28 lipca 2012

Lipcowe objazdy, podejście drugie

Po trzech tygodniach od poprzedniej wycieczki na JSL znów nabrałem ochoty na spotkanie z  pociągami objazdowymi. Co prawda zamknięcie szlaku Płock Radziwie – Płock Trzepowo nie było ciągłe, ale nieoceniony Jędruś wrzucił na p.m.k info z zarządzenia o przerwach w ruchu, z którego wynikało, że w okresie 27.07.2012 godz. 0:01 do 30.07.2012 godz. 23:59 szlak miał być zamknięty całodobowo. A jeszcze tak się sympatycznie składało, że zostaliśmy z Justyną (i psami) zaproszeni na podwójne imieniny przez bratanicę i konkubinę brata (obie Anie) organizowane na działce koło Wkry. Postanowiłem więc połączyć przyjemne z pożytecznym. Plan był taki, że jedziemy w piątek po pracy, nocujemy i jadę na pociągi skoro świt w sobotę, a na wieczór zjeżdżam na uroczystą kolację i w niedzielę po śniadaniu wracamy do Warszawy. Dotarliśmy grubo po 22, co w kontekście zamiaru wstania koło 4 rano nie nastrajało mnie jakimś szczególnym humorem. Najwidoczniej jednak byłem mocno zmotywowany, bo mimo że nie od razu poszedłem spać – wtrząchnąłem jeszcze lekką kolację – to i tak obudziłem się około 20 minut przed budzikiem! Ma się ten wewnętrzny zegar :) W sam raz żeby usłyszeć – gdy robiłem sobie mocno poranną kawę – pociąg jadący od Nasielska w stronę Płońska. Nastroiło mnie to bardzo pozytywnie! Mimo że nie miałem zamiaru rzucić wszystkiego i lecieć za nim jak kot z pęcherzem. Dokończyłem spokojnie kawkę, zebrałem nieliczne manele i spokojnie ruszyłem na zachód. Tak się jednak miło złożyło, że usłyszałem przez radio iż „uciekający” mi pociąg poczeka w Płońsku na krzyżowanie z szynobusem. Radość przyćmiła rozsadek, bo powinna mi się zapalić czerwona lampka! Informacja ta bowiem oznaczała, że osobowy z Sierpca nie kursuje według zmienionego pod objazdy rozkładu jazdy, tylko według normalnego. A to mogło oznaczać, że objazdów… nie ma! Na swoje usprawiedliwienie dodam, że gdy przed wycieczką 5 lipca nanosiłem sobie zmiany w rozkładzie szynobusów KolMazu, nie chciało mi się korygować tak wczesnoporannego kursu, jako że i tak nie miałem zamiaru focić w szarówce. A później już nie sprawdzałem, czy coś się w rozkładzie zmieniło :( Nauczka na przyszłość, że trzeba wziąć wszystko pod uwagę! Podjechałem w okolice tarczy ostrzegawczej przed wjazdem do Płońska od strony Sierpca, ale szynobus przejechał zanim zdążyłem dojechać. Lekko się poirytowałem, bo była to ta nowa PESA, a nie stary VT627, których mam już powyżej uszu. Po kilku minutach jednak pocieszył mnie widok orlenowskiej tamary 202 rozpędzającej się z krótkim składzikiem beczek po mijance z osobówką.
Wprawdzie 'parameter' był jeszcze baaardzo nikczemny, ale coś tam wyszło, nawet nie najgorzej. Wkrótce wzeszło Słońce, co skłaniało mnie do prób cyknięcia pociągu, albo chociaż samej lokomotywy, z czerwoną kulą nad horyzontem. Ale szło mi to nie najlepiej, trzeba obiektywnie przyznać. A jak nie dawało rady objąć w kadr czerwonej kuli, to popełniałem fotki ze ścielącą się nad ziemią mgłą. I też fajnie :) I tak sobie z tym krótkim składem podróżowałem do Sierpca myśląc, że już nie jestem w stanie wymyślić żadnego odkrywczego motywu. Ale kawałek za Koziebrodami postanowiłem spróbować zdjęcia przez czyjeś podwórko na pierwszym planie i częścią pociągu w głębi. Szczególnie, że na owym podwórku zachował się stary żuraw do nabierania wody wiadrem ze studni! Powiem nieskromnie, że zdjęcie mi się baaardzo podoba :)) W Zawidzu na wjeździe do nieistniejącej już stacji też wykorzystałem warunki oświetleniowe dla dziabnięcia zdjęcia, jakiego nie da się zrobić o innej porze dnia. I takoż na wjeździe do Sierpca między tarczą a semaforem wjazdowym, gdzie na dodatek mechanik popisał się piękną chmurą spalin nad składem gnącym się w ostrym łuku. Na szopie zaś stało sporo – jak na obecne czasy… – maszyn: ST44-1113 oraz 1101, a także dwie stonki: 224 i 1024. To też nie wróżyło niczego dobrego :( Nie rozwodziłem się nad tym jednak zbytnio, bo gonił mnie czas i chęć zafocenia porannej Arrivy do Skępego. Mimo presji czasu dałem się urzec urodzie dorodnego capa na jednym z podwórek wsi Mieszczk, przez którą przejeżdża się chcąc wydostać się ze stacji na szosę bydgoską ;-) Arrivę chciałem sobie popełnić w Lipnie przy tarczy kształtowej od Sierpca. Zajeżdżam, patrzę a tarcza w ciągu tych trzech tygodni od poprzedniego razu straciła swój pomarańczowo-biało-czarny dysk :(( Posmutniałem, ale zdjęcie zrobiłem, szczególnie że nigdy wcześniej nie widziałem fotki pociągu z „gołą” tarczą kształtową. Pociągiem zaś był „Duńczyk” MR 4022. Po jego przejeździe poszedłem udokumentować zapewne po raz ostatni kikut tarczy. Co ciekawe, miała na sobie jeszcze tabliczkę fabryczną, z której wynikało iż została wyprodukowana w Gotartowicach w 1958 r. Następnie cofnąłem się kawałek za Karnkowo, odbiłem w leśną dróżkę prowadzącą do przejazdu w środku lasu, gdzie po raz drugi sfotografowałem „Duńczyka”, tym razem w drodze powrotnej do Torunia. Ponieważ nie słyszałem na radiu żadnych towarów zgłaszających się czy to do Skępego, Lipna, bądź Czernikowa, wolny czas postanowiłem zmitrężyć na poszukiwanie jeszcze jakiegoś przejazdu w tym lesie między Lipnem a Karnkowem. Kilka lat temu próbowałem, ale niczego nie znalazłem. I teraz podobnie, więc chyba nie ma żadnego, którego bym nie znał ;) Doszedłszy do takiej konkluzji, uznałem że nic tu po mnie i należałoby się pomału przemieścić w stronę Czernikowa. Jadąc wzdłuż toru od Lipna przez Konotopie do Ograszki poszukiwałem jakiegoś nietypowego motywu na miarę tego żurawia przy studni koło Kozichbród, lecz nic godnego nie znalazłem. Niedaleko torów pobudował ktoś co prawda wielce niskobudżetową chatynkę z dykty, styropianu i blachy falistej (co tam użyte materiały, grunt że satelita Cyfry + daje się zamocować!), ale nijak nie da się jej objąć z pociągiem. Dalej, gdzie nawierzchnia drogi poprawia się z szutru na asfalt, zauważyłem nadjeżdżający z naprzeciwka wóz zaprzężony w aż dwa konie, co skłoniło mnie do zatrzymania i uwiecznienia tego już dość rzadkiego zjawiska na mazowieckiej wsi. Woźnica jak dostrzegł aparat w mym ręku, to aż mi się ukłonił zdejmując czapkę :) W Ograszce stoi opuszczony brzydki betonowy kościół, który jeszcze w erze fotografowania analogiem próbowałem jakoś wkomponować w kadr. Teraz spróbowałem ponownie, niestety z takim samym mizernym skutkiem – stoi za daleko i za bardzo z boku od toru, tak że trzeba by focić pociąg na ekstremalnie szerokim kadrze, co i tak spowoduje że budynku trzeba by się na zdjęciu doszukiwać. Także daję z nim sobie ostatecznie spokój! W końcu dojechałem do Czernikowa i będąc już dość poważnie zaniepokojonym brakiem pociągów, powziąłem nawet zamiar zasięgnięcia języka u dyżurnego ruchu (czego nie lubię, bo przeważnie trafiam na osłów, służbistów, durni po prostu). No i jak na złość nikogo nie było w dworcowej nastawni :( Na stacji wiele się nie zmieniło – semafory świetlne jak były unieważnione, tak są nadal. Koło małego budyneczku lampiarni wyrósł natomiast kontener Bombardiera, analogiczny jak widziany już w kwietniu w Lubiczu. Zrobiłem zdjęcie i pojechałem oblookać nową tarczę ostrzegawczą od Torunia. Stoi w dość znacznym oddaleniu od starej kształtowej (ciągle jeszcze z dyskiem) i w nawet niegłupim motywie na pociąg. Postanowiłem więc poczekać tu aż coś przyjedzie. Zaparkowałem w cieniu gruszy i czekam. Po jakichś 10 minutach skrzeczy wreszcie radio, że coś jest pod wjazdem od Lipna. Nie pamiętam już czy na wjazd był dyktowany  rozkaz, czy dyżurny podał sygnał zastępczy na semaforze kształtowym, fakt faktem, że na wyjazd podyktował rozkaz. Niestety, zamiast pociągu nadjechały dwie lokomotywy luzem – SM42-1024 i ST44-1113. Najwidoczniej jechały dopiero po pociąg do Torunia, co nie wróżyło by miało stamtąd coś szybko nadjechać. Czyżby rację miał spotkany niewiele wcześniej w Warszawie Marcin Kulinicz prognozujący na „weekendowych” objazdach mizerny ruch? Na to zaczynało wyglądać... Niemniej, postanowiłem tu trwać nie mając lepszych pomysłów. W końcu z nudów poszedłem do lasku po drugiej stronie torów na grzyby :) I na skraju lasu z polem znalazłem na pocieszenie wielgachnego koźlarza czerwonego, zwanego nie bez kozery „pociechą”. W końcu od tego czekania w upale zmorzył mnie sen na jakieś 1,5 godziny. Drzemki nie przerwało mi najmniejsze nawet skrzeczenie radyjka, ale w końcu obudziłem się sam z siebie i stwierdziłem, że „do dupy takie objazdy” – wracam na Osiek. Przynajmniej jeszcze zdążę pójść z psami na spacer do lasu – więcej z tego pożytku niż z siedzenia bezproduktywnie koło jakiejś zakichanej tarczy w Czernikowie. Oczywiście, nie zdążyłem ujechać nawet na wysokość Ograszki, jak zaskrzeczało radio głosem mechanika informującego Czernikowo, że mają problemy z kontynuacją jazdy z Lubicza. Wynikało wręcz, że pociąg rozkraczył się na 148. kilometrze. Czyli sporo od Czernikowa i miejsca, gdzie tyle na niego czekałem. I co teraz? Wracać w stronę Obrowa i szukać go wśród pól, czy olać i kontynuować powrót na działkę? Na szczęście z dylematów wyleczył mnie maszynista zgłaszając że udało się odpalić maszynę i powoli kontynuują jazdę. Ponieważ byłem już bliżej Lipna niż Czernikowa, stwierdziłem że zafocę sobie ów pociąg gdzieś koło pierwszej z wymienionych stacji. Szukać czegoś na siłę w okolicach Konotopia już mi się zwyczajnie nie chciało, byłem niewyspany, zły i do tego żar lał się z nieba. Poszedłem więc na łatwiznę i zajechałem do Lipna. Gdzie zastałem smutny widok – pospuszczane semafory kształtowe i działające już świetlne zamienniki :( Podjechałem pod dawną nastawnię wykonawczą, obecnie wyremontowaną i przygotowaną do pełnienia funkcji LCS, aby zapytać o losy feralnego pociągu (w końcu mogłem czegoś na radiu nie dosłyszeć). Z okna już wychylał się dyżurny. Więc drę się:
- Dzień dobry, jestem miłośnikiem kolei. Słyszałem przez radio, że pociąg z Torunia ma kłopoty. Może mi pan powiedzieć, czy jedzie czy zdefektował?
I odpowiedź (aż se na gorąco zapisałem na karteluszce żeby nie przekręcić):
- Osobom postronnym takich informacji nie udziela się!
- To do widzenia się z panem (a w myśli: chuj ci w dupę, cwelu pierdolony).
No, powiedzcie, czy ja nie mam wybitnego niefarta jeśli chodzi o trafianie na dyżurnych z epoki lodowcowej...?
Dopiero po kilku minutach oświeciło mnie, że to przecież ten sam pojeb, który na jesieni 2011 r. >>> nie zgodził się wpuścić NadSZYSZKOwnika i mnie do nastawni wykonawczej w budynku dworca żebyśmy ją sobie obfotografowali zanim obróci się w ruinę (co już się stało…)!! Po prostu nie poznałem dziada z pewnej odległości, bo pod sam LCS nie podchodziłem. Cholera, a tak chciałem mu nawymyślać. Wracać już mi się nie chciało, jeszcze zapewne będzie po temu okazja ;-) Stwierdziłem, że lepiej pofocę zapewne ostatni raz semafory kształtowe zanim dotelepie się pociąg i trzeba go będzie pogonić. Wykonałem stosowną dokumentację zdjęciową i zaparkowałem w cieniu czekając na przyjazd towara. Ten pojawił się dopiero po pół godzinie, a jego wjazd poprzedził intensywny dialog mechaników z dyżurnym. Ci pierwsi najpierw między sobą uzgadniali, czy dadzą radę jechać dalej do Skępego, czy lepiej postać i wystudzić maszyny. Jak już uzgodnili, że „jakoś to będzie” i spróbują jechać dalej, to w błąd wprowadził ich dyżurny (matko, co za gamoń!) uprzedzając, że muszą się sprężać, bo za nimi do Skępego pojedzie Arriva. Ci jak to usłyszeli, z miejsca opadła im ułańska fantazja i stwierdzili że lepiej jak postoją i niech osobówka ich wyprzedza. Przy czym było około godziny 15:15, a osobówka według rozkładu pojawia się w Lipnie o 16:35 dopiero! Kretyn z nastawni operował jednak tylko minutami, więc mechanicy myśleli, że mają circa 20 minut na dojechanie do Skępego, podczas gdy w rzeczywistości mieli aż 80 minut! Już się zastanawiałem, czy nie zabrać głosu, ale w końcu dyżurny bałwan zreflektował się i dodał, że chodzi o godzinę pół do piątej. Koniec końców stanęło nao tym, że jak tak się sprawy mają, to będą kontynuować jazdę do Sierpca bez zatrzymania. Dyżurny podyktował więc rozkaz na minięcie pokazującego sygnał „stój” semafora wjazdowego i jak podał nazwisko to upewniłem się na 100%, że jest to pacjent zwany przez kolegów po fachu „Psia Buda” :))) Gościa powinno się przeszczepić do Korei Północnej, gdzie wśród podobnej mentalności komunistycznych służbistów czułby się jak w raju! Na wyjazd zaś zaświecił sygnał zastępczy. Najlepsze, czyli skład pociągu, zostawiłem na koniec. Otóż, ST44-1113+SM42-1024 ciągnęły zwarty skład „tadeuszy”, czyli wagonów z otwieranym dachem do przewozu materiałów sypkich wrażliwych na wilgoć. Widziałem je raz czy dwa wcześniej stojące w Raciążu, ale w ruchu na JSL – pierwszy raz. To uratowało mi wycieczkę, którą w innym przypadku zaliczyłbym do nieudanych po całości :) Według zasłyszanej wcześniej plotki, w wagonach tych transportuje się nie ziarno do przerobu na paszę w niedawno powstałym Cedrobie, jak wcześniej podejrzewałem, lecz... trzcinę cukrową do Glinojecka, by cukrownia miała co robić w martwym letnim sezonie. Nie mając lepszych pomysłów na następne zdjęcie, pojechałem do Karnkowa sfocić pociąg na tamtejszym efektownym łuku przed przystankiem. Pociąg wlókł się rzeczywiście niemożliwie wręcz wolno, tak że spokojnie zrobiłem fotki z poziomu gruntu, a potem jeszcze całą serię po wejściu na koronę nasypu. Przed Skępem chciałem skomponować pociąg z pracującym na polu kombajnem, ten jednak oczywiście musiał jechać akurat w złą stronę aż wyjechał poza kadr, zanim nadciągnął składzik. Skończyło się więc na typowej fotce z wiaduktu DK10. Za Skępem skręciłem w las aby sobie znanymi duktami gonić go do Koziołka. Najpierw jednak zajechałem do Czermna przypomnieć sobie widok, bo nie odwiedzałem kilka lat tego przystanku i okolica zwyczajnie zatarła mi się w pamięci. Nic ciekawego jednak nie zauważyłem, wróciłem więc na dróżkę wzdłuż torów. Tak dojechałem do kolejnego przejazdu przez tory, pośrodku lasu, z widokiem na wskaźnik informujący że w odległości drogi hamowania znajduje się przystanek w Czermnie. Jakież było moje zaskoczenie, gdy nie zdążyłem nawet wysiąść dobrze z samochodu, a pociąg już dojeżdżał!! Rozbujał się zdrowo, bo ma dłuższy kawałek z górki. Cholera, nie zdążyłem przeskoczyć na drugą stronę i pozostało tylko zrobić zdjęcie od zacienionej strony. Wyszło nie za ciekawie, ale i tak lepiej niż przed Koziołkiem, do którego w ogóle nie zdążyłem go wyprzedzić. Tak na oko to leciał dobre 70 km/h. Na szutrowej dróżce wolałem nie przekraczać dziewięćdziesiątki, bo nie bardzo uśmiechało mi się zakończyć rajd jak w 2003 roku z Żuczkiem koło Cisówki >>>. Fajnie było przez całą drogę podsłuchiwać ożywioną konwersację mechaników, słychać było że są dobrymi kumplami. Na przykład:
- Zygmunt, muszę zejść z pozycji, bo mam już 95 stopni,
- Ja też Andrzejku, ja też. Musisz jeszcze wytrzymać.
Albo:
- Zygmuś, wzniesienie przed nami, ciągniemy! :)
Zresztą ten duet miałem okazję słyszeć drugi raz, bowiem 5 lipca też prowadzili jedną parę pociągów. Do Sierpca już tak bardzo nie cisnąłem, bo wiem że od Koziołka poprzez Podwierzbie pociąg jedzie lekko pod górkę, toteż byłem pewien że mi nie ucieknie. I rzeczywiście, gdy dojechałem do nastawni przy wjeździe od Torunia i Brodnicy, nawet go nie było słychać. Po kilku minutach jednak Zygmunt zgłosił że są pod tarczą i można robić wjazd. Ale żeby wyjazdu do Raciąża nie robić (to pod adresem dyżurnego w nastawni dysponującej), bo nie zdążyliby stamtąd wrócić przed upływem 12-godzinnego dnia pracy. Stanęło więc na tym, że pociąg poczeka do wieczora na podmiankę drużyny trakcyjnej. Mówiono o okolicach godziny 19, więc od razu wiedziałem, że nie mam co czekać i tu zakończę walkę, a potem spokojnie wrócę na działkę. Nastawniczy ułożył drogę przebiegu na wprost, bo na bok jechać nie mógł z racji że drogowcy poprawiali coś przy rozjeździe. Ja właśnie ustawiłem się nieopodal nich i z daleka obserwowałem jak przegrzane maszyny trudzą się z wciągnięciem składu pod górę. Udało się ledwo, ledwo! A gdy już wjechał, to zatrzymał się ciutek za daleko w stacji, gdyż pierwsze wagony zatarasowały nieformalne przejście  dla pieszych przy nastawni dysponującej. Mechanik kapnął się i chciał trochę cofnąć, ale dyżurny stwierdził, że jak kto będzie chciał przejść z ulicy na peron to sobie wagony obejdzie... Żeby nie było za dobrze :-/ Po chwili lokomotywy ruszyły na manewry mające na celu wypięcie stonki ze składu. Ta odjechała na szopę, a gagarin wrócił na czoło składu i wygasił się. A ponieważ nie zanosiło się na jakieś dalsze atrakcje – i ja wróciłem na działkę pod Wkrę. W sam raz żeby jeszcze zaliczyć spacer z Justyną, Rodzicami i psami do lasu :)

8 komentarzy:

  1. O jakich porach można zazwyczaj spotkać składy z lub do Orlenu na wschodnim odcinku JSL? Czy tylko o wczescyh porannych godzinach? Mam 15 km do Raciąża i chętnie sfociłbym taki skład.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeważnie o porannych, lecz nie tylko - zdarzało się, że widziałem składy jadące od Nasielska także po południu (bodajże ok. godz. 15 -> http://tinyurl.com/8ve2a8g), a nawet wieczorem (godz. 16:40 -> http://tinyurl.com/97uvzz8 ruszał ok. pół godziny później). Generalnie nie ma reguły, jeżdżą jak chcą, aczkolwiek według mnie największa szansa na Orlena jest rano, jadącego w odstępie za poranną osobówką do Sierpca.

      Usuń
  2. Tak to prawda.W "tadeuszach" transportowana jest trzcina cukrowa z gdyńskiego portu do cukrowni Glinojecka.Zastanawia mnie tylko dlaczego pociąg jeździ do Sierpca przez Toruń a nie tak jak Orlen przez Brodnicę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w odróżnieniu od Orlenu Cargo może jechać elektrykiem do Torunia, co jest tańsze i mniej ryzykowne, że gagarin padnie gdzieś na szlaku (czego w dni upalne często można doświadczyć na JSL). Ponadto w takiej opcji odpada problem z godzinami pracy mechaników - ani temu z elektryka, ani temu na gagarinie nie skończy się 12-godzinna służba akurat pośrodku trasy. W Orlenie, CTL-u bądź innym prywaciarzu zdarzają się sytuacje, że pociąg dojeżdża np. do Brodnicy, a tam już w samochodzie czeka inna drużyna, aby przejąć pociąg. W Cargo takie hocki-klocki póki co nie mają prawa bytu.

      Usuń
  3. Fajny skład tadeuszy dobrze że go utrwaliłeś bo być może to jeden z ostatnich na JSL.Na dzień dzisiejszy nie w planach transportu trzciny w przyszłym roku

    OdpowiedzUsuń
  4. 16-20 października płock radziwie-płock trzepowo zamknięte więc szykują się kolejne objazdy

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak "tadeusze" jeżdżą w 2013. Miałem niedawno okazję je fotografować. I z moich informacji wynika, że do Sierpca delegowali "kołomny" 1212 i 1227 i nie wiadomo co z "dziadkami". Może mnie ktoś oświecić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info :) A propos "dziadków" to koledzy informują np. że w niedzielę wieczorem 2023 i 1112 zaciągnęły do Raciąża skład 'tadeuszy'. Jeśli masz konto na Facebooku zapraszam do dołączenia się do grupy http://www.facebook.com/groups/JedynieSlusznaLinia/ :)

      Usuń

Wal śmiało!