11 stycznia 2003

Dwóch młodzian i podwójna aTrakcja

To była dłuuugo planowana i niejednokrotnie przekładana wycieczka. W końcu jednak doszła do skutku (dzięki, Gosiu!). A mowa o wyprawie z Jeżykiem i dwoma młodzikami gdzieżby indziej niż do Sierpca :-). Zanim jednak przejdę do meritum, najpierw słów kilka o pogodzie: cały tydzień poprzedzający sobotę był paskudny – chmury i ziąb. W przeddzień S-day’u ("S" jak Sierpc :-D) „niezawodna” prognoza pogody zapowiadała kontynuację beznadziei również i w dniu wyprawy. Tymczasem z wróżb służb meteo wyszła jak zwykle kicha i przez caluśki dzionek mieliśmy piękny bluskaj :-). A dziś gdy to piszę (niedziela) za oknem znów hula wicher i sypie śnieg. Brrr... Ale do rzeczy. Kilkanaście minut przed 8 rano zjawił się u mnie Jeżyk, zapakowaliśmy manele do mego bolidu i ruszyliśmy po jeżykowego syna – Michała. Potem zgarnęliśmy jeszcze tylko Maćka – siostrzeńca mojej kobity – i już w komplecie ruszyliśmy co kosiarka wyskoczy ;-) do Sierpca. Jak się szybko okazało decyzja o zabraniu na poważną, całodzienną wyprawę dwóch młodych adeptów kolejowo-focicznego rzemiosła to była jedynie słuszna ta decyzja. Wszak wiadomo, że gdy jedzie się dokądś pierwszy raz, to ma się największego farta, nie? No! A że farta siłą rzeczy nie da się zawłaszczyć li tylko dla siebie, lecz trzeba się nim podzielić z dwoma starymi wygami, to ci ostatni mogą na tym tylko skorzystać. Tak też się zresztą i stało, ale o tym za chwilę :-) Na razie jednak wypada wspomnieć, że pierwsze fotki dnia popełniliśmy dzięki SU45-185 dojeżdżającej do Sierpca z pociągiem 33032 z Torunia.
Potem bez zwłoki udaliśmy się do szopy. Tam akurat trafiliśmy na operację wystawiania gagarina zza SU45-111 i SM42-119. Taka była bowiem potrzeba, jako że ST44-1100 (ten z herbem Bydgoszczy nad prawym oczkiem) musiał zabrać czekające na stacji beczki do Płocka Trzepowa. Nie tracąc więc czasu popędziliśmy do dyspozytorni po garść cennych informacji. Pokój sąsiadujący z kunciapą dyspozytora nabity był mechanikami umilającymi sobie czas paleniem „Radomskich” czy innych tam „Popularnych”. Trochę się chyba zdziwili, gdy próg drzwi przekroczyli Michał z Maćkiem :) Młodzi adepci też chyba zrobili oczy wielkie jak młyńskie koła he, he :) Dopiero gdyśmy z Jeżykiem pojawili się tuż za nimi sprawa dla kolejarzy stała się jasna. „Edek! Uczesz się, zdjęcia będą he, he, he” – tymi słowy poinformowany został dyspozytor o naszym przybyciu :-) Jako że nie zamierzałem się wędzić w papierosowym dymie, toteż od razu wpakowaliśmy się do pokoju pana Edzia. Poza uniknięciem oparów nikotyny chciałem też pokazać chłopcom jak od kuchni wygląda praca dyspozytora. A ci stali z rozdziawionym gębami i wchłaniali... Wkrótce jednak młodzików naszła ochota żeby coś z tymi cudeńkami pomajstrować. Przykładowo Michał zapragnął poinformować lokomotywy co by nie stały tak bezczynnie. W tym celu uznał, że skoro alkomat to przyrząd niewiele różniący się zewnętrznie od walkie-talkie, to czyni to z niego wprost doskonałe urządzenie żeby za jego pośrednictwem przekazać lokomotywom rozkaz: „do wszystkich, do wszystkich! Możecie ruszać!” :-))) Pan Edzio wprawdzie wyprowadził młodego dowódcę z błędu i pokazał właściwe do tego celu urządzonko, ale na dobrych – i niewątpliwie słusznych chęciach Michała – musiało się skończyć. Następnie pan Edek postanowił zaopiekować się opiekunami młodzików, czyli nami staruchami i jął nas raczyć informacjami co i w jakiej kolejności będzie się działo na torach. I tak: do stojących w Sierpcu beczek podczepią się ST44-1100 oraz SM42-119. Zanim jednak ruszą do Trzepowa przyjedzie stamtąd inny towar, a mianowicie TMZS 15487 relacji P.Trzepowo-Gdynia Port. „A będzie on prowadzony, proszę panów, chwileeeczkę, niech ja spooojrzę – tak, będzie on prowadzony gagarinami 891 i 1096...”. A mnie i Jeżyka w tym momencie wmurowało w glebę. Gęby nam się rozdziawiały już przy słowie „gagarinAMI”, ale sens wypowiedzianego właśnie zdania dotarł do nas w pełni po dłuższej chwili. Donośne przybicie „piątki” i równoczesny nasz okrzyk „podwójna aTrakcja!!” wywołało niemałe zdziwienie wśród mechaniorów raczących się dymkiem i dobrotliwy uśmiech „pod wąsem” pana Edzia. Jeszcze tylko dowiedzieliśmy się, że „nasz” towar będzie w Sierpcu za około godzinkę i że z Torunia dziś nic gagararinopodobnego nie przyjedzie, po czym życząc na odchodnym spokojnej służby wróciliśmy do kosiarki marki CC700. Atlas samochodowy poradził nam, żeby pierwszy raz złapać gagary przed Sierpcem w miejscowości Susk. Zanim się tam jednak skierowaliśmy, obstrzelaliśmy jeszcze manewry tandemu stonko-gagarowego, przekazanie papiórów mechanikowi przez nastawniczego z dysponującej, podczepienie się duetu do beczek i manewry po sąsiednich torach dwóch SUk – pierwszej 129, która zjeżdżała na szopę po przyprowadzeniu z Nasielska pociągu 15021 i sekundę później drugiej – 111 podstawiającej się do „jajecznicy” 33025 do Torunia. Aha, byłbym zapomniał – na towarowym jako lokomotywa prowadząca ustawiła się stonka! Jeżyk stwierdził, że przecież w drodze powrotnej i dalej do Torunia ten układ sprawi, że to gagarin będzie na przedzie. Tymczasem zrobiło się za 20 minut południe i trzeba się było zwijać do Suska. Jeszcze tylko szybkie zakupy kiełbachy i czerstwych bułek, i można było ruszać. Na miejscu byliśmy już po kilku minutach. Okolica nawet ładna, bo tor „idzie” wzdłuż małego lasku sosnowego, ale trzeba przyznać, że motyw jest dobry na towar do Płocka. Z przeciwnego bowiem kierunku słońce wali prosto w obiektyw. Stwierdziliśmy jednak, że możemy raz na jakiś czas pierdyknąć pociąg „od tyłu” :-). Gagariny i tak będą dobrze widoczne, a to dzięki platformie ochronnej. W oczekiwaniu na pociąg rozpoczął się piknik połączony z popasem :-) W końcu punktualnie o 12:00 dojrzałem na horyzoncie trzy światełka. Na hasło „JEEEDZIEEE” wszyscy czym prędzej zajęli dogodne pozycje do obstrzału. No i nadjechał, ale bez tej cholernej platformy. Czarna beka na olej napędowy skutecznie zasłoniła co najmniej pół gagarinowego czoła. Nie udało nam się niestety wyprzedzić go przed semaforami wjazdowymi, więc musieliśmy obejść się smakiem gdy obok zatrzymanego towara przejechała SU45-185 z osobowym 51024 do Nasielska. A swoją drogą to muszę zapytać panią Stasię lub pana Edka czemu niby nie można jednocześnie przyjąć towara z Płocka i wypuścić pociągu do Nasielska. Przecież tory są – że tak powiem – niezależne. Wydaje się, że możliwy jest równoczesny wjazd lub wyjazd ze stacji, a jednak już dwukrotnie zauważyłem, że nie jest to praktykowane. Wot, zagadka! :-) W każdym bądź razie po minięciu się z SUką, prowadzący 891 (całe szczęście, bo ten jest ładniejszy, ma jedynie słuszny zgarniacz i okrętową trąbę) dał czadu i przy akompaniamencie BUUUUczka zamaZrutował (copyright by Ciemniak Parrots) ;-) wjeżdżając do Sierpca. Nie wiedzieliśmy jednak czy stację przejedzie „na biegu” czy nastąpi wymiana drużyny. Woleliśmy więc nie ryzykować i od razu pojechaliśmy kawalątek za stację, gdzie tor wychodzi łukiem z mostu nad Skrwą i wchodzi w przekop. Dzięki zaś temu, że zima skuła lodem na kość położone tam tereny podmokłe, możliwe było cykanie fotek z miejsc niedostępnych latem. Wymiana mechaników jednak miała miejsce, bo gagariny nie nadjechały tak szybko. Najważniejsze jednak, że o 12:40 pokazały się. Potem sprint do samochodu przez jakie tataraki czy inne tam bagienne zielsko i rura za nimi do Skępego. Tam zameldowaliśmy się dokładnie po 17 minutach. Wiedząc z wcześniejszych wyjazdów, że odcinek tarcza wjazdowa (od strony Torunia) do Sierpca – semafor wjazdowy do Skępego (od strony Sierpca) brutto pokonuje w 25 minut, mieliśmy jeszcze jakieś 5-10 minut na poszukanie sobie motywu. Wybór był prosty. Stanęliśmy po prostu przy przejeździe w miejscu, gdzie tor wyłania się po łuku z lasu i biegnie dalej wzdłuż betonowego płotu czyjejś hacjendy. Punktualnie o 13:05 strzeliły migawki naszych aparatów i ruszyliśmy dalej w „długą”. Wprawdzie nie daliśmy rady dojechać na wiadukt drogi krajowej nr 10 nad torami, ale za to złapaliśmy gagarki na wiadukciku drogi lokalnej zaraz za przystankiem Karnkowo. Tu w nagrodę na zdjęciu załapała się jedynie słuszna delegaturowa kosiarka, która ustawiłem z zapalonymi światłami na poboczu przy wiadukcie. Mechanicy (pewnie jedni z tych co się raczyli dymkiem u dyspozytora i nie mogli nas tam nie widzieć) byli bardzo MK-friendly. Przy każdym spotkaniu machali nam i trąbili przyjaźnie :-). A rzeczone następne spotkania miały miejsce w Osówce (13:45), Obrowie (13:57) i Lubiczu (14:15). Chcieliśmy jeszcze je złapać na przejeździe 10-tki przy wjeździe do samego Torunia, lecz utknęliśmy w korku pod szlabanami. Nie było sensu więc jechać do Grębocina, bo i tak byśmy tam nie zdążyli, chociaż trasę mam „obcykaną”. Zamiast tego stwierdziłem, że mamy szansę dorwać go na Toruniu Wschodnim. I to była słuszna ta koncepcja! Prowadzony mym gagarinowym nosem trafiłem „na czuja” bezbłędnie pod sam dworzec. Gagariny stały pod wjazdowym i czekały na minięcie się z kiblem do Iławy. Na peronie kupa luda (z przewagą kupy ;-D). Jako że kibello nie było szpetnie oszprejowane, za to ładnie kontrastowało swym żółto-niebieskim kolorem z cegłą budynku dworcowego, to poświęciłem na niego jedną klateczkę slajdu :-) Kibelstwo przyjechało i odjechało, a potem nadjechało nasze spalinowe cudeńko. Pięknie to to wyglądało gdy tak sobie przejeżdżało pod wiatami peronowymi oświetlone cieplutkim zachodzącym słoneczkiem. Mniooody! I to było moje ostatnie zdjęcie, bo po 14:51 to już za ciemno było jak na mój slajd ISO 100. Następnie zajechaliśmy na Kluczyki co by sobie zza płotu poobserwować rozłączenie gagarinów od składu 31 czarno-szarych beczek. Gagarki oddaliły się w siną dal, a my na dworzec Główny. Tam co sił pracował Michał pstrykający w młodzieńczym zapędzie wszystko co mu się nawinęło pod obiektyw. Zwłaszcza ciekawie zapowiada się fotka przedstawiająca pana młotkowego usiłującego założyć na bok jajecznicy tablicę kierunkową „Toruń-Sierpc”. Ale ta zołza skurczyła się na mrozie czy co, bo za chińskiego boga nie chciała się umocować. Nie pomogła nawet technika pt. „nic na siłę – wszystko młotkiem” :-) W końcu złośliwość rzeczy martwym wzięła górę. Pan młotkowy zdeprymowany swą niemocą uwiecznianą dzielnie w błyskach flesza przez Michała dał za wygraną i ze słowami „a chuj z tym” wrócił do obstukiwania kół Bipy ;-). Ta zresztą po kilku kolejnych minutach wzięła i odjechała ;-). Ona do Sierpca, my zaś do Warszawy, gdzie zameldowaliśmy się około godz. 20. I tak się skończyła się ta chyba najciekawsza i jedna z dłuższych (554 km) Jedynie Słusznych Wypraw na Jedynie Słuszną Linię :-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wal śmiało!