie tego dnia ciągnęło do tego Karnkowa jak magnes, bo znów tam pojechałem, tym razem jednak nie w okolicę wiaduktu, lecz na drugi koniec łukowatego nasypu - tam przejazd przez szlak kolejowy odbywa się w poziomie szyn. Baaardzo ładny widok, pociąg można obserwować naprawdę długo. Z tymi słonecznikami między Konotopiem a Ograszką miałem pewien niedosyt - nie to, że nie podobało mi się w pełni foto czarnej stonki i rumuna. Po prostu stwierdziłem, że jest też potencjał dla pociągu z przeciwnego kierunku, tam więc się udałem na następne spotkanie z czerwonymi tamarami. A potem aż przed Dobrzejewice. No i tu mnie szlag trafił na tę cholerną pogodę. O ile bowiem dotychczas niebo było zaciągnięte kompletnie chmurami, o tyle byłem pogodzony z zastałą sytuacją. Ale znad Dobrzejewic chmury odpłynęły na wschód uwalniając piękny bluskaj. Nic tylko czekać na przyjazd tamar i sfocić je w cieplutkim słoneczku. No i przyjechały. A wraz z nimi napłynęła jedna maluteńka chmureczka zasłaniając dosłownie na 10 sekund Słonko. Dokładnie w tym momencie gdy przyszło nacisnąć migawkę aparatu. Ch*** mnie strzelił jasny tak, że małom co nie roztrzaskał aparatu o pień najbliższego drzewa WRRRR... Co za pech, niesamowite wręcz! Zdjęcie wyszło przez to koszmarnie, bo chmury odpływające na wschód wyszły przepalone, by lokomotywy mogły wyjść nie za czarne. Dramat po prostu :( Na szczęście biadolenie przerwało mi radio informując o kolejnym składzie goniącym tamary. Przemieściłem się raptem kilkaset metrów w stronę Obrowa w miesce gdzie pola się końcą a zaczyna las. Po pół godzinie z owych pól w las wjechał bordowo-żółty M62-2990 spółki Rail Polska - kolejny przewoźnik na JSL "zaliczony"! :)) I tym razem Słońce stanęło na wysokości zadania oświetlając ładnie skład, wygrywając rzutem na taśmę wyścig z chmurami, które kląłem pod nosem obserwując w wizjerze aparatu zbliżający się pociąg. Po tym zdjęciu wróciłem zdecydowanie pocieszony do samochodu, w samą porę, by usłyszeć w radiu, że w Lubiczu pociąg wjedzie na bok by skrzyżować się z innym składem jadącym z Torunia Wschodniego. Bardzo dobrze, bo jedna fotka składu Rail Polski to trochę mało jak na taki rarytasik. Podjechałem więc do Lubicza zobaczyć, na który tor wjedzie gagarin. Miałem cichą nadzieję, że na ten najbliżej dworca, ale przypuszczałem, że jednak zajmie ten najdalszy. Tak też się stało. Szkoda, bo miałem już od dłuższego czasu obczajony motyw z takiego małego wzniesienia, z którego widać równię stacyjną i dworzec. I najlepiej aby pociąg jadący do Torunia wjeżdżał właśnie na tor najbliższy budynkowi dworca. No, ale wjechał z miejsce zupełnie zakrzaczone, toteż nie pozostało mi nic innego jak przemieścić się pod semafor wyjazdowy, czyli de facto pod nastawnię wykonawczą. W oczekiwaniu na pociąg z Torunia popstrykałem trochę ujęć z wajchą zwrotnicy. Nastawniczy nie zwracał na mnie żadnej uwagi, ja do niego też nie miałem żadnych pytań toteż mijaliśmy się bez słowa, tak jakby mnie tam w ogóle nie było. I to mi się podoba :) Po kilkunastu minutach od Torunia nadjechał wcześniej już widziany 'Shrek' ST44-1205 z beczkami, biorąc Lubicz "na biegu". Ja oczywiście cyknąłem mijankę pociągów i czekałem na odjazd Rail Polski. Z nastawni wynurzył się nastawniczy, odkluczył zwrotnicę, przełożył ją i zamknął zamek, po czym gagarin donośną trąbą oznajmił wszem i wobec zamiar ruszenia cielska z miejsca. Ruszył z kopyta w akompaniamencie eleganckiego gwizdu turbosprężarek i pióropuszem mazutu nad dachem. Aaaaa - ładne to było :)) I pojechał sobie do grodu Kopernika. Ja zaś postanowiłem zrealizować małą zaszłość. Mianowicie, gdy dzień po imprezie "Wokół Doliny Drwęcy" udaliśmy się z Tomim na poszukiwania archeologiczne śladów pierwszej linii z Torunia Mokrego do Lubicza >>. Z tym, że kiedyś dworzec w Lubiczu stał zupełnie gdzie indziej niż obecnie. Był on zlokalizowany aż po drugiej stronie szosy bydgoskiej. Można się tam było przesiąść z pociągu normalnotorowego do wąskotorówki do Sierpca. W każdym razie o ile dobrze nam szły poszukiwania przebiegu dawnej linii >>, o tyle o samym dworcu jakoś zapomnieliśmy. Fakt faktem, że Tomi przypomniał mi o nim jak już wróciliśmy do domów. Trzeba to było nadrobić i odnaleźć go wśród innych domów wyrosłych naokoło. A że sam budynek starego dworca nie wyróżniał się jakoś specjalnie (przez te kilkadziesiąt ładnych lat przeszedł zapewne sporo przeobrażeń, takich jak np. otynkowanie ścian), sprawa na pierwszy rzut nie wyglądała na taką wcale prostą. Na szczęście Tomi wyposażył mnie w wydruki map, także trafiłem w zasadzie jak po sznurku :) Kręcąca się pod budynkiem kobiecina potwierdziła z niejakim zdziwieniem, że zamieszkiwana przez nią i kilka innych rodzin, budowla jest w istocie dawnym dworcem. To samo kolejny dziadek, który wychylił się zza drzwi powodowany ciekawością zmieszaną z obawą na widok niecodziennego przybysza z aparatem. Dobra, dopełniłem formalności fotografując dworzec od oświetlonej strony (pod słońce nijak nie chciało mi zdjęcie wyjść, więc dałem sobie spokój) i wróciłem do Lubicza. Powoli acz nieubłaganie zbliżała się bowiem godzina przyjazdu szynobusa z Lipna. Postanowiłem spróbować uchwycić go na moście nad Drwęcą. Pomysł na takie ujęcie również zrodził się w mej głowie podczas wspomnianej kwietniowej wycieczki z Tomim i Moniką. Realizację jego utrudnia jednak duże zarośnięcie płynącej dołem rzeki. Najpierw miałem zamiar spróbować ze wschodniego brzegu, ale stwierdziłem, że na wstępnie wytypowane miejsce nie zdążę się przedrzeć. Ruszyłem więc na bliższy zachodni brzeg. Ale tu też w zasadzie nie zdążyłem bo szynobus pojawił się nieco za wcześnie. W efekcie powstało jakieś tam zdjęcie "z partyzanta", ale nic szczególnego. Potem jednak i tak stwierdziłem, że z tego zachodniego brzegu nic więcej wycisnąć się nie da i w przyszłości trzeba by się wybrać na brzeg wschodni. Tam - jak się wydaje - jest szansa sfocić pociąg w miarę z profilu z takiego jakby cypelka wcinającego się w nurt rzeki. Odkładam to jednak na bliżej nieokreśloną przyszłość. Póki co wróciłem do samochodu i ruszyłem w stronę Torunia Wschodniego. Nie zdążyłem jednak dojechać nawet za Lubicz, gdy radio oznajmiło mi, że do semafora wjazdowego Lubicza zbliża się pociąg 255018. Nie było rady - trzeba zawracać i jechać na jakiś motyw za Lubiczem. W tym momencie zadzwonił do mnie Przemas z informacją, że ze Wschodniego do Sierpca jedzie skład CTL-u, a po nim pojedzie pociąg Cargo. Dzięki, Stary! Chwilę później zadzwonił Żuczek, by opowiedzieć co tam widział akurat na linii do huty Warszawa. Gadamy sobie, gadamy aż dojechałem do leśnego przejazdu. Myśląc, że mam jeszcze spory zapas czasowy kontynuuję pogawędkę, gdy wtem zza zakrętu wyłania się czarno-srebrny ST43-R011. "Muszę kończyć, bo mi też pociąg jedzie. To nara, zadzwonię później" - rzuciłem w słuchawkę, porwałem aparat z przedniego siedzenia pasażera i strzeliłem dwie fotki. Potem zawijka i... utknąłem za jakimś gamoniem z przyczepką, który majestatycznie pokonywał muldy polnej dróżki nie spiesząc się wcale, bo i dokąd, oraz ignorując zupełnie mój klakson, którego nadużywałem w bezsilnej złości nie mogą go wyprzedzić na wąskiej dróżce.W końcu jednak doturlaliśmy się do szosy, on skręcił w stronę Torunia żegnany soczystym fuckiem, a ja puściłem się w pogoń ile fabryka dała za tarabajłem. Dorwałem go przejeżdżającego przez Czernikowo, aczkolwiek nie zdążyłem na aparacie zmienić nastawów z ciemności lubickiego lasu na otwartą, jasną przestrzeń czernikowskiej stacji. Na szczęście zadałem memu Nikonowi robienie zdjęć zarówno w formacie JPG jak i RAW, toteż udało się to prześwietlone zdjęcie "odzyskać" właśnie z RAW-a :) Nawet sympatycznie wyglądał ten pojedynczy rumun bez wspomagania, więc stwierdziłem, że nie zawadzi zrobić mu jeszcze jedno zdjęcie. W tym celu - oraz aby ominąć wahadło na szosie - udałem się kawalątek za Ograszkę. Jasna długa prosta, jakieś drzewa - ładnie wyszło. I tu dałem sobie spokój, tym bardziej, że już w radiu (nieoceniona zabawka!!) słyszałem, jak do Czernikowa melduje się kolejny skład - ani chybi awizowany przez Przemasa skład Cargo. Jak się łatwo domyśleć ze "Shrekiem' na przedzie. No, trudno, po tym jak sierpecką szopę opuścił ostatni zielony gagarin - mój ulubieniec 1109 - lepszy taki Iwan niż choćby "najpiękniejszy" rumun ;-) Zanim jednak wygrzebałem się z tych drogowych dziur koło Konotopia i dojechałem do Lipna, CTL zdążył doskoczyć do Skępego, a do Lipna goniący go gagarin Cargo. Trochę się w tym - przyznaję, zagubiłem - bo gdy ruszyłem z Lipna do Skępego wtem zobaczyłem jadący mi naprzeciw jakiś pociąg ze Skępego. Numeru nie dosłyszałem, zdążyłem jednak dojrzeć kolory prowadzącego 'Shreka'. Musiał się krzyżować w Skępem z CTL-em, zaś w Lipnie na bocznym torze już czekał na niego pociąg 355028 z ST44-1208 na czele. Co stacja, to mijanka - to mi się podoba! Ponieważ słoneczko zaczęło fotogenicznie zachodzić za chmurki, postanowiłem cyknąć wyjazd pociągu do Sierpca, po czym ścignąć uciekiniera do Torunia. Początkowo gagar sunął bez zapalonych projektorów, ale mechanik zreflektował się w samą porę i do drugiego zdjęcia zapalił lampki. Wyszło bardzo, bardzo :)) Chcąc złapać uciekający pociąg do Torunia, musiałem przejechać zwężenia drogi bez czekania. Jest zielone, udało się! Liczyłem, że słoneczko utrzyma się dłużej, lecz z zachodu napłynął kolejny wał chmur skutecznie pozbawiając świat żywych barw. Toteż podjąłem decyzję, że dalej niż za Czernikowo się nie pcham. Podjechałem pod semafory wyjazdowe, przeszedłem przez tory i stanąłem przy nastawience wykonawczej. Uciekinierem okazał się ST44-1112, a do pomocy na popychu pracowała SM42-1115. Już miałem wracać do samochodu, gdy uchyliło się okno nastawni i wychyliła brodata głowa. Brodacz starannie dobierając słowa chciał się dowiedzieć, kogo gości pod swoją nastawnią. Był miły, to i ja dlań miły. Dowiedziałem się m.in., że zepsuła się blokada liniowa i dlatego wszystkie posterunki wyprawiały pociągi na rozkaz. Pożegnałem się, bo jeszcze przez cyknięciem gagarina ze stonką słyszałem dyktowania rozkazu dla pociągu opuszczającego Lipno. Robiło się już dość ciemno, niemniej postanowiłem zrobić zdjęcie na długim czasie wodząc aparatem za jadącym pociągiem, czyli zabawić się w "panning". Wyjdzie to dobrze, nie wyjdzie - drugie dobrze. Cofnąłem się kawałek za Czernikowo, wjechałem w jakąś drogę, którą wcześniej chyba nie jechałem i zatrzymałem się za przejazdem w - no, co tu dużo mówić - bezmotywiu. No i dobrze, jak eksperyment się nie uda, nie będzie czego żałować. W oczekiwaniu na pociąg ponownie zaskrzeczało radio - dyżurny z Lubicza poinformował zdążający z Torunia skład 155068, że pójdzie na bok, by przepuścić gagarina 1112. Po chwili od strony Ograszki nadjechał czarno-srebrny ST43-R001 na czele pociągu złożonego z jasnych beczek z pomarańczowym pasem biegnącym w połowie wysokości zbiornika. Bardzo przyjemnie prezentował się taki zwarty skład. A zdjęcie wyszło, ma się rozumieć :) Było już zupełnie ciemno, gdy nadjechał ostatni tego dnia pociąg (ten z Lubicza, co przepuszczał 1112). Czwarty skład Orlen KolTransu ciągnął M62-590 w duecie z TEM2, której numeru zapomniałem zapisać. Po drodze nigdzie się nie zatrzymywał, także o zdjęciach nie było mowy. Ale sobie pooglądałem jak przetacza się przez Lipno i Skępe, po czym ruszyłem żwawiej w stronę domu. Na pożegnanie zajechałem tradycyjnie jeszcze do Sierpca, gdzie - i tu niespodzianka - w peronach stał rumun ST43-R011 na chodzie i z zapalonymi światłami. Zbliżała się godzina 21, a przypomnę, że między Ograszką a Konotopiem sfociłem go parę minut po 17. To trochę sobie w tym Sierpcu postał... Co się okazało? Jak zwykle odpowiedzi udzieliło nieocenione radio - dyżurny poinformował niecierpliwiącego się mechanika, że na szlaku do Płocka zdefektował jakiś wcześniejszy skład i czekają na podesłanie lokomotywy, która by go ściągnęła na stację docelową. Maszynista CTL chyba się w tym momencie załamał, ja zaś odetchnąłem z ulgą, że do defektu nie doszło wcześniej na głównej arenie mych działań. Zamiast bowiem aż 13 składów mógłbym obejrzeć ich znacznie, znacznie mniej. Tak owocnej wyprawy - w sensie liczby uwiecznionych na zdjęciach pociągów - chyba wcześniej nie było :)
No nareszcie jakieś zmartwychwstanie bloga. A od września się nic nie działo???
OdpowiedzUsuńTrudno mówić o zmartwychwstaniu, gdyż bloga niedawno w ogóle założyłem ;-) To, że wcześniejsze od "Eldorado" wpisy są opatrzone dużo wcześniejszymi datami nie oznacza, że blog istnieje od 2001 r. hehehe :)) To są daty uskutecznienia danej wyprawy po prostu, a wrzuciłem je na bloga dopiero w tym roku. Co do drugiej części Twojego komentarza (pierwszy!! dzięki, dzięki) to od września byłem jeszcze raz tylko na JSL, ale nie bardzo mogę wszystko opisać, gdyż clou programu dnia była wizyta w nastawni. Ze zrozumiałych względów nie należy podawać publicznie zbyt wielu szczegółów aby nie narobić problemów w pracy uprzejmemu dyżurnemu.
OdpowiedzUsuńArtur, ja te zod jakiegos czasu nosze sie z zamiarem pozbierania swoich opowiastek i wrzucenia w jedno miejsce - mam nadzieje, ze jak juz sie tak stanie, nie bedziesz mial mi za zle odgapiania pomyslu ;)
OdpowiedzUsuńA mowilem to ja, Ufo :)
OdpowiedzUsuńSpoko, Dawid - bardzo chętnie przeczytam zbiór Twoich relacji. Czekam z niecierpliwością! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń