11 stycznia 2022

Inauguracyjne Cedroby do Raciąża

Na początku września 2021 r. zauważyłem w Raciążu pierwsze przygotowania do remontu toru stycznego do placu ładunkowego. Wówczas nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, czego jest to zwiastunem. Pomyślałem “no wreszcie się za niego wzięli”, bo był w tragicznym wręcz stanie - w sezonie wegetacyjnym właściwie niewidoczny spod porastającego go zielska. Odkąd w grudniu 2018 r. rozebrano i zbudowano od nowa tor do rampy po południowej stronie stacji, przyjeżdża dużo pociągów z kruszywem na potrzeby budowy szosy S7 w rejonie Glinojecka i dalej w kierunku Mławy. Ale pojemność owego toru jest ograniczona i w czasie gdy powiedzmy pół, czy ⅔ składu jest wstawiona na rozładunek, reszta wagonów czeka na zmiłowanie. Zamiast stać bezczynnie można by je rozładowywać na drugim torze, gdyby był zdatny przyjąć pociąg. No tak, uruchomienie rozładunku “kamyków” na drugim torze ma sens - rachu, ciachu i pociąg będzie rozładowany. Dawać następny. Początkowo w tym kierunku biegły moje domysły, po tym jak zobaczyłem sterty staroużytecznych podkładów betonowych oraz nowych drewnianych ułożone na placu wzdłuż wzmiankowanego toru. Ale lepiej poinformowani koledzy kolejarze w mig nakierowali me myśli na właściwe… tory :)) Otóż okazało się, że po pierwsze primo: tor o którym mowa, czyli 11, był jako jedyny na raciąskiej stacji własnością PKP SA Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami, a nie - jak cała reszta stacji - w rękach PKP PLK. Dlatego był najbardziej zapuszczony. Po drugie primo ;-) PeeLKa ostatnimi czasy odkupiła ów tor od Nieruchomości, bo zgłosił się podmiot chętny by go wydzierżawić, po tym jak zostanie on przywrócony do stanu używalności. Tym podmiotem jest firma Cedrob, wiodący w Polsce producent drobiu. W Raciążu już kilka ładnych lat temu postawiła wytwórnię pasz dla swoich kurczaków. Na Mazowszu jest ich zresztą więcej, m.in. w Rypinie i Ciechanowie, do których regularnie kursują pociągi przewożące śrutę sojową. Przewożona ona jest w kontenerach Eko-Box wyprodukowanych przez bydgoską firmę Pol-Osteg. Wybór oferty tej spółki na wykonanie 176 sztuk takowych pojemników Cedrob Cargo ogłosiło na początku lutego 2020 r., a już jakoś jesienią zaczęły one kursować z Gdyni do Rypina prowadzone Ludmiłami EccoRail. Pomysł, by wybrać się na pofocenie takich składów świtał mi w głowie wielokrotnie, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. W końcu jednak znalazłem się w Rypinie 3 czerwca, kiedy to linię Sierpc - Brodnica przemierzał Turkol-owy pociąg Spichlerz z SU45-194. Skład jechał rano, a dalszą część dnia spożytkowałem na odświeżenie motywów, by zimą nie błądzić jak dziecko we mgle gdy przyjdzie pora na focenie nowego pociągu pospiesznego Flisak. Pociągu Cedrobu w Rypinie nie zastałem, jedynie 6 kontenerów luzem na ziemi. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem je na żywo. Nie żebym zapałał jakąś szaloną miłością, ale zobaczyć je jadące JSL-ką… - ooo, tak! Póki jednak co pozostało obserwować postępy prac przy rewitalizacji toru w Raciążu. I tak, gdy z Kamilem Witkowskim wracaliśmy z inauguracyjnego Flisaka 12 grudnia, zauważyłem wieczorem, że tor zniknął całkowicie. Niespełna dwa tygodnie później, 25 grudnia, gdy jechałem drugi raz na Flisaka, tor już był gotowy! W międzyczasie koledzy z Sierpca dawali znać, że jechały stonki Orionu z maszynami torowymi (podbijarka itp.) oraz szutrówkami załadowanymi tłuczniem. Naprawdę szybko i sprawnie poszła odbudowa tego toru, brawo! Ale odbudowa odbudową, lecz zanim na ów tor wjedzie pierwszy pociąg to jeszcze wiele wody musi w Wiśle upłynąć, gdyż wiadomo - biurokracja, przewalanie papierów, trwają dłużej niźli same prace w terenie. Realny termin przejazdu inauguracyjnego pociągu wydawało się, że wypadnie w połowie stycznia. Ostatecznie miało dojść do tego nieco wcześniej, bo już w Trzech Króli jeden z dobrze poinformowanych kolegów dał znać, że rozładunek pierwszego składu zaplanowano w poniedziałek 10 stycznia na godz. 9. Co mogło, ale nie musiało oznaczać, że będzie jechał w poniedziałek skoro świt. Gdyby jednak tak właśnie miało być to z Nasielska musiałby odjechać tuż po 6:52, kiedy szlak zwalnia szynobus z Sierpca. Do Raciąża musiałby dotrzeć do 8:34, kiedy to szlak do Płońska zajmuje kolejny szynobus z Sierpca. Towar miałby więc 100 minut na przebycie 55 km. Na pierwszy rzut oka wydaje się wykonalne, lecz pamiętać trzeba o licznych niestety ograniczeniach prędkości, z których najgorsze jest w Baboszewie, do 10 km/h na przejeździe. Dodatkowo, poznawszy już trochę zachowawcze postawy dyżurnych niechętnych wyprawianiu towara do następnej stacji, gdzie miałby się krzyżować “na styk” z osobowym, raczej nie liczyłem na jazdę Cedrobów w poniedziałkowy poranek. Szybciej nocą z niedzieli na poniedziałek. Tak czy siak, nagle tuż przed północą z soboty na niedzielę zrodził się w mej głowy pomysł na spontaniczny, trzeci już, wyjazd do Sierpca na Flisaka. Trzy powody za tym stały. Po pierwsze i najważniejsze, radykalnie zmieniła się prognoza pogody na niedzielę. Sobotę generalnie miałem bardzo zajętą pracami remontowymi w domu, ale zanim do nich przystąpiłem sprawdziłem prognozy. Nie rokowały zbyt dobrze. Ale gdy przed pójściem spać znów spojrzałem - wyglądało na to, że cała niedziela ma być słoneczna, 100% bluesky. Jak tak, to opłaca się jechać na Flisaka bez większego strachu że przywiezie się bure i ponure foty. Po drugie, zaszła zmiana w obsadzie trakcyjnej na tym pociągu. 6 stycznia, po 3,5 tygodniach nienagannej służby Nurek 754 037, pojechał z Flisakiem po raz ostatni. Następnego dnia miał go zastąpić 754 046, który ledwie co wrócił z Czech po rewizji. A wrócił w nowej malaturze, w której dominującym kolorem jest granatowy. Muszę przyznać, że o ile generalnie nie jestem zwolennikiem stosowania na lokomotywach kolorów z tej tonacji, o tyle na Nurku granatowy leży świetnie. Bardzo mi się podoba ten 046 i oczywiście chciałem jechać zobaczyć go od razu w piątek po Trzech Królach. Ale ponieważ nie wiedziałem o podmiance lokomotyw w środę, kiedy jeszcze mogłem wziąć dzień wolny za Nowy Rok wypadający w sobotę, to w piątek musiałem stawić się w robocie. Liczyłem, że szybko się obrobię i na 13 zdążę do Sierpca. Ale gdzie tam - nie dało rady :( Trudno, niech będzie niedziela. Po trzecie, przed udaniem się do Sierpca postanowiłem sprawdzić stan dojazdów do polnych motywów między Cieksynem a Wkrą, na wszelki wypadek gdyby zdarzył się cud i w poniedziałek ok. 7 miały jechać Cedroby. Liczyłem na kumpli z Ecco i na Kamila Witkowskiego z Nasielska, że jak będą coś wiedzieć/widzieć to dadzą znać. Na szlaku do Wkry mam kilka fajnych miejscówek, lecz z dość trudnym dojazdem, a czasem wręcz niemożliwym - np. podczas roztopów. To akurat nie groziło, bo od kilku dni temperatura utrzymywała się na niewielkim minusie. Dodatkowo w nocy z soboty na niedzielę chmury - zgodnie z prognozą - poszły precz, przez co słupek rtęci poszedł jeszcze niżej. Myślę że było gdzieś tak z -5ºC, ale pewności nie mam bo termometr mi w samochodzie zwariował i pokazywał… -33ºC, a gdy doszedł do -40ºC to wziął i wyzionął ducha, po prostu zniknął z wyświetlacza :-))) Niemniej zamarznięta ziemia też wcale nie musi być przyjazna dla niskiego zawieszenia mej KIAnki. Bo jeśli jesienią rolnik rozjeździł traktorem rozmiękłą dróżkę, która potem zamarzła to i tak może być dla mnie nieprzejezdna. A nie ma nic gorszego podczas ganianki jak utknąć w czymś takim. Konieczność zawracania, nadrabiania drogi względem oddalającego się z każdą chwilą pociągu, znacząco redukuje liczbę potencjalnie fajnych zdjęć do pstryknięcia. Stwierdziłem więc, że skoro na Flisaka nie trzeba się spieszyć to sobie na spokojnie obejrzę czy da się dojechać w te moje sekretne motywy. Zacząłem jednak od Pragi… jak zwykle, gdy jadę na północ i mi się nie spieszy. Tym razem jednak nic godnego wyciągnięcia aparatu z torby tam nie zastałem. W Modlinie na bocznicy do składu paliw nieopodal lotniska pusto. Tak samo na stacji w Nasielsku. W sumie to i dobrze, będzie więcej czasu, by spokojnie i powooooli posprawdzać stan polnych dróżek na Cedroba jutro rano… No więc skręcam z dróżki prowadzącej ze wsi Dobra Wola do Popielżyna-Zawad w lewo wzdłuż toru w kierunku Adamowa i tu potwierdzają się obawy, że będzie kiepsko z przejazdem. Rozjeżdżone ciągnikiem błocko, które wcześniej było drogą, jest bardzo trudno przejechać - podczas ganianki, w emocjach, to w ogóle nierealne. Niemniej jednak z prędkością 2-3 km/h pokonuję przeszkodę tylko po to żeby się nie cofać. Dalej już jedzie się lepiej. Wtem dzwoni telefon. Rzut oka na wyświetlacz: Kamil. Puls przyspiesza, bo już wiem że to coś ważnego, z byle gównem by nie dzwonił.
- Siema, Tyyy… słuchaj Cedroby do mnie wjechały!!! Z czarną Ludmiłą 660.
Hehe trzeba było zobaczyć w tym momencie moją osłupiałą minę i… szerokaśny uśmiech chwilę później. Bo już wiedziałem, że znalazłem się przypadkiem w dobrym miejscu, w odpowiednim czasie. No oczywiście, zawsze mogło być też i tak że mechanikowi godziny się właśnie kończyły a podmianka przyjedzie na noc, ale nie wierzyłem w to - nie chciało mi się w to wierzyć! Kamil zdeklarował się, że pojedzie za chwilę na stację rozeznać się w sytuacji. Ja natomiast miałem zamiar dokończyć przejażdżkę po wertepach, po czym zawrócić do Nasielska. Przed przejazdem drogi asfaltowej Wrona - Joniec przez tor jest jeszcze jeden polny przejazd (patrząc od wschodu). Zbliżając się do niego nie mogłem nie zauważyć, że tuż koło niego została ustawiona nowa tarcza ostrzegawcza przejazdowa. O, to coś nowego na JSL! Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało, ale okazuje się, że nie do końca, bo jak Patryk Kotlewski przypomniał później - już kilka ładnych lat temu TOP-y ustawiono w pobliżu przejazdu w Grębocinie. Pstryknąłem sobie nowy sygnalizator z motywem ewidentnie na szynobusa “na zaś” (ku pamięci żeby tu wrócić kiedyś o właściwej godzinie). Ciekawe, w którym miejscu ustawiono tarczę z drugiej strony przejazdu, dla maszynisty pociągu jadącego od Płońska. To postanowiłem zbadać kiedy indziej, a na razie kontynuowałem jazdę zamarzniętym błotem wzdłuż toru do asfaltu. Gdzieś tam w szczerym polu ;-) miałem upatrzony betonowy słup sieci elektroenergetycznej względnie przyjazny wspinaczce nań. Trzeba tylko zachować zdrowy rozsądek (jeśli można o tym w ogóle mówić podejmując się wchodzenia na tego typu infrastrukturę…) i nie wspinać się za wysoko, nie za blisko przewodów. Kilka metrów nad ziemię w zupełności wystarczy, by osiągnąć zupełnie inne, nieporównanie lepsze, spojrzenie na okolicę. Dojazd od przejazdu z TOP-em ponownie był bardzo nieprzyjazny, ale grunt, że dalej dało się spoko jechać. Super, podczas ganianki dojeżdżałbym z przeciwnej strony, więc bezproblemowo. Bardzo się z tego ucieszyłem, bo oszczędzałem sobie ten motyw ze słupa na jakąś extra okazję, a ta właśnie zaczynała się materializować na moich oczach. No prawie, bo właściwie bardziej na Kamila oczach, który w międzyczasie znalazł się na stacji i obserwował manewry Ludmiły 232 660 Protoru jeżdżącej od lat dla EccoRail. Chwilę później miałem na messengerze filmik, a po chwili relację z tego co zeznał zagadnięty pomocnik maszynisty. Otóż gość przyznał, ku mej wielkiej uldze, że będą jechać jak tylko będzie przebieg do Płońska. Yeeeeeessss!!! A ten przebieg, jak szybko sprawdziłem w rozkładzie osobówek, wypada o godzinie 12:21, kiedy to z Sierpca dojeżdża szynobus i otwiera się aż 2-godzinne okienko do jazdy dla towara. Czyli od rozpoczęcia manewrów przez Ludkę do odjazdu były prawie 2 godziny czekania. Bardzo dobrze, bo zgłodniałem w międzyczasie, więc zamiast wprost na stację postanowiłem wpierw zajechać do miasta na hot-doga z Orlenu. Tak się sympatycznie złożyło, że praktycznie wpadliśmy na siebie samochodami z Kamilem, który tymczasem wracał z rekonesansu do domu. Tak więc zatrzymaliśmy się drzwi w drzwi zamienić parę słów. Wstępnie umówiliśmy się na focenie w Ruszkowie i pojechałem się posilić. Najedzony i napity oraz w świetnym humorze zajechałem na stację. Na jej północnej głowicy zastałem samotny wagon pasażerski na uporku. Ale nie byłem tym widokiem zaskoczony, bo oczywiście od Kamila dzień wcześniej miałem info, że został on wyłączony ze składu “Sobieskiego”. Jakaś usterka. Postanowiłem sprawdzić, czy da się z nim zrobić jakieś niecodzienne zdjęcie z szynobusem odjeżdżającym niebawem do Płońska. Wystrzałowego nic nie wymyśliłem niestety, ale pro forma - pstryknąłem. Bardziej chyba jednak myślami już byłem przy Ludmile, którą widziałem w oddali. Dotychczas miałem do niej pecha, i to wielkiego pecha nawet bym powiedział. Owszem widywałem ją nieraz na Pradze, czy to luzem czy to z węglarkami, ale wygaszoną. Raz tylko spotkałem ją w ruchu i to nawet na JSL - konkretnie odjeżdżającą z Płońska z próżnymi węglarkami ze Szczutowa, lecz było to w nocy. Nagrzany więc byłem co niemiara na foty dzienne uruchomionej 660-tki, więc długo nie kazałem jej na siebie czekać :) Mruczando Ludmiły, acz miłe dla ucha, jak dla mnie jednak plasuje się na dalszych pozycjach w takiej klasyfikacji za Gagarinem, Challangerem, SM42, SU45, Class66, ale zdecydowanie przed np. TEM2, już nie mówiąc o zajmującym ostatnią lokatę ST43, którego odgłosy przypominają bulgotanie torturowanego terrorysty podtapianego w Guantanamo :)) Jeszcze zanim przystąpiłem do cykania foteczek usłyszałem na radyjku, że coś towarowego wjeżdża na boczek od Warszawy. Kamil też usłyszał i prosił bym dał mu cynka co to. Hehe zamieniliśmy się miejscami na warcie w Nasielsku, pora więc była na rewanż. Za chwilę więc mogłem choć trochę zbliżyć się do wyrównania rachunków pisząc, że wjechał byk CTL, konkretnie ET22-477 z węglarkami. Długo tu nie miał zabawić, bo raptem dwadzieścia parę minut, i miał ruszać dalej na północ. To wystarczyło jednak w zupełności, by sportretować zarówno samą Ludmiłę w kilku ujęciach, jak i z pociągiem zapiętym do niej, a następnie przemieścić się na jakiś motywik na czarnego byka. Ale gdzie? Najpierw myślałem o wiadukcie na łuku za Nasielskiem, ale wydawało mi się, że tam będzie centralnie pod słońce o tej godzinie (11:40). Dziesięć minut później tamtędy przejeżdżałem i upewniłem się w swym podejrzeniu. Na szczęście w pojechaniu tam na fotkę powstrzymał mnie motywik, który zauważyłem tuż koło ogrodzenia nasielskiego LCS-a. Chodzi o zwalone na kupę TOP-y oraz zardzewiałe podstawy pod nie, albo pod semafory czy tam inne sygnalizatory. Na dalszym planie zaś górowała nad wszystkim dumnie wieża ciśnień. Pomyślałem, że się tu parę minut pokręcę, może coś z tego wykręcę? A jak nie to se najwyżej obejrzę odjazd byczka bez zdjęć i też będzie fajnie. No ale ostatecznie coś tam wymodziłem z bokowca, nawet chyba nie najgorzej, hmm? Potem już bez dalszych ceregieli przejechałem przez miasto, wspomnianym wiaduktem nad magistralą, potem z kolei pod wiaduktem JSL-ki i już byłem koło pierwszego przejazdu na linii. Przyszło mi do głowy, że Ruszkowa mam chwilowo przesyt (co ciekawe, Kamil musiał mieć podobnie, bo dał znać że jedzie do lasu za Cieksynem) i trzeba wykombinować coś innego niż dotychczas. A to nie jest proste, gdy ma się obfotografowany niemalże każdy metr linii, jak w moim przypadku ;-) Pokręciłem się trochę wzdłuż wysokiego w tym miejscu nasypu aż wymościłem sobie pasujący mi motywik, a potem... poszedłem w zupełnie inne miejsce by dziabnąć szynobus od Płońska. Upatrzyłem sobie stertę czegoś tam przykrytego czarną folią a na tym paletę z cegłami (jak ktoś to tam umieścił - nie mam pojęcia), do tego jakieś stare przęsła ogrodzeniowe, kolejna pryzma cegieł obok. Krótko mówiąc przydomowy pierdolnik :) Ale odniosłem wrażenie, że jak wjedzie w kadr SA135 (a jeszcze lepiej gdyby ViTuś), to może z tego wyjść wcale ładny obrazek. Niestety niedoszacowałem długości szynobusa, zostawiłem dlań za mało przestrzeni w kadrze i nie wyszło to tak jak chciałem. Do poprawki. Zaraz po nim mógł już jechać Cedrob, więc trzeba było wrócić na umoszczoną miejscówkę. Idąc przez pole zeschłych traw spłoszyłem kota, którego wcześniej widziałem maszerującego zboczem nasypu. Odruchowo puściłem za nim serię zdjęć, z których jedno wyszło fajnie. Po chwili od strony stacji doleciał dźwięk Rp1. Mam nadzieję, że mój towar oznajmia wszem i wobec że rusza, a nie jakiś inny pociąg podaje “baczność” przelatując przez stację. Kolejna minutka bądź dwie i słychać delikatny z początku szum, narastający z każdą chwilą - i już nie ma wątpliwości, że to jadą “kurczaki”. Pstrykam parę fotek i do wozu. W sumie to może by się go jeszcze przegoniło przed Ruszkowem? Jednak nie. Mechanik nie żałuje nastawnika, tak że nie dałoby w porę rady skręcić z głównej drogi do przejazdu. Zwłaszcza że od niedawna wszedł w życie nowy taryfikator (tfu, na psa urok) z jakimiś kosmicznymi kwotami za przewinienia. Następny dojazd do toru to dopiero przed Cieksynem ale stamtąd nie wydostałbym się w porę na motyw ze słupa przed Wkrą, który w zamierzeniu miał być gwoździem programu. Więc pojechałem tam od razu i ku mojemu zaskoczeniu już słychać było nadciągający pociąg. Pobiegłem więc prędko do słupa ale patrzę że nie mam jednej rękawiczki. Na szczęście wypadła mi z kieszeni tylko kilka metrów wcześniej i cofanie się po nią nie zmarnowało mi więcej niż 15 sekund. Oczywiście mogłem wejść z gołą ręką lecz znając moje szczęście zaraz bym sobie rozcharatał palec o jakiś ostrzejszy fragment betonu. W sumie to troszkę nawet spanikowałem że już jedzie a ja nie zdążę - tymczasem przyszło mi powisieć na tym słupie jeszcze z jakieś 2-3 minuty zanim czarny zwierz wyłonił się zza zakrętu. No i dobrze, pozwoliło mi to uspokoić oddech. Niemniej zdjęcia i tak robiłem na pół ślepo od wiatru wyciskającego łzy z oczu. Napstrykałem ich kilkanaście modląc się w duchu, by któreś wyszło nieporuszone. Dobrze że nie leciał już tak szybko jak na pierwszych kilometrach, wyremontowanych we wrześniu 2019 r. Tak na oko to nie jechał szybciej niż 40 km/h. Po powrocie do samochodu nie ruszyłem od razu z kopyta, jak to mam w zwyczaju, lecz rzuciłem się do oceny technicznej zdjęć. Ufff, dobre są - wyszły :)) Yeeeach, bitch! - że posłużę się zawołaniem Jessy’ego Pinkmana z Breaking Bad. No to luzik, najważniejsze już zrobione - reszta będzie bonusikiem. Niemniej gonić trza, nie ma się co rozwodzić nad sobą w samozachwycie. Lecimy. Szybko przez przejazd, przez Joniec i rura drogą w stronę Krępicy. Dopadam go jeszcze przed tą wsią, zdjęcie jednak nie wyszło mega porażająco - za dużo zacząłem kombinować żeby n-ty raz nie powielać ujęć wcześniej pstrykanych tu składów. OK, dobra, odebrałem nauczkę - lepiej odjechać przed niego dalej i mieć więcej czasu na idealne ustawienie się. Zatem kierunek Płońsk i podany semafor wyjazdowy - taką mam koncepcję. Tam to akurat towarków w stronę Raciąża raczej wielu nie fotografowałem, raczej szynobusy, ewentualnie manewrujące lokomotywy od towarków, które kończyły tam bieg. Gdy wyjeżdżałem na szosę gdańską koło Dalanówka telefonie piknął sygnał wiadomości na messengerze. Któż tam się dobija? Maciek, stary znajomy, zapytowywuje czy wiem gdzie jest Cedrob, bo on na niego czeka w… Cieksynie. Łoj, to niedobrze :( Ale udaje mi się kolegę zmotywować żeby nie wracał na tarczy do Warszawy, bo ciągle ma szansę dogonić go gdzieś w okolicach Baboszewa, zapewne ciut za miasteczkiem z uwagi na wspomnianą 10-tkę. Kilka minut później już skaczę samochodem po wyboistej dróżce wzdłuż torów stacyjnych do nastawni wykonawczej Pł1. Spieszno mi, bo jednak nie udało się odsadzić pociągu. Skręcając na rondzie w stronę miasta już było słychać na radiu, że dyżurny informuje mechanika że ma przelot podany. Mój rajd terenowy nie uszedł uwadze nastawniczego, który wychylił się z okna sprawdzić co to za Carlos Sainz wpadł z odwiedzinami. Młody chłopak był i tylko “aha” skwitował moje przedstawienie się i cel wizyty. Szybko się schował do ciepłego środka, a ja przeciwnie - pobiegłem za semafor na wygwizdów. Eee cholera, trzeba jednak było kombinować z bryłą dworca. Taka myśl zaświtała mi w głowie go gdy mijałem pięknie oświetlonego. Zniechęciły mnie jednak nieestetyczne podpory rury ciepłowniczej poprowadzonej nad torami. Niemniej czoło Ludmiły mogło być jeszcze w słoneczku, ale tu gdzie ostatecznie stanąłem już nie było na to szans, bo tor wykręca na północny zachód i zimowe słońce od tej strony nie zagląda. Latem po południu - jak najbardziej. Zimą - nie. I mimo że gadałem o tym wcześniej z Kamilem, to jednak górę wzięła chęć pstryknięcia pociągu z podanym kształtem. Na domiar złego o mało co nie spaprałem zamierzonej foty, bo oczywiście przed dziabnięciem zdjęcia zasadniczego zachciało mi się jeszcze złapać dwie sroki za ogon i wydłużyłem zooma by popstrykać więcej ujęć z dalszej odległości. W efekcie gdy przyszło zmienić pole autofocusa na ustawienie ostrości bardziej po lewej stronie kadru, palcom w rękawiczce nie udało się zmusić krnąbrnego przycisku by się wcisnął i dopiero za którymś razem ustąpił. Tylko że pociąg nie czeka i w efekcie na zdjęciu prawie że “dotknął” wieży ciśnień na dalszym planie. Lekko się tym zirytowałem, ale grunt że nie wjechał całkiem, albo jeszcze gorzej - na połowę wieży. Następne miejsce w jakim chciałem koniecznie sfotografować pociąg było oddalone dość znacznie, bo koło Mystkowa sporo za Baboszewem. Da się stamtąd ująć w kadrze z pociągiem wieżę baboszewskiego kościoła hen hen w oddali. Próbowałem ostatnimi czasy dwukrotnie - 20 listopada gdy jechała ST48-039 z węglarzem z Pragi do Raciąża i 27 grudnia podczas przejazdu JT42M-66005 Freightlinera z Siemianówki do Szczutowa. W obu jednak przypadkach przejrzystość powietrza pozostawiała wiele do życzenia, a żeby zdjęcie ładnie wyszło na sporej ogniskowej atmosfera powinna być kryształowa. Dziś było lepiej pod tym względem ale też nie idealnie. Zanim tam jednak dotarłem okazało się że dogoniłem skład już w okolicy Arcelina, a więc bardzo jeszcze blisko Płońska. Dwa czynniki złożyły się na tak prędkie ponowne z nim spotkanie. Pierwszym jest zwolnienie na niestrzeżonym przejeździe bardzo ruchliwej zwłaszcza ostatnio drodze wylotowej z Płońska na Raciąż. Jeśli gdzieś najpierw należałoby podnieść kategorię przejazdu to właśnie tu, a nie koło Jońca!! Drugim zaś zbudowanie w minionym roku tzw. Obwodnicy Zachodniej. To może nieco zbyt szumna nazwa dla ulicy po prostu biegnącej opłotkami miasteczka, zwłaszcza że w try miga pobudują się wzdłuż niej osiedla domków jednorodzinnych i ruch z całą pewnością mocno wzrośnie (więc tym bardziej kłania się kwestia wspomnianego przejazdu, o czym należy myśleć już teraz). Póki jednak co zabudowy wzdłuż Obwodnicy prawie nie ma więc korzystam z możliwości błyskawicznego przewekslowania się ze stacji na szlak do Baboszewa omijając cały ruch w centrum miejscowości. A zatem skoro, jako się rzekło, dogoniłem go koło Arcelina to można było pomyśleć o bonusowym zdjęciu. Pomysł zrodził się sam gdy w rejonie wsi Sokolniki zauważyłem słup na polu. Wcześniej albo go nie zauważałem albo postawiono go niedawno. Postanowiłem to sprawdzić. Dojazd okazał się dogodny, do przejścia zamarzniętym polem było góra 20 metrów. Gdy zaczęło być słychać pociąg wdrapałem się do ⅔ wysokości i czekam. Czekać przyszło mi znacznie dłużej niż na tym przed Wkrą, bo pociąg wlókł się teraz wręcz niemożebnie. Aż zacząłem się obawiać czy aby Ludmiła nie odmawia posłuszeństwa. No ale w końcu przedefilowała ze składem przede mną i dała dymka, bo najwyraźniej mechanik uznał że siłą rozpędu to się nie dotoczy do tej nieszczęsnej ”dziesiątki” na przejeździe w Baboszewie. Pokonanie jej zajmuje całą wieczność toteż na motywik do Mystkowa nie trzeba się było spieszyć. Najpierw zajechałem jeszcze na pierwszy przejazd za Baboszewem licząc na to, że Ludka zacznie tu nabierać prędkości. No i trochę zaczęła ale bez spodziewanego dymienia :( Tor tam trochę z górki jest i to zadowalało drajwera, że skład sam się rozpędza. 3 minuty później już wjeżdżała na motyw z wieżą kościelną. Oj, tu by mi się przydało znacznie lepsze szkło. Na dłuższym zoomie niż te moje 200 mm to by dopiero była klata. Minął mnie i znów mechanik dał do pieca, jak na złość cholera. Dziwne, zwłaszcza że na przejeździe zaraz powinien znów przyhamować. Spodziewałem się, że bez problemu odskoczę wprzód w miejsce gdzie droga i tor spotykają się tuż-tuż koło siebie, by przez następny kilometr lub ciut dłużej biec równolegle. W miejscu spotkania od lat chłop układa bele słomy w pryzmy i tu chciałem ująć skład przejeżdżający pomiędzy dwiema takimi piramidami po obu stronach toru. Ale ledwo co w ogóle zdążyłem, wyskoczyłem z samochodu w ostatniej chwili i na wariata coś tam pstryknąłem co niespecjalnie mnie usatysfakcjonowało finalnie. Dalej nie miałem już specjalnie pomysłów, toteż widząc znajomą brykę Maćka w miejscu gdzie tor z drogą rozchodzą się, zatrzymałem się towarzysko. Chwilkę pogadaliśmy ale zdjęcia też powstały - żeby nie było… ;-) Dalej do przejazdu z gniazdem bociana nie ma jakichś bardzo fajnych miejsc, toteż pojechaliśmy od razu na motyw ze słupem teletecznicznym, który oszczędzono bo był mieszkaniem boćka. Ale już od lat niezamieszkane gniazdo popadało w coraz większą ruinę, gałązki murszały i odpadały aż w końcu pewnie jakiś wicher zdmuchnął większą część konstrukcji i pozostały jedynie pojedyncze patyki na metalowej podstawie pod gniazdo. Może w przyszłości jakiemuś innemu bocianowi słup wpadnie w oko i zechce go zasiedlić z żoną w zupełnie nowym gnieździe? Ale przynajmniej urozmaicenie linii w postaci łuczku tam występuje. Problem w tym, że ja ten motyw na wszystkie sposoby wyeksploatowałem przez te ponad 20 lat jeżdżenia na JSL. I już mi się pomysły na ujęcia pokończyły ;-) W zasadzie lepiej by było gdybym już tam nie pstrykał tylko stał i patrzył, jak pociąg majestatycznie zbliża się z oddali. Na tym przejeździe skład też bardzo zwalnia, więc jeszcze zdążyliśmy przeskoczyć przez przejazd do zaparkowanych po drugiej stronie samochodów. Trochę się obawiałem, że jak zostaniemy odcięci od aut przez pociąg to może być problem z dotarciem na czas na kolejny i ostatni już motyw z gatunku “żelaznych”, czyli na obwodnicę Raciąża. Ale w sumie, sądząc z tego ile czasu Cedrob kazał tam nam na siebie czekać, raczej jednak nie byłoby takiego problemu. No, chyba że pomyliłbym się w wyborze drogi w bok, jak to mi się raz zdarzyło i zamiast pod obwodnicę zajechałem w okolicę tarczy ostrzegawczej… A recepta jest prosta - trzeba skręcać w lewo tuż przed wjazdem na wiadukt nad obwodnicą. Widok na pociąg z obwodnicy jest zawsze spoko, bardzo lubię tu stać i sobie patrzeć jak pełznie ten stalowy wąż. Fotki też mu lubię robić a najlepiej z obydwu stron, trzeba tylko zachować szczególną ostrożność żeby nie władować się pod rozpędzonego TIRa. Maciek stąd już chciał wracać, mówi że już go dalej nie ma czasu gonić. Ale jakie gonić, myślę se, skoro on tu kończy bieg. Maćkowi się pomyliło z Rypinem, myślał że kurczaki jadą do Sierpca i dalej na północ. Gdy wyprowadziłem kolegę z błędu zdecydował się podjechać jeszcze na stację, skoro to tylko rzut beretem. Liczyłem że po krótkim postoju na uzgodnienie manewrów z dyżurnym Ludmiła wyciągnie skład kawałek w stronę Sierpca a potem wepchnie go na ten funkel nówkę tor 11. Ale gdy zajechaliśmy pod nastawnię i ujrzałem lokomotywę mina mi nieco zrzedła, bo zamiast z jednym światłem manewrowym czoło Ludki oświetlone było czerwonymi końcówkami. Niemniej silnik pracował a załoga pociągowa siedziała w kabinie. Pomyślałem więc że jeszcze nie wszystko stracone. A nuż za chwilę przełączy na jedno białe manewrowe i zacznie wyciągać skład? Przeszliśmy więc przez tory by mieć bok loka od słonecznej strony. Przy okazji zgarnęliśmy opierdol od dyżurnego za brak kamizelek. Faktycznie, tu pełna zgoda, miał chłopina rację. No ale tak mi się spieszyło, nie chciałem przegapić momentu ruszenia, że postanowiłem nie tracić czasu na wyciąganie pomarańczy z bagażnika i ubieranie się. Widząc jednak, że szybko to tu się nic nie wydarzy wróciłem po kamizelę. Słońce tymczasem zaczęło chylić się ku zachodowi więc Maciek stwierdził że teraz to już naprawdę musi wracać. Pożegnał się więc ze mną jeszcze raz wyrażając satysfakcję, że dał się namówić na pościg za pociągiem od Cieksyna do Baboszewa, dzięki czemu nie wracał do domu z pustymi rękami. Ja jeszcze przeszedłem się kawałek w stronę lokomotywy by pstryknąć kabinę ze stojącym obok Kalmarem - pojazdem do przenoszenia Eko-boxów pomiędzy wagonami a ciężarówkami. Na sam koniec jeszcze dziabnąłem spacerujące po torach 4 puchate szczeniaki prowadzone przez matkę. Też nie miały kamizelek :))) Na koniec kieruję serdeczne podziękowania dla kilku osób, których informacje przyczyniły się do napotkania tego pociągu inaugurującego przewozy "kurczaków" na JSL: Kamil, Daniel, Grzegorz, Paweł, Tomasz - DZIĘKI! Nie żebym tu kogoś szczególnie wyróżniał, ale aż mi się zimno na plecach robi na myśl, co by było, gdyby Kamil nie zauważył z domu wjeżdżających Cedrobów do Nasielska… Otóż, pojechałbym w błogiej nieświadomości do Sierpca na trzecie focenie Flisaka i zapewne byłby bardzo szczęśliwy z powstałych zdjęć, do czasu aż podczas powrotu spotkałbym wieczorem w Raciążu Cedroby… Wówczas zdałbym sobie sprawę, co mnie ominęło i byłby, hmmm - no, mega wkurw byłby, krótko mówiąc. Także Kamil, dzięki że uratowałeś mój dzień!!!  

DWA DNI PÓŹNIEJ…

Uprzedzając fakty od razu zdradzę, że we wtorek udało mi się pofocić ten sam skład w drodze powrotnej. Więcej w tym było szczęścia (to nietypowe dla mnie) niż rozumu, ale cóż - udało mi się niczym ślepemu psu poruchać :)) Ale po kolei, najpierw cofnijmy się do poniedziałkowego poranka, kiedy to jeden z Kolegów na fejsbukowej grupie JSL wstawił zdjęcie Ludmiły stojącej ze składem w tym samym miejscu, w którym stała gdym opuszczał Raciąż wieczorem poprzedniego dnia. Okazało się, że z takim inauguracyjnym pociągiem to należy obchodzić się jak z jajkiem - trzeba było czekać z wjazdem na rozładunek, bo chciał być przy tym Jaśnie Pan Naczelnik stacji. Szkoda jeszcze że nie pofatygował się sam premier Morawiecki przecinać wstęgę biało-czerwoną hi hi hi :)) Godzinę po planowanym starcie rozładunku skład nawet nie wjechał jeszcze na właściwy tor, zanosiło się więc na sporą obsuwę. Zwłaszcza, że to pierwszy transport, więc tak naprawdę nikt nie wiedział ile się z tym wszystkim zejdzie. Takie sprawy jak liczba potrzebnych ciężarówek, czasy pracy oraz odpoczynku kierowców, czas na rozładunek pełnych kontenerów i załadunek na wagon już opróżnionych - to wszystko wychodzi w praniu na początku. Pewnie dopiero za drugim-trzecim razem będzie już w miarę wiadomo, ile trzeba liczyć czasu od przyjazdu ładownego pociągu do odjazdu próżnego. Niemniej jakieś tam planowanie musi być, więc optymistyczna z punktu widzenia przewoźnika wersja zakładała, że próżniak ruszy we wtorek około 10-11 z Raciąża. Spojrzałem oczywiście w rozkład osobówek i wyszło mi, że musieliby odjechać z Raciąża między 9:43 a 10:30. Jeśli bliżej tej pierwszej ramy okienka to byłaby szansa doskoczyć do Nasielska przed 11:08 kiedy to szynobus zajmie szlak do Płońska. Jeśli mieliby się ociągać i ruszyć bliżej późniejszej ramy okienka to wtedy postój w Płońsku do 12:21. Zwłaszcza przy pierwszym scenariuszu dałbym radę pogonić go i około południa dotrzeć do pracy, w drugiej opcji musiałbym zostawić pociąg w Płońsku, by na czas wrócić do roboty w Warszawie. We wtorek skoro świt Grzegorz podesłał mi info, że skład ciągle jeszcze nie rozładowany i nie ma co myśleć nawet od rannym odjeździe. Skoro tak to czym prędzej pojechałem do roboty odwalić pańszczyznę i mieć czas po południu. Przed godz. 10 info potwierdził jeden z Grupowiczów jadących przez Raciąż na foty Flisaka pisząc że skład jest podzielony na dwie części i nadal trwa rozładunek. Ja tymczasem co musiałem zrobić w pracy to zrobiłem, co nie musiałem to odłożyłem na następny dzień i około 12.30 byłem wolny. Szybko w samochód i byle wydostać się z Warszawy na szosę gdańską. Chociaż tak po prawdzie to opadły mnie wątpliwości czy w ogóle jest sens jechać, gdy już będąc w drodze dostałem cynk, że może za dwie godziny ruszy. Czyli ok 15. Szybki rzut oka na wydrukowaną autorską tabelkę z rozkładami, którą wożę tuż pod ręką na drzwiach auta i już wiem że to jednak wykluczone. Bo o 15:35 rusza z Płońska szynobus do Raciąża, więc towara na czołówkę nie puszczą. Z kolei parę minut po 16 w Raciążu krzyżują się dwa osobowe, więc towar mógłby ruszyć o 16:43 gdy szynobus z Sierpca zwolni mu szlak dojeżdżając do Płońska. Kiepska sprawa, wynikałoby że natłukę kilometrów po to tylko żeby sobie dziabnąć wieczorną fotkę Ludmiły w Raciążu i tyle. A cooooo tam, najwyżej - stwierdzam i kontynuuję podróż. Pogody i tak w zasadzie nie ma nadającej się na zdjęcia - dżdżyście, szaro, buro i ponuro. Pocieszam się na siłę nadzieją, że może jednak ogarną się wcześniej i dadzą radę ruszyć najpóźniej do 14:30? Godzinka powinna wystarczyć by doskoczyć do Płońska na krzyżowanie z szynobusem. Wprawdzie w niedzielę ładownemu pokonanie tego dystansu zajęło 70 minut (szynobus śmiga tylko 30 minut), ale wydaje się, że znacznie lżejszy próżny skład mógłby ten czas nieco skrócić. Około 14:15 docieram do Raciąża, jeszcze tylko slalomik po miasteczku, skręt w prawo w stronę stacji, chwila niepewności iiiiiii… JEST! Stoi Ludmiła z całym składem wystawionym z toru 11 na 7, tak by wyjechać na sygnał zezwalający na semaforze E². Czoło oświetlają trzy światełka, dające nadzieję że jeszcze zdąży odjechać. Wzdłuż składu w kierunku czoła pociągu maszeruje pan pomarańczowy spoglądając na zestawy kołowe wagonów. Przed wejściem do kabiny zobaczył mnie że fotografuję i pomachał przyjaźnie z oddali. Ooo jak słodko :)) Podjechałem jeszcze na przejazd w pobliżu starej ceglanej nastawni dysponującej Rc sprawdzić jak by tu wyglądała foteczka gdyby pociąg zechciał zaraz wyjechać, lecz nie urzekło mnie to. Zatem nie ma innego wyjścia - trzeba jechać na obwodnicę, by go z góry dziabnąć. Tam co prawda nie należy żałować milimetrów ogniskowej, aczkolwiek nie w taki pochmurny dzień. Postanowiłem, że jeśli za chwilę ruszy to go strzelę na średnim i krótkim dystansie. Najgorzej, że jak wyjeżdżałem z miasteczka coś zaczęło gadać w eterze, lecz za dobrze nie słyszałem bo akurat radyjko zaczęło przerywać z racji wyczerpywania się baterii. Usłyszałem na szczęście numer pociągu - 55626 - że od strony Sierpca tarcza ciemna. A to co znowu za diabeł? Drezyna jaka, czy co? Już zacząłem żałować, że ruszyłem się ze stacji i mnie coś potencjalnie ciekawego właśnie omija, lecz wtem oświeciło mnie że to przecież szynobus jeżdżący w dni powszednie (w weekendy nie) w takim jednym śmiesznym kursie Sierpc - Raciąż - Sierpc. Uff, co za ulga że to jednak nie drezyna. Gdyby takowa się napatoczyła to jeszcze by ją dyżurny puścił przodem wstrzymując towarowego i dopiero bym klął na czym świat stoi. Chwilę później gotowość zgłosił pociąg o sześciocyfrowym numerze - towarowy znaczy. “Jedziemy” - rzucił tylko dyżurny. Ledwo zdążyłem doczłapać się po niezwykle kamienistej, wrogiej oponom KIAnki, dróżce pod wiadukt obwodnicy i otworzyć drzwi a już od strony stacji doleciało Rp1 oznajmiające ruszanie pociągu. Była godzina 14:40, a więc nawet nieco później niż spodziewałem się zamknięcia okienka dla towara. Brawa dla dyżurnego, że nie cykorzył! Oczywiście w mig porzuciłem zamiar pstrykania fotek na krótkim dystansie jak tylko zobaczyłem wyłaniającą się Ludmiłę ozdobioną imponującym pióropuszem siwego dymu. Ależ to pięknie wyglądało, ależ ona szła!! Wydłużyłem zooma na maksa nie przejmując się skumulowaniem na zdjęciu całego zamglenia, chciałem mieć taką pamiątkę nawet gdyby zdjęcia nie nadawały się do niczego innego niż schowania do (cyfrowej) szuflady. Na szczęście w miarę zbliżania się do mnie pociągu kita wcale nie malała, mechanik ciągle dokładał do pieca rozpędzając skład. Zarąbisty widok. Aż zacząłem bardzo żałować że nie zdążyłem rozstawić statywu by nagrać stabilnie filmik. Mam nadzieję, że te składy będą jednak regularnie się pojawiać w Raciążu, nie to co jednorazowy przejazd podobnego pociągu do Proboszczewic w końcówce stycznia 2021 r., i jeszcze będzie okazja nagrać równie efektowny wyjazd z Raciąża przy lepszym świetle. W sumie stwierdziłem, że w tych wysoce niesprzyjających warunkach do robienia zdjęć nie ma się co kopać z koniem. Przełomowych obrazków i tak nie ma szans przywieźć, więc lepiej się skupić na poznajdywaniu nowych ujęć lub innym podejściu do sprawdzonych lokalizacji. Na następny fotostop wytypowałem więc miejscówkę, z którą mam trochę na pieńku. Wydaje się, że drzemie w niej potencjał, ale nie wychodzi mi tam foto tak jak bym chciał. Pomyślałem, że może w tej ponurej aurze coś tam w końcu wymodzę. Chodzi o gospodarstwo rolne tuż przy torze zaraz za przejazdem z bocianim gniazdem. Jednak stanąłem jakby za daleko i pod nie najlepszym kątem względem pociągu wyłaniającego się zza zabudowań i znów nie jestem zadowolony z efektu w 100%. Dobrze chociaż że w pobliżu i tak nie miałem zamiaru go pstrykać (chociaż w sumie mogłem spróbować coś z budynkiem stacyjnym w Kaczorowie, jak tak sobie teraz myślę), więc przynajmniej nie zmarnowałem okazji na inną, potencjalnie lepszą fotę. Natomiast przed Mystkowem postanowiłem powetować sobie lekkie jednak niepowodzenie sprzed dwóch dni z “piramidami” bel słomy. Tylko z drugiej strony. Stąd jeszcze nigdy wcześniej nie robiłem fotki, więc z tym większą ekscytacją wbiegłem na zamarznięte pole. Właśnie, “zamarznięte” to słowo klucz jeśli chodzi o ten motyw. Stąd da się robić zdjęcia tylko zimą. Latem rośnie tam zawsze jakieś zboże, a wiosną i jesienią pole jest zaorane i grząskie. Nawet fajnie wyszło zdjątko, jeszcze gdyby ‘parameter’ nie był tak nikczemny… W każdy razie na pewno miejsce do ponownego strzału w słoneczny dzień. Kolejne stanowisko na mej liście do zbadania to wyjazd z Baboszewa kawałek za przejazdem z “dziesiątką”. W maju 2021 r. fotografowałem tam inną Ludmiłę jeżdżącą dla Ecoo 232 443 ze zwrotem próżnych węglarek ze Szczutowa. Zaraz w kierunku na Płońsk jest kolejny przejazd, ale polny dla maszyn rolniczych. Wtedy fociłem sprzed niego, teraz postanowiłem oddalić się jakieś 200 metrów na wschód. I to był strzał w dziesiątkę. Bo właśnie dopiero tuż przed nim mechanik uznał, że ostatnie wagony zjechały z tego feralnego przejazdu w mieście, więc pora dorzucić na ruszt i znów nabrać stosownej prędkości. Pewnie zakręcił nastawnikiem o kilka pozycji za jednym zamachem skutkiem czego nad dachem lokomotywy pojawiły się kłęby czarnego typ razem dymu. Niemal jak gdyby parowóz jechał, rewelacja! Taaak, to jest to za co tygryski najbardziej kochają ruskie diesele :)) Przed Płońskiem jakoś nic mi w głowie nie zaświtało gdzie by go tam dziabnąć, oprócz jednego motywu z okolic przejazdu na wjeździe do miasta. Ale już z okolic nowego rondka na którym początek bierze Obwodnica Zachodnia widziałem, że tam się utworzył spory koreczek. Nie dawałem więc sobie szans na przejechanie przez przejazd jeszcze przed pociągiem. Ostatecznie wylądowałem przy semaforze wjazdowym bardziej z braku laku niż realnej potrzeby znalezienia się tu. Fotka z musu, ale jest. Dobry majster prowadził pociąg. Mając 55 minut na przejechanie odcinka Raciąż - Płońsk wyrobił się w 45 minut, szacun! Podjechałem oczywiście na stację, by pstryknąć zdjęcie ze statywu na dłuższym czasie i niższym ISO. Gdy tylko ramiona semafora uniosły się, a z loka poszedł dymek pstryknąłem zdjęcia na tych samych nastawach, lecz gdy zaczął wyraźnie się poruszać trzeba było szybciutko podbić czułość matrycy i skrócić czas żeby czoło nie wyszło rozmazane. Żadne tam super zdjęcia, bardziej taki trening sprawnościowy. O dalszym robieniu zdjęć w zapadających ciemnościach mowy już nie było, natomiast zanosiło się, że do Nasielska skład dotrze o idealnej porze na już nie szarówę ale jeszcze nie czerń nocy, lecz na bardzo przyjazny oku granat bardzo późnego zmierzchu. W połączeniu ze światłem sodowych lamp na stacji razem wychodzi taki fajny róż całego otoczenia. Dałem więc znać Kamilowi żeby zbierał dupę w troki na stację to sobie ze statywów pofocimy. Niestety, przyjaciela nie było w domu :( Tak od razu nie miałem jednak zamiaru jechać wprost do Nasielska. Focić może na szlaku już się nie da, ale ja tam zwyczajnie lubię oglądać pociągi i napawać się wydawanymi przezeń dźwiękami. Toteż ruszyłem dróżką przez Krępicę i Osiek do Wkry. Chciałem wypatrzyć gdzie też to ustawiono tarczę ostrzegawczą przejazdową od strony Płońska przed przejazdem z półrogatkami na drodze do Jońca. Było jednak tak ciemno, że nic nie zauważyłem choć oko wykol. Co gorsza, zacząłem podejrzewać czy skład aby już mnie nie minął. Gdyby tak było to ja bym tu czas tracił podczas gdy Ludka zbliżałaby się do Nasielska i spodziewanych fajnych warunków oświetleniowych na stacji. Gdybym zaś zmarnował za dużo czasu oczekując jej przyjazdu we Wkrze na przykład, to do Nasielska mógłbym dotrzeć za późno. Nie mając więc pewności co do położenia składu ruszyłem do Nasielska bez dalszych ceregieli. Zyskałem przynajmniej pewność, że gdzieś go wyprzedzę. Czoła lokomotyw pociągów wjeżdżających od strony Płońska i Ciechanowa na tory boczne nasielskiej stacji zatrzymują się mniej więcej na wysokości terenu po dawnej lokomotywowni wąskotorówki. Jeśli zachodzi potrzeba podmiany maszynisty to samochód z zastępcą może tam dogodnie dojechać do samego toru dróżką, przez którą kiedyś wjechać można było przez bramę na szopę. Tam też właśnie zajechałem by poczekać na przyjazd Ludmiły. Kilka minut odsiedziałem aż usłyszałem na radyjku mechanika informującego dyżurnego z LCS-a o zbliżaniu się do tarczy ostrzegawczej. Od razu dostał wjazd, nic akurat nie jechało po magistrali, i za chwilę Ludka zatrzymała się koło mnie. Oczywiście byłem już zawczasu przygotowany, aparat na statywie, ekspozycja ustawiona, nic tylko pstryknąć parę fotek zanim mechanik odepnie loka by przemanewrować na przeciwległy koniec pociągu. Na szczęście jakoś strasznie mu się nie spieszyło, więc mogłem jeszcze dwukrotnie zmienić swoje ustawienie i popstrykać pod różnymi kątami zanim ostatecznie odjechała. Przewekslowałem się i ja w okolicę LCS-a, skąd dało się jeszcze pstryknąć Ludkę z wieżą ciśnień. Chwilkę tam postała, bo właśnie zaraz miał przelecieć jakiś kurier od Warszawy. Wprawdzie drogi przebiegów nie kolidowały ze sobą, ale widocznie dyżurny zajęty był najpierw zrobieniem drogi dla pośpiecha i obserwacją go, i dopiero później zaświecił Ludmile tarczę manewrową by najechała na skład Cedrobów. W perony za nią już nie podjeżdżałem, lecz usatysfakcjonowany w pełni obrałem kurs powrotny do domu.

5 komentarzy:

  1. Super relacja. Miło się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy symapatyk kolei z Sierpca na zdjęciu, m.in. z śp. Jeżykiem na pożegnaniu enerdowców z SU-45 z Nasielska z 2004r.17 sty 2024, 20:28:00

    Cóż tam Panie w JSL z pańskiego oglądu? O rugowaniu kształtów z Sierpca nic Pan nie napisze. Brak opisów Pana eskapad. Zmienił Pan zainteresowania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmieniłem zainteresowań :) Eskapad jakby mniej, bo się człowiek starzeje i pisać już tak się nie chce jak kiedyś... Więcej i częściej piszemy z Koleżeństwem na facebookowej grupie JSL, zapraszam!

      Usuń
    2. Nie jestem na facebooku, ale cieszę się, że Pan ciągnie dalej ten wózek. Pozdrawiam

      Usuń

Wal śmiało!