15 listopada 2003

Buraki we mgle

Uznałem w piątek za skandal fakt, że w tym roku jeszcze nie widziałem gagarka na JSL-ce ze składem buraków. Tak się jakoś składało, że nie miałem szczęścia w dorwaniu gagara ze słodkim bruttem :-| Po części była to wina faktu, ze PeKaP poszedł mi na rękę i puszczał przez ostatnich kilka tygodni zwrot próżnych węglarek z Raciąża ze stonką do Nasielska. Ponieważ odcinek ten, a zwłaszcza szlak Raciąż – Płońsk mam słabo ubruttowiony ;-) na fotach, przeto kilka ostatnich wyjazdów skupiałem się na nim, zaniedbując siłą rzeczy szlak z Sierpca do Raciąża, dobrze ostrzelany w sezonie 2002. No, ale w końcu stęskniłem się i za nim, toteż postanowiłem w sobotę odrobić zaległości. Nie będę jednak ukrywał, że o mały dylemat przyprawił mnie Jeżyk proponując wycieczkę na linię Tłuszcz – Legionowo. Chciał on bowiem dostrzelać film z ubiegłego tygodnia [cnotę stracił jadąc do Wolsztyna :-) ]. Nie powiem - i mnie korciło odwiedzić Radzymin i Dąbkowiznę, jednak kierując się zasadą żeby zbytnio nie kombinować tylko robić co pierwsze do głowy przyszło, zatwierdziłem w piątkowy Wieczór ;-) Jedynie Słuszny plan na sobotę. Okazało się to słuszną koncepcją, bo JSL-ka zawsze wynagradza jej wiernych fanów, o czym nie raz już się przekonywałem :-) Tak było i tym razem. Zaczęło się od Płońska. Zajechałem bez większej wiary w cokolwiek, ale że zajeżdżam tam zawsze to i tym razem stacji nie ominąłem. Aha, muszę dodać, ze kłamca Zubilewicz zapowiadał mgłę, lecz nie zraziło mnie to specjalnie, bo ja mgłę lubię nawet, a zdjęć mglistych mam z JSL-ki mało (chyba ze dwa w sumie). Toteż na wycieczkę wybrałem się z pełną świadomością, że na bluskaje i baranki na nieboskłonie liczyć co nie mam. Przejeżdżając przez przejazd między wjazdowym do Płońska a wyjazdowymi ze stacji nie widać było praktycznie niczego dalej niż za nastawnią dysponującą. Zajechałem i tak, bo czasu miałem sporo (dopiero 7:30), a ja w Raciążu powinienem się stawić gdzieś tak koło 9. Wjeżdżam więc i... oczy przecieram ze zdziwienia. Oto bowiem lokomotywka 401Da-361 – będąca własnością płońskiego młyna – manewruje z wypełnionymi węglarkami wpychając je na teren... nie, nie młyna lecz... ciepłowni!
Zdziwienie moje było wielkie! Bo jakieś dwa-trzy lata temu dowiadywałem się jakim transportem dowozi sobie ciepłownia węgiel. I powiedziano mi wówczas, ze TIRami. Późniejsze obserwacje potwierdziły ten niecny proceder. Bocznica zarosła i zardzewiała cała świadczyła o dłuższej nieużywalności. A tymczasem dziś patrzę, a po zielichu nie ma śladu. Szyny wprawdzie nie lśnią, ale to bynajmniej nie przeszkadzało dzielnej lokomotyffce po nich sunąć :-) Nie zdążyłem wprawdzie dziabnąć zdjęcia jak wpychała Eaos-y na teren zakładu, ale zdążyłem jak wyjeżdżała mijając bramę. Na przednim pomoście stał sobie kolo od machania wajchami. Przełożył dwie buły i Da zjechała do siebie do domciu, znaczy się do garażu na terenie młyna. Swoją drogą patrzcie – ciepłownia reaktywowała dowóz węgla koleją, ale już do manewrów wolała zapłacić sąsiadom z młyna. Muszą być fajne stawki w Cargo za taką drobną w sumie usługę... No, ale to już problem Cargo. W Raciążu kolejne zaskoczenie, tym razem na minus. Spodziewałem się stacji zawalonej próżnymi węglarami po burakach oraz jednego lub dwóch wahadeł z surowcem dla Glinojecka, a tymczasem oczom mym pięknym ;-) ukazało się... zaledwie 10 Gags-ów. ŻADNEJ węglary... Nooo to mowie, najechałem się, a tu kaplica niestety. Stonki nie ma, wagonów nie ma, że gagara nie wspomnę. Co tu robić? Najpierw zajmiemy się tymi kryciakami. Po kiego grzyba one w Raciążu w ogóle? Zazwyczaj przyjeżdżała pasza w nich z Czech, ale te stoją na złym, nie-paszowym torze. Na zupełnie skrajnym... Ot, i już pierwsza zagwozdka. Na szczęście są jakieś karteluszki za kratkami. Co my tu mamy? Aha – „PKP Cargo S.A. Zakład Przewozów Towarowych i Przeładunku w Małaszewiczach, dzień miesiąc i rok 2003-11-04. ZAWIADOMIENIE O PRZYDATNOŚCI WAGONÓW DO PRZEWOZU SPECJALNIE DYSPONOWANYCH”. Wooow – jakiś lepszy bajer... Czytam dalej, a tam: „określenie przydatności (wymienić np. szczelność dachu i pudła wagonu krytego itp.)” Pod spodem pieczątka „RUDA”. Kurde – jaka ruda, gdzie ja jestem – na LHS-ie czy cooo? Ale nie – RUDA jest długopisem skreślona. Pod spodem zaś dopisane: „cukier”. Aaaa no i jesteśmy w domu – wagony podstawione pod załadunek cukru w worach!!! Ech, tak trafić jakby to już załadowane jechało sobie. Pewnie do Nasielska... Stonka z 10 kryciakami :-) Mmmm mniody by były... No dobra, dość marzeń, trzeba by jakiegoś gagara wyhaczyć. No ale przecież nie będę sterczał w Raciążu, trzeba liczyć, że jednak przyjedzie. Skoro zakładam taki scenariusz to trzeba wyjechać mu naprzeciw, maksymalnie ile się da. Spójrzmy wiec na rozkład buraczanych pociągów (otrzymany od Jarosza i Wojtka Glassa – dzięx jeszcze raz, panowla!). Hmm, teoretycznie mam do dyspozycji dwa – jeden przyjazd do Raciąża o 9:11 a drugi już o 10:05. Eeee tam – już to widzę, dwa składy jeden za drugim. He he, dobre sobie – kogo tu się chce nabrać? Pewnie jeden kursuje w dni takie i takie, a drugi w śmakie i śmakie. Rzut oka na didaskalia, ale przypisów żadnych nie ma. Kurde, wychodziłoby że obydwa jeżdżą. Ale tam akurat uwierzę – przecież wszyscy wiemy, jak traktowane są rozkłady towarów – jak spis pobożnych życzeń. Farta będę miał jak jednego spotkam. Postanawiam jechać za Zawidz na niedawno obczajony motyw. Czasu mam jeszcze trochę – nawet gdyby miał przyjechać ten 9:11, to mam jeszcze godzinkę. Zatem w drogę! Po około pół godzinie zajechałem na miejsce i przystąpiłem do śniadaniowania. KaWa, kanapki terefere. Wtem patrzę, a tu mi pierwszy „pojazd” nadciąga. Mały taki jakiś ale zawsze coś. Ktoś Ogromnie Tajemniczy idzie sobie po szynie! Szybko wyciągam trelemorele puk puk w okno żeby dźwiękiem zainteresować dachowca, zatrzymanie i fota psztryyynk :-) Ponieważ zapisuje sobie w kapowniku godzinę i parameter zdjęcia, tak i teraz wyjąłem notatnik i właśnie zacząłem kreślić pierwsze litery, gdy do mych uszu dobiegł podejrzany dźwięk od strony toru. Podnoszę wiec głowę, patrzę a z mgły zaczynają się wyłaniać trzy światła. JEDZIEEE! O w mordę, gdzie aparat, aaa dobra jest, gdzie czapka, cholera gdzieś wsiąkła, a w dupie z czapką (choć mróz w gołą glacę szczypie), wypadam z kosiarki, przeskok na drugą stronę toru, krótkie przymierzenie i DZIAB! :-) ST44-1100 z 20 Eaos-ami buraków na łuku w płytkim przekopie jest już na celuloidzie. Potem do wozu i rura za nim. Dorwałem go na wysokości Zawidza Kościelnego. Pierwotnie miałem zamiar go zdjąć z cmentarza, ale rzut oka na spis motywów do obstrzelania przypomniał mi o motywie ze... studnią. Patrząc od strony Raciąża przed przystankiem w Zawidzu Kość. stoi przy torze budynek wyglądający na stację i nastawnię w jednym. Takie same stoją w Mieszakach i Arcelinie. Tylko że przy nich są przystanki, a przy tym w Zawidzu nie. To taka mała tajemnica JSL-ki. Była, bo w sobotę ją rozwiązałem :-) Ale po kolei. Koło rzeczonego budynku i tuż przy nasypie stoi sobie studnia, taka z dwuspadowym daszkiem. Motyw przedni!Zajechałem więc pod ten dom, przesadziłem nasyp i zacząłem przymierzać się do motywu. Czasu było niewiele, bo pociąg już słychać. Moje manewry koło swojej studni przyuważył mieszkaniec domku, wiedzieć bowiem musicie, ze dom ten nie został porzucony na pastwę losu jak wiele innych na linii, lecz stał się czyimś mieszkaniem. I bardzo dobrze. Tym niemniej starszy pan podszedł do mnie, rąsia rąsia i od słowa do słowa dowiedziałem się, że dom jego kiedyś w rzeczy samej BYŁ dworcem i nastawnią! Ha, miałem rację. W krótkiej rozmowie (bo gagar już nadjeżdżał) wyciągnąłem z niego, że to Niemcy w czasie wojny go wybudowali oraz mijankę (!) w tym miejscu. Zeznał także, że podobne mijanki Szwaby zbudowali w no... kto zgadnie? Tak jest – w Mieszakach i Arcelinie. Ja wale, w wojnę to musiał być ruch na JSL-ce. Przecież z Mieszaków jest 5 minut drogi do Sierpca, a jednak wybudowano mijankę. To samo z Arcelinem – 5 minut do Płońska. Ech... ja chcę wehikuł czasu! :-))) Na pożegnanie dodał, ze przepracował na JSL-ce 39 lat. Nie mogłem się więc z gościem nie umówić na dłuższą pogadankę kiedyś. Myślę, że wpadnę do niego w lecie z dyktafonem, bo mam jeszcze kilka pytań. Na przykład podejrzewam, ze podobną mijankę wybudowano także w Dalanówku, gdzie dziś poza przystankiem stoi dom o ewidentnie kolejowym rodowodzie. Pożegnałem się z miłym panem i ruszyłem w dalszą pogoń. Trzeci fotostop na styk wypadł we Włostyborach (ledwo z samochodu czas miałem by wysiąść), czwarty na łuku koło Koziebród, a ostatni przy złamanym słupie teletechnicznym między tarczą a semaforem wjazdowym do Raciąża. Aha, dodam, że pociąg zameldował się na stacji docelowej o godzinie 9:15, czyli z 4-minutowym opóźnieniem w stosunku do rozkładu. Nieźle... W czasie jak mnie nie było do Raciąża zdążyła zawitać tarara z próżnymi węglarami z cukrowni. Teraz stała sobie na przy dworcu pod wyjazdowym. Strzeliłem więc zdjęcie manewrującego gagara i TEM2-246 (rzadko na nią trafiam, zazwyczaj spotykam 247 – brzydsza, bo bardziej wyblakła). Potem gagar podjechał na tył składu węglarek przyprowadzonych przez tararę, mechanik wysiadł i założył końcówki. Oho, myślę – nici ze stonek, skończyła się laba, od teraz gagary wracają do tradycji sprzed roku. Założywszy to co trzeba tam gdzie trzeba mech wrócił do siebie i podstawił się na początek składu. Próba hamulców wyglądała jak zwykle – pssssyyyt w wężu, kopa w pierwszy wózek i po próbie :-) Była 9:40. Wydawało się, że szybka próba wskazuje na chęć jak najszybszego oddalenia się składu do Sierpca. Tym bardziej, że czas jazdy wynosi 50 minut, a właśnie za mniej więcej tyle z Nasielska miała przyjechać osobówka. By więc zdążyć zwolnić szlak gagar musiałby ruszać praktycznie natentychmiast. Silnik pracuje, nic tylko zaBUUUCZEĆ i ruszyć. A tu nic z tego... Mech zamiast odkręcić szerokim gestem nastawnik zaczął pałaszować kanapkę. Eee tam, będzie jednak czekał na tę osobówkę – pomyślałem i poszedłem w ślady mecha. Między jednym gryzem a drugim do gagara podjechała tamara, zapaliło się dla niej światło manewrowe, wyjechała więc na zwrotnicę, po czym cofnęła do składu z burakami. Ja patrzę, a z kabiny wyskakuje mech, dzida do wagonu, podłączył przewody i jeszcze szybciej wrócił do loka. W tym momencie znów dostał manewrowe (nie zastępczy!) i bez kompletnie żadnej próby hamulca dawaj spierdalać z tymi burakami. A kurzyło się za nim, że hej – zamazrutował stację jak gagar prawie ;-) Hmm... co mu się tak spieszy, zastanawiające... Ha, to nie mój problem – dziabnąłem więc tylko zdjątko i wróciłem do przerwanej konsumpcji. Już po dosłownie 4 minutach (z zegarkiem w ręku) wiedziałem wszystko. Oto bowiem nagle na stację wpadł... ST44-1096 z kolejnym wahadłem buraków!!! I wtarabanił się na ten właśnie tor, który przed chwilą zwolniła tarara. Jak więc widzicie, pośpiech jej był nad wyraz uzasadniony. Gagara ledwom co zdążył sfocić. Ucierpiała tylko na tym kanapka, lądując na podłodze samochodu gdy wyskakiwałem z niego z aparatem w ręku. Ech... zapomniałem kompletnie w ogóle o tym drugim rozkładowym brutcie, lecz nigdy bym się nie spodziewał, że po pierwszym pojedzie pręciutko drugie. Rozkład traktowałem z przymrużeniem oka, a tymczasem ten drugi zajechał do Raciąża co do minuty (!), czyli punkt 10:05. Dodam jeszcze, że listy przewozowe potwierdziły relacje pociągów zapisane w rozkładzie, czyli Korsze - Raciąż. List przewozowy z pierwszego składu został wystawiony w Korszach, a z drugiego w Kętrzynie (ale tez przez Korsze musiał jechać). Błąd popełniłem siedząc przy pierwszym gagarze, którego słodki skądinąd łomot silnika zagłuszał skutecznie odgłosy tłuczenia się wagonów drugiego składu. Gdyby gagar był wygaszony, to bym wcześniej usłyszał łomot 1096 i miał chociaż czas by podjechać w okolice semafora wjazdowego. Ale w sumie narzekać nie mogę, bo mam dwa gagary na jednym zdjęciu – jeden czekający na wyjazd a drugi wjeżdżający obok niego. Oczami wyobraźni już widziałem jak 1096 podpina się do 1100 i w podwójnej aTrakcji zjeżdżają do Sierpca. Ale figa – 1096 zatrzymał się w okolicach nastawni i ani myślał odwiedzać swego krewniaka na drugim końcu stacji. Jasne stało się, że 1096 czeka na osobówkę, by podpiąć się na koniec Bipy i tym sposobem szybciej znaleźć się w Sierpcu. Czyżby czekał w Toruniu już kolejny skład z burakami? Kto wie... Dodam jeszcze, że obydwa gagary miały pojedyncze obsługi, co na linii bez SHP jest zdaje się niedozwolone... Po kilkunastu minutach z Nasielska wjechała SU45-082, gagar szybko przemanewrował, podpiął się na koniec piętrusa i lokomotywy ruszyły do Sierpca. Zdjęcia nie robiłem, bo po pierwsze do końca filmu miałem tylko kilka klatek, które chciałem oszczędzić na 1100 z weglaramy. Drugiego filmu 400-tki nie miałem. Po drugie, wspólnej foty 082, 1096 i 1100 nie dało się za bardzo zrobić, bo pociągi minęły się jadąc i stojąc na skrajnych torach, a po trzecie wreszcie, tzw. spalinowego TGV nastrzelalem się onegdaj już dość, i to w pięknym słońcu. Także dałem sobie spokój z tandemem 082 + 1096 i czekałem na odjazd 1100. To zaś mogło nastąpić nie wcześniej niż o 11:15, czyli w chwili gdy (rozkładowo) duet z Bipą zameldowałby się w Sierpcu, zwalniając tym samym szlak. Postanowiłem spożytkować te 50 minut na krótka drzemkę, bo niewyspany byłem okrutnie. Podjechałem tylko na pierwszy motyw koło tarczy i zapadłem w letarg. Wyrwało mnie z płytkiej drzemki donośne BUUUczenie towarzyszące ruszającemu gagarowi. Wyszedłem niespiesznie z samochodu przymierzyłem się i strzeliłem fotkę gagara z przydrożnym krzyżem po jakimś nieszczęśniku i tarczą wjazdową w tle. Potem do wozu i dzida za nim. Kolejny raz spotkaliśmy się na peronie w Koziebrodach, a następnie w Zawidzu. Tu jednak foty nie popełniłem, bo błędnie zapamiętałem układ takiego budyneczku gospodarczego na wyjeździe z byłej stacji. Wydawało mi się, że inaczej stał, lecz rzeczywistość zweryfikowała na niekorzyść moją pamięć. Postanowiłem więc spróbować szczęścia w lesie na łuku przed Sierpcem. Nie zdążyłem jednak, bo gagar był szybszy. Nie dałem jednak za wygraną i na odcinku 200 metrów wyprzedziłem go o włos, wjechałem na podjazd przejazdu przez tory, wyskoczyłem chyżo z szoferki ;-) i dziabnąłem go na prostej ze ścianą lasu w tle. Też ładne, ale nie tak jak by mogło być gdybym miał szybszy samochód. Wówczas zdążyłbym na łuk, który nadaje się tylko na motyw z długim towarem – Bipa tam się zupełnie nie konweniuje... Cóż, trudno, trzeba będzie spróbować w przyszłości. Aha, dodam jeszcze że mech to najpierw miał niezły ubaw jak go przeganiałem pędząc polną drogą wzdłuż toru, ale jak zobaczył że zawijam na przejazd to się chyba wystraszył, że mu wjadę wprost pod zgarniacz, bo zaczął przeraźliwie trąbić. W efekcie miałem piękny efekt Dopplera he he :-) Będąc już niemal w Sierpcu nie odmówiłem sobie wizyty na stacji i w szopie. Na stacji były dwa składy cystern – jeden z platformą ochronną, ale nie do końca, bo załadowaną worami cementu, a drugi z jakimś fikuśnym dwuosiowym wagonem, który pierwszy raz w żuciu na oczy widziałem. Wyglądało to to jak ni to jak szutrowka, ni radwan. Taka jakby duża koleba z kolei cegielnianych... Oba składy bez loków. A na szopie stal ST44-1096 i to przy schodach na górę, jako pierwszy w rządku zastawiony już rumuńskim rupieciem 347. Znać, że rumun przyjechał z beczkami albo z Płocka albo z Torunia już po tym jak SU45-082 przyciągnęła z Raciąża gagara 1096. Swoją drogą okazało się, że 1096 nie był niezbędny w Toruniu. To nie mogli go kurde puścić w tej podwójnej aTrakcji z 1100?! Do rumuna z kolei dobił jeszcze kolejny gagar 1110 (mój obecny faworyt na JSL-ce, po jej opuszczeniu przez 1109), ale jego manewrów nie obstrzeliwałem, bo po pierwsze miałem już tylko 3 klatki w aparacie, po drugie manewrował z wygaszonymi oczkami, a po trzecie do dalszej drogi szykował się 1100. Podjechał bowiem pod wyjazdowy, wygasił się, po czym nastąpiła wymiana maszynisty (znów tylko jednego), ten nowy odpalił silnik, zapalił projektory i najwyraźniej zamierzał wkrótce ruszyć. To mnie zmobilizowało by ruszyć gdzieś w stronę Skępego. Na odwiedziny w dyspozytorni nie miałem więc czasu, zresztą i ochotę niezbyt wielką, po tym jak nad drzwiami zauważyłem niebieską flagę Związku Zawodowego Maszynistów. A że jestem wrogiem wszelkich związków, to... no, co tu dużo mówić – nie miałem ochoty i już. Nie mogłem sobie jednak odmówić popełnienia foty z koksownikiem. Tym bardziej że po skończonych manewrach z 1110 wyszedł mechanik. Dziabnąłem więc zdjątko, jak idzie wzdłuż gagara, przy czym sama postać facia jest rozmyta w gorącym powietrzu z koksownika (akurat jakiś but się palił, wiec cap był na całą okolicę palonej gumy), a morda gagara i kawałek rumuna są ostre :-) A potem już do samochodu i w strone Skepego. Według rozkładu miał tam czekać na mijankę kolejny skład z burakami. Postanowiłem więc ostatnie zdjęcia spożytkować w ten sposób, że strzelę 1100 w lesie na łuku przez Skępem, a ostatnią fotę poświęcę na buraki. Plan wyrobiłem w 50%, bo na 1100 istotnie trafiłem w motywie leśnym, ale na stacji w Skępem żadnych buraków nie było. Dalej już mi się jechać nie za bardzo chciało tylko po to by wykończyć ostatnią wolną klatkę, więc rozpocząłem powrót do domu. Na szopie w Sierpcu nie zaszły żadne zmiany – gagary i rumuński złom stały tak jak gdy je zostawiałem, to samo dwa składy beczek na stacji. Podobnie rzecz się miała w Raciążu – tu nadal na tararę czekało 20 Eaos-ów buraków, większych zmian nie zaobserwowałem teą i w Płońsku. Tak jak rano, tak i pod wieczór, koło nastawni wykonawczej stało kilka próżnych węglarek, a te co je rano Da409 wpychała do ciepłowni jeszcze były rozładowywane. Zaobserwowałem tylko sposób rozładunku. Otóż, ciepłownia ma swoją suwnicę z własnym napędem, poruszającą się po szynach. Na górze suwnicy jest kabina z operatorem, który się he he  p o s u w a  ;-) z łychą napełnioną węglem od wagonu do małej hałdy czarnego złota. I to już w zasadzie była ostatnia sobotnia obserwacja okołokolejowa. Niecałą godzinę później byłem już w domu, by po sutym obiedzie zasiąść do pisania niniejszej relacji. Skończyłem przelewać myśli na kalwiature po niedzielnym śniadaniu, i oddaje ja Szanownym Czytelnikom przed kolacją jeszcze. Życzę smacznego!

3 komentarze:

Wal śmiało!