13 października 2002

Spalinowe TGV

Kampania buraczana na Jedynie Słusznej Linii 410 w pełni! A ponieważ w czasie jej trwania NIC mnie nie powstrzyma przed wyjazdem do Raciąża i okolic, toteż nie zważałem na paskudną niedzielną pogodę i przed 9 rano byłem już w drodze do Nasielska - pierwszego przystanku podróży. Miał mi towarzyszyć Jeżyk, jednak okazał się mniejszym ode mnie fundamentalistą i na widok padającego śniegu z deszczem wymiękł. W Nasielsku puchy - żadnego wagonu towarowego. W Płońsku też żadnego wagonu, za to na dróżce, którą jechałem wzdłuż stacji pojawił się nagle motyw przyrodniczy. A mianowicie stadko... kuropatw :) Co ciekawe, wcale nie zamierzały zwiewać przede mną, tylko na chwilkę odeszły od poletka zeschłego zielska, nasionami którego właśnie się pożywiały. Niepewne swej przyszłości zaczęły przechodzić przez tory jednej z bocznic, co wywołało we mnie nieprzepartą chęć zrobienia im zdjęcia :) Zacząłem więc zakładać nowy film do aparatu. W tym czasie ptaszęta przyciśnięte głodem cofnęły się na pastwisko i jak gdyby nigdy nic kontynuowały śniadanie nie dalej niż 2 metry ode mnie :) I właśnie gdy miałem odkręcić szybę i zacząć je delikatnie płoszyć, tak aby znów wlazły na tory, jak z podziemi wyrósł nagle jakiś zafajdany, zapchlony kundel i przepłoszył mi to całe towarzystwo w cholerę :( Podjechałem jeszcze pod młyn zobaczyć czy może tam są jakieś kontenery na lorach po mąkę, lecz niczego nie zastałem. Pojechałem przeto do Raciąża, gdzie miałem pewność, że wreszcie trafię na jakieś wagony. A tam gdzie wagony, tam i szansą na gagarina :) Po drodze zajechałem tylko na chwilkę do Baboszewa zobaczyć czy ruszył skup buraków cukrowych (przed 2 tygodniami plac świecił pustkami). Chyba jednak w tym roku skupu nie będzie, bo i tym razem buraczanych pryzm ani widu, ani słychu. Całe szczęście, że rok temu cyknąłem tam fotki pociągów na tle słodkich warzywnych wydm :) Lekko zawiedziony ruszyłem następnie do Raciąża. I oczywiście nie rozczarowałem się. Na stacji jeden buraczany skład i dwa próżne. W sumie więc 60 wagonów. A wśród tego hasa sobie niebieska (mocno wyblakła) glinojecka TEM2-247.
Z dwóch próżnych 20-wagonowych składów zestawiła jeden dłuższy. Ja oczywiście latam jak kot z pęcherzem w okolicach przejazdu drogi do Płocka. Bo przez nią właśnie co chwila tamara przejeżdżała a to ze składem, a to sama i tak w kółko. Zdziwiłem się lekko szybkością z jaką chłopaki manewrowali - zapieprzali aż się kurzyło! Tylko czekałem kiedy dostanę w łeb wyskakującym z koślawych szyn wagonem ;) Aha, i jeszcze jedno - w Raciążu tak inteligentnie zamontowano zwrotnicę, że aby przez nią przejechać trzeba zamykać szlabany, bo lok musi przeciąć drogę kołową. Jakoś nie zauważyłem też wcześniej, że tarcza manewrowa stoi prawie na chodniku (droga jest między tarczą a stacją) :) Teraz odrobiłem zaległości i psztryknąłem tamarkieee przy chodnikowym karzełku na tle kilku samochodów stojących przy zamkniętym szlabanie :) W końcu TEM-ka podstawiła się do 20 wagonów z burakamy. No to myślę z 15-20 minut na próbę i pojadą. A gdzie tam - ledwo co połączyli loka z wagonami i poszły konie po betonie! Zdążyłem tylko przejechać na okoliczne wzgórze by zobaczyć ją w dole ze sznurem wagonów - widok miooodzio :) Ponieważ na stacji zabrakło już ładownych wagonów, to zacząłem mieć nadzieję, że się zaraz jakiś gagarek pojawi z kolejną porcją warzyw do przerobu. Z drugiej jednak strony nauczony doświadczeniem, że w niedziele to są baaardzo marne szanse na to, postanowiłem zaryzykować ewentualne rozminięcie się z nim i ruszyłem do Sierpca. I dobrze zrobiłem. Akurat jak przejeżdżałem przez przejazd koło nastawni (tej bliżej Torunia) wyszedł z niej facio z wyraźnym zamiarem wsiądnięcia ;-) na rower. No to ja po heblach i dawaj go przepytywać. Nie mając innego wyjścia (wyjazd zastawiłem mu samochodem) kolo musiał sypać zeznaniami ;)
Ja: Ile gagarinów pojechało dziś w trasę?
On: Eeee... żaden
Ja: Prawdę mi mów!
On: Nooo... jeden...
Ja: PRAWDĘ powiedziałem!!!
On: Prawdę? A kto to może wiedzieć panie MK kochany...
[koniec parafrazowania „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”] :)))
A tak na serio to dowiedziałem się, że wiele to się dziś dziać nie będzie - dopiero co luzem wrócił z Płocka ST44-1109 [jedynie słuszny ;)], który właśnie kończył parkować obok 891, natomiast o 9 rano pojechał luzak do Torunia, więc zaraz powinien wracać z jakimś towarem, ale czy będą to beki czy buraki, to tego już nie wiedział. Odetchnąłem jeszcze tylko jak mi powiedział, że rano nic nie jechało do Raciąża i wyjechałem kawałek za Sierpc, tam gdzie droga asfaltowa zamienia się w szutrową i zacząłem się zastanawiać co dalej. Jako że była już 13:30 (czyli minęły 4,5 godziny jak wyjechał) to znów miałem dylemat: jechać mu naprzeciw do Skępego czy pozostać na miejscu? Postanowiłem drugi raz nie kusić losu i zdecydowałem się co prawdą na jedno zdjęcie, ale za to pewne. Ha, i znów podjąłem dobra decyzję. Bo dosłownie po niecałych 5 minutach na horyzoncie pojawiły się 3 światła... :)))
Nawet całkiem niegłupi motyw przykukałem, bo tor "wchodził" z niezłej górki w przekop, po drugiej stronie stały słupy, a przy tym słupie, który załapał się do zdjęcia stały dodatkowo plotki antyśniegowe ;) Trzy światła szybko zamieniły się w ST44-651 (ten z różnymi zderzakami - na jednym końcu okrągłe, zaś na przeciwległym prostokątne (jechał na mnie z okrągłymi) prowadzącym 25 beczek + 2 platformy ochronne. Jak słusznie przewidywałem nie udało mi się go drugi raz złapać przed Sierpcem, bo zapylał zdrowo, że hej :) Nie przeleciał jednak stacji na biegu w dalszej drodze do Płocka, lecz zatrzymał się, wyczepił i cofnął pod szopę. Stanął w rządu z SUkami, Stonkami i jednym Polsatem. Trochę głupio mi było iść do dyspozytorki pani Stasi, bo obiecałem jej przywieźć fotkę, co nam Jeżyk robił (a jej nie miałem), a zresztą stwierdziłem, że co ma się dziać to i tak się stanie bez dopytywania się :) Tak więc wyjąłem wałówkę, wypuściłem KaWę z termosu :))) i czekałem. Na szczęście niedługo, bo po jakimś kwadransie z kunciapy wyszło dwóch dzielnych mechaników i raźnym krokiem ruszyli w stronę maszyn. Po drodze zagadali się z jeszcze jakimiś dwoma kolesiami, a ja ten moment skrzętnie wykorzystałem do obserwacji przez lornetę ich wyposażenia. Podstawowym ekwipunkiem okazał się być... czajnik, po którym nabrałem pewności, że bankowo idą do gagarina (SUka podstawiła się do Bipy dużo wcześniej). Chłopaki się nie obcyndalali, bo zanim zdążyłem przejechać na drugą stronę toru, ci już zdążyli odpalić 651. Myślałem, że podstawią się do tych beczek i ruszą z nimi do Płocka, ale nic z tych rzeczy. Wyraźnie jechali w perony. Podjechałem do Bipy, wyszedłem na peron i przecieram oczy że zdziwienia! Gagarin zdąża w stronę wagonu, a po drodze nie ma żadnej zwrotki co by zmienił tor! Ludziskom idącym do wagonu też poopadały kopary i zaczęli się pitrać przed wejściem do środka. Ci. którzy akurat wchodzili na stopień, zeszli z powrotem na peron! A gagarin podczepił się do Bipy i tak powstało tytułowe spalinowe TGV :) Ja oczywiście obcykałem to cudo z boku z góry i z pałacu kultury, a potem zadzwoniłem pognębić Jeżyka w ramach zemsty za SN-a i Tczew ;) Kapral Straszny starał się zachować stoicki spokój i udawał, że niby nic się nie stało, ale i tak wyczułem ja mu żyła lata i pluje se w brodę  hje, hje ;) Wariant optymistyczny zakładał, że zestaw pojedzie do samego Nasielska gdzie w międzyczasie mogły dojechać z Kętrzyna buraki, wariant pesymistyczny zaś, że tylko do Raciąża. Pstryknąłem go jeszcze przy płocie browaru na tle żółtych jesiennych drzew, następnie ustrzeliłem go nie zatrzymując samochodu (pełna partyzantka) przy przejeździe drogi do Płocka i ruszyłem w szaleńczą pogoń drogą krajowa nr 10. Zdążyłem go dopaść w Zawidzu. Jeeezu, co tam jest za motyw to normalnie kosmos! Tuż przy torze jest cmentarz. Fota będzie wyglądać tak: od lewej Bipa i wysiadająca z niej kupa luda, gagarin z czerwonymi ślepiami i kawałek cmentarza po prawej. Mało nie zasłabłem ;) Siąpiący deszczyk jednak mnie ocucił i ruszyłem do Raciąża. Sprawdził się niestety wariant pesymistyczny. W Raciążu wyskoczył pomocnik i odczepił maszynę od Bipy, następnie SU45-131 dostała zastępczy i pojechała dalej sama. A gagarek podjechał pod nastawnię i kolo poszedł po jakieś papiery. Jak wrócił to gagarin tak ruszył z kopyta, że mało co szyn nie powyrywał. W życiu nie widziałem jeszcze takiego kopniaka! Po 20-30 metrach dymał już z 5 dych na godzinę! A MaZrutowal (cyt. Parrots) przy tym, że całe miasteczko zakopcił :) Podstawił się do 40 Eaos-ów i zaczęła się próba hamulca. Podobnie jak w przypadku tamary nie trwała ona jednak zbyt długo i skończyła się już na... drugim wagonie. Facio dał kopa w koło i najwyraźniej usatysfakcjonowany wrócił na górę, po czym skład ruszył do Sierpca. Ja cokolwiek oniemiały również ruszyłem za nim (a właściwie to przed nim). Złapałem go przy tarczy wjazdowej i drugi raz w Koziebrodach przy rozwalonym budyneczku stacyjnym. Chłopaki najwyraźniej nie przejmowali się kurczącą liczbą gagarinów i wyciskali z niego siódme poty. Z jednej strony to źle, bo tak ostra jazda na pewno nie wpłynie na poprawę jego kondycji, ale z drugiej strony dostarczyli mi niezłych wrażeń. Na pewno też byli MK-friendly, bo jak widzieli mnie ustawiającego się do foty, to dawali jeszcze więcej czadu, że dym szedł jak z parowozu, mijając mnie trąbili i machali przyjaźnie. A maszyna szła jak złoto - gagar zapodawał ile fabryka dała. To był jakiś sprint po prostu! Nieee nooo widok wprost nie do opisania. Na pewno przekraczali 60-70 kilosów na godzinę! Dalej już jednak nie jechałem, bo zrobiło się za ciemno nawet jak na mój slajd 400 ASA. Co do tego filmu, to chwała bogu, że zanabyłem awaryjnie takie cudeńko. Drogie to kurestwo jak diabli ("jedynie" 52 zety), ale nie żałuję - bez tego nie byłoby zbyt wielu zdjęć. Miałem już wracać szosą gdańska do Wawy, ale jeszcze mnie korciło odwiedzić Nasielsk ponownie. A tam stała już przygotowana do powrotu SUka zaś na torze odstawczym towarek - totalna zbieranina wszelkiego dobra - a to 3 wagony wyngla, a to 4 rodzaje beczek, platformy załadowane workami z cementem, kilka gruszek, a przede wszystkim 10 wagonów z burakamy. Przy tym wszystkim krzątała się stonka, ale tak mi się widzi, że ta cała zbieranina jest przeznaczona dla poszczególnych stacji na jedynie słusznej linii.

Przygoda że spalinowym TGV pokazuje jasno, że JSL potrafi zaskoczyć za każdym razem i nigdy, przenigdy nie należy rezygnować z wyjazdu na nią! Bo - niczym kapryśna panną - wypnie się dupskiem na tego, co nią pogardził, a całe miooody przeleje na jednego jej wiernego :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wal śmiało!